Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Jeeli postpowanie pojednawcze zakoczy si jedynie sporzdzeniem protokou rozbienoci, zwizek zawodowy, nie korzystajc z prawa do strajku, moe podj prb...Trzy pliki (a...Zawarcia wzorcowej umowy zrzeszania zatwierdzonej przez KNF oraz posiadania w dniu zawarcia umowy co najmniej jednej akcji banku zrzeszającego lub jej...Stała przed swoim roboczym terminalem, gryząc jabłko i przysłuchując się, jak program czyta czwarty rozdział jej książki o Thomasie Painie...Lekcja Procesy energetyczne zachodzące w organizmie człowieka może być potraktowana jako treści nadprogramowe...Na początku ich podróży nie bywał taki arogancki...Ostrze trafiło go w lewe oko i aż do jelca pogrążyło się w czaszce, a konkretnie w mózgu...- Jakiego rodzaju anomalie? Złoża metalu?- Wprost przeciwnie...— Niestety, jesteś zbyt cenna dla Niemiec, żeby cię zatrzymać w Berlinie...‼Złe rozwiązanie podsunie ci to właściwe”...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Policja by im nie dała. No, a w dodatku może padać... Włażą w jakieś zakamarki, na tym terenie są takie doły na półtora metra, po brzegach leżą butelki i puszki, które zostawiają robotnicy. Przypuszczam, że robią to na stojąco.
- Z tym całym majdanem na sobie? Nie do pomyślenia. To znaczy, że facet nigdy by jej nie widział nago? To zresztą musi być widok...
- Popatrz tylko, jak się kochają... Jak na siebie patrzą...
- Wino mu tryska uszami. Czułość przy jedenastu pro­millach alkoholu z kawałkiem.
- Ale oni się kochają, Horacio, Oni się naprawdę kocha­ją. Ona ma na imię Emmanučle, była kurwą na prowincji. Przyjechała barką i tak już została nad rzeką. Kiedyś w nocy, kiedy byłam smutna, rozmawiałyśmy długo. Śmierdzi nielu­dzko, musiałam na chwilę nawet odejść. Wiesz, o co ją zapytałam? Zapytałam ją, kiedy zmienia bieliznę. Co za głupota zadawać takie pytania. Ale poczciwa, chociaż nie ma wszystkich klepek; tej nocy wydawało jej się, że na chod­nikach kwitną kwiaty, wymieniała je jedne po drugich.
- Jak Ofelia - powiedział Horacio. - Natura imituje sztukę.
- Ofelia?
- Wybacz, pedant ze mnie. A co ci odpowiedziała, kiedy ją zapytałaś o bieliznę?
- Zaczęła się śmiać i wydudliła jednym ciągiem pół litra. Powiedziała, że jak ostatni raz coś zmieniała, to dołem, ściągała przez kolana. Wszystko darło się, wyłaziło w strzę­pach. W zimie bardzo marzną, wtedy pakują na siebie, co im wpadnie w rękę.
- Nie lubiłbym być pielęgniarzem i żeby mi ją którejś nocy przynieśli na noszach. Podwaliny społeczeństwa... Pić mi się chce, Maga.
- To idź do Poli - powiedziała Maga patrząc na klo-szardkę, która pod mostem pieściła się z ukochanym. - Uważaj, teraz zacznie tańczyć, o tej porze zawsze zbiera jej się na tańce.
- Wygląda jak niedźwiedź.
- A taka jest szczęśliwa - powiedziała Maga i podniósł­szy biały kamyk zaczęła mu się przypatrywać z uwagą.
Horacio odebrał jej kamyk i polizał go. Smakował solą i kamieniem.
- To mój - Maga postanowiła odebrać kamyczek.
- Ale popatrz tylko, jak nabiera koloru, kiedy jest ze mną. Cały się rozświetla.
- Ale ze mną mu lepiej. Oddaj go, to mój.
Spojrzeli po sobie. Pola.
- Jak chcesz - powiedział Oliveira. - Teraz czy kiedy indziej, to wszystko jedno. Oj, głupia jesteś, dziecinko, żebyś ty wiedziała, jak spokojnie możesz spać.
- Sama? Dziękuję za łaskę - obraziła się Maga. - Wi­dzisz, już beczę. Ale mów dalej, już nie będę płakała. Jestem podobna do niej, popatrz, jak tańcuje, no popatrz tylko, waży tyle, co góra, i tańcuje. Lepi się od brudu i tańcuje. Oddaj mi mój kamyczek.
- Masz. Wiesz, niełatwo jest powiedzieć: kocham cię. Teraz naprawdę niełatwo.
- No pewno, to by było tak, jakbyś mi dał coś napisanego przez kalkę.
- Rozmowa dwóch orłów - powiedział Horacio.
- Można się uśmiać - powiedziała Maga. - Jak chcesz, to ci go pożyczę, dopóki kloszardka nie skończy tańczyć.
- Dobrze - Horacio wziął kamyk i znowu go polizał.
- Po co mamy mówić o Poli? Sama jest i chora, odwiedzam ją, jeszcze sypiamy ze sobą, i tyle. Nie mam ochoty zmieniać jej na słowa, nawet z tobą.
- Emmanučle wpadnie do wody - krzyknęła Maga. - Jest jeszcze bardziej pijana niż on.
- Nie, wszystko zakończy się równie ohydnie jak zawsze
- powiedział Oliveira wstając. - Czy widzisz czcigodnego przedstawiciela władzy, który się zbliża. Chodźmy, to za smutne. Właśnie jak jej zachciało się tańczyć.
- Na pewno jakaś stara purytanka tam na górze zgorszyła się i zrobiła skandal. Jak ją spotkamy, kopniesz ją w tyłek.
- Dobra. A ty wytłumaczysz mówiąc, że od czasu do czasu miewam taki nożny tik, pamiątka po pocisku spod Stalingradu.
- A więc ty staniesz na baczność i zasalutujesz.
- Wcale nieźle mi to wychodzi, żebyś wiedziała, że tego nauczyli mnie w wojsku. Chodź, pójdziemy się czegoś napić. Nie chcę się oglądać, ale aż tu słychać, jak ich ruga. Nie wiem, czy nie należałoby wrócić i jemu wpieprzyć tego kopniaka. Doradź mi, o Ardżuna! Pod uniformami marynuje się zapach całej ludzkiej podłości. Ho detło. Chodź, zjeż­dżamy. Brudniej szy jestem od twojej Emmanučle, brud, który się zaczął przed wiekami, Persil lave plus blanc, przydał­by się jakiś transcendentalny środek do prania, kosmiczne mydliny. Lubisz ładne słówka? Salut, Gaston.