Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- To, co zrobiła ci Rada, nie było słuszne - upierała się. - Zabrali ci twoje wspomnienia!
Ukradli twoją tożsamość!
- Ale wszystko wróciło - zapewnił ją Revan, tuląc ją do siebie. - Musisz uwolnić się od gniewu.
Nie walczyła z jego objęciami, chociaż w pierwszej chwili stała sztywno. Potem poczuł, jak napięcie ustępuje z jej ciała. W końcu oparła głowę na jego ramieniu.
- Nie ma emocji. Jest spokój - wyszeptała, powtarzając na głos te same słowa, w których Revan szukał pocieszenia kilka minut wcześniej.
Stali tak w ciszy, trzymając się w ramionach, aż Revan poczuł, że jego żona drży.
- Zimno tu - powiedział. - Powinniśmy wrócić do środka.
Dwadzieścia minut później Bastila spała spokojnie, za to Revan leżał z otwartymi oczami, gapiąc się w sufit.
Myślał o tym, co Bastila powiedziała o Radzie. Że odebrali mu jego tożsamość. Jego umysł
dał się wyleczyć i wiele wspomnień powróciło razem z jego osobowością. Wiedział jednak, że wielu elementów nadal brakowało, że być może utracił je na zawsze.
Jako Jedi rozumiał, jak ważne jest odrzucenie gniewu i rozgoryczenia, ale to nie znaczyło, że nie powinien się zastanawiać, co właściwie stracił.
Coś przydarzyło się jemu i Malakowi poza Zewnętrznymi Rubieżami. Wyruszyli pokonać
Mandalorian, a wrócili jako adepci Ciemnej Strony Mocy. Oficjalna wersja wydarzeń głosiła, że skaziła ich pradawna potęga Gwiezdnej Kuźni, ale Revan podejrzewał, że tak naprawdę wydarzyło się coś jeszcze. Był też pewien, że miało to jakiś związek z jego koszmarami.
Straszliwy świat grzmotów i błyskawic, skąpany w wiecznej nocy.
Znaleźli z Malakiem... coś. Nie mógł sobie przypomnieć co to takiego było, ale bał się tego w głębi duszy. Skądś wiedział, że czymkolwiek jest ten straszliwy sekret, na pewno jest zagrożeniem o wiele większym niż Mandalorianie albo Gwiezdna Kuźnia. I był przekonany, że wciąż się tam czai.
Nadchodzi burza i nie ma dokąd uciec.
CZĘŚĆ I
ROZDZIAŁ 1
Lord Scourge podniósł kaptur płaszcza, schodząc z pokładu promu, by osłonić się przed podmuchami wiatru i uderzeniami deszczu. Burze były częstym zjawiskiem na Dromund Kaas -
ciemne chmury wiecznie przesłaniały słońce, odbierając pojęciom „dzień” i „noc” jakiekolwiek znaczenie. Jedynym naturalnym źródłem oświetlenia były częste rozbłyski piorunów
rozdzierających niebo, ale łuna znad portu kosmicznego i pobliskiego miasta Kaas zapewniały aż nadto światła jak na jego potrzeby.
Potężne burze elektryczne były materialnym przejawem otaczającej planetę potęgi Ciemnej Strony - potęgi, która tysiąc lat temu ponownie przywiodła tutaj Sithów, gdy ich przetrwanie wisiało na włosku.
Po straszliwej porażce w Wielkiej Wojnie Nadprzestrzennej spośród zdziesiątkowanych
Lordów Sithów wyłonił się Imperator, który poprowadził swoich zwolenników na rozpaczliwy exodus ku najodleglejszym zakątkom galaktyki. Uciekając przed armiami Republiki i nieubłaganą zemstą Jedi, Sithowie w końcu osiedlili się daleko poza granicami znanej swoim wrogom przestrzeni, na tym dawno zapomnianym, ojczystym świecie.
Tam, bezpiecznie ukryci przed Republiką, Sithowie rozpoczęli odbudowę swojego
Imperium. Za przykładem Imperatora - nieśmiertelnego i wszechpotężnego zbawcy, który nimi władał od tysiąca lat - porzucili hedonistyczny styl życia swoich barbarzyńskich przodków.
Stworzyli potem niemal idealne społeczeństwo, w którym prawie każdym aspektem życia
codziennego kierowały imperialne siły zbrojne. Rolnicy, mechanicy, nauczyciele, kucharze, sprzątacze - wszyscy stali się częściami wielkiej machiny, trybikami wyszkolonymi, by wykonywać swoje zadania z maksymalną dyscypliną i wydajnością. W rezultacie Sithom udawało się podbijać i zniewalać planetę za planetą w niezbadanych regionach galaktyki, aż ich potęga i wpływy stały się porównywalne z tymi, jakimi dysponowali w swojej wspaniałej przeszłości.
Kolejna błyskawica przecięła niebo, na moment oświetlając ogromną cytadelę rzucającą
cień na miasto Kaas. Zbudowana przez niewolników i oddanych zwolenników, cytadela była zarazem pałacem i fortecą, niezdobytym miejscem spotkań Imperatora i dwunastki starannie dobranych Lordów Sithów, tworzących jego Mroczną Radę.
Dekadę temu, gdy Scourge po raz pierwszy przybył na Dromund Kaas, jeszcze jako młody
uczeń, poprzysiągł sobie, że pewnego dnia postawi stopę w dostępnych tylko wybranym
korytarzach cytadeli. Nie dostąpił jednak tego przywileju ani razu przez te wszystkie lata, jakie szkolił się w Akademii Sithów na obrzeżach miasta Kaas. Był jednym z najlepszych uczniów, chwalonym przez nauczycieli za potęgę w Mocy i fanatyczne oddanie tradycjom Sithów. Tylko że akolici nie mieli wstępu do cytadeli. Jej sekrety były zarezerwowane wyłącznie dla sług Imperatora i Mrocznej Rady.
Z wnętrza budynku niezaprzeczalnie emanowała mroczna potęga. Już jako akolita Scourge czuł tę czystą, trzaskającą energię każdego dnia. Korzystał z niej, skupiając umysł i ducha, by wypełniać nią swoje ciało i zyskać siłę, która by mu pomogła przetrwać brutalne sesje treningowe w Akademii.
Teraz, po niemal dwóch latach nieobecności, wrócił na Dromund Kaas. Stojąc na lądowisku, ponownie czuł Ciemną Stronę, przenikającą go aż do szpiku kości intensywnym żarem, który z nawiązką rekompensował dojmujący wiatr i lodowaty deszcz. Ale nie był już teraz zwykłym uczniem. Scourge powrócił do serca imperialnej potęgi jako pełnoprawny Lord Sithów.
Wiedział, że ten dzień w końcu nadejdzie. Po ukończeniu Akademii Sithów miał nadzieję na przydział na Dromund Kaas. Tymczasem posłano go na obszary graniczne Imperium, by pomógł
stłumić serię lokalnych powstań na świeżo podbitych planetach. Scourge podejrzewał, że była to swego rodzaju kara. Prawdopodobnie to jeden z instruktorów Akademii, zazdrosny o potencjał
błyskotliwego ucznia, zarekomendował wysłanie go jak najdalej od stolicy Imperium. Wszystko po to, żeby spowolnić jego wspinaczkę na szczyty sithańskiego społeczeństwa.
Niestety Scourge nie miał dowodów na poparcie tej teorii. Zresztą, nawet wygnany do