Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Dzem - List do m (pf)* * * * * * * *D¿em - List do M* * * * * * * *Mamo, pisze do ciebie wiersz,Moze ostatni, na pewno pierwszy...Gdy zakoDczyB si sezon oratoryjny 1750, w ramach którego prawykonana zostaBa Teodora, Handel po raz ostatni wyprawiB si do Rzeszy, której granice przekroczyB akurat w dniu [mierci Bacha (niewiele wcze[niej i jego |ycie znalazBo si podobno w niebezpieczeDstwie -w zwizku z wypadkiem powozu, którym podró|owaB przez Holandi)\par le\'bfy stwierdzi\'e6 dla pierwszych nier\'f3wnie wi\'eacej rozwojo-\par wych mo\'bfliwo\'9cci, ich los jest wprost uprzywilejowany...Pan Rudecki przetrwawszy bezsennie pierwszÄ… noc w swym pokoju wstaÅ‚ wczeÅ›nie nastÄ™pnego dnia – mimo upomnieÅ„ i protestów żony – ubraÅ‚ siÄ™ w...¿# Polon¿u orc#¿natus est, et ob¿¿t DCCCCLXXXIll1 (Rokuskiego 968 zosta³ ordynowany Jordan, pierwszy biskup wsce; zmar³ on w roku 984)Rocznik...Przez pierwsze sto metrów Moon taÅ„czyÅ‚a jak boja na fali, skupiaÅ‚a caÅ‚Ä… swÄ… uwagÄ™ na bronieniu siÄ™ przed zadeptaniem, potem Å›cisk zaczÄ…Å‚ siÄ™ rozrzedzać...Pokój! Dalsza sÅ‚użba w dyplomacji i policji! Lecz czyż nie jest to zmarnowanie dwóch trzecich armii? Po pierwsze, dla nikogo nie byÅ‚o tajnym, że wÅ›ród wojska,...Tymczasem przez bagno przetoczyÅ‚y siÄ™ dwa kolejne szturmy, oba zakoÅ„czone takÄ… samÄ… klÄ™skÄ… jak pierwszy – Irlandczycy nie tylko zatrzymywali natarcie...mocno upolityczniony, co sprawia, że wiele obszarów badawczych nauk spoÅ‚ecznych, które na pierwszy rzut oka majÄ… „neutralny", apolityczny charakter, mogÄ…...Na widok pierwszego trolloka poleciaÅ‚o jakieÅ› dwadzieÅ›cia strzaÅ‚, najdalsza spadÅ‚a sto kroków przed szeregiem atakujÄ…­cych bestii...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Skakał, stawał dęba i rżał, usiłując strącić intruza na ziemię. Pozostałe zwierzęta, szykujące się już do ataku, zawahały się i patrzyły ze zgrozą na szaleńcze wysiłki przewodnika. Oniemiali Mandorallen i Barak ściągnęli wodze, patrząc, jak Hettar pędzi dookoła pośród zamieci. Wreszcie Algar z posępną miną sięgnął do lewej łydki i wyrwał z buta długi, szeroki nóż. Znał konie i wiedział, gdzie uderzyć.
Pierwszy cios był śmiertelny. Zdeptany śnieg poczerwieniał, ogier po raz ostatni stanął dęba i zarżał. Krew pociekła mu z pyska. Potem opadł na drżące nogi, kolana ugięły się pod nim i runął na bok. Hettar zeskoczył bezpiecznie.
Stado hrulgin zawróciło i ze skowytem umknęło w śnieżycę.
Hettar z posępną miną wytarł śniegiem nóż i schował go do pochwy. Na moment położył dłoń na szyi martwego zwierzęcia, po czym rozejrzał się, szukając szabli, odrzuconej w szaleńczym skoku na grzbiet bestii.
Kiedy trzej wojownicy powrócili pod osłonę drzew, Mandorallen i Barak spoglądali na Hettara z głębokim respektem.
— To straszne, że sÄ… szalone — oÅ›wiadczyÅ‚ zadumany Algar. — ByÅ‚ taki moment... tylko moment... kiedy niemal do niego dotarÅ‚em i jechaliÅ›my razem. Potem wróciÅ‚ obÅ‚Ä™d i musiaÅ‚em go zabić. Gdyby udaÅ‚o siÄ™ je ujeździć... — UrwaÅ‚ i potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. — ZresztÄ…...
— Nie jeździÅ‚byÅ› chyba na czymÅ› takim? — spytaÅ‚ z niedowierzaniem Durnik.
— Nigdy nie miaÅ‚em pod sobÄ… takiego zwierzÄ™cia — odparÅ‚ cicho Hettar. — Chyba nigdy nie zapomnÄ™, jakie to uczucie.
Odszedł na bok i stał nieruchomo, zapatrzony w wirujące płatki śniegu.
Rozbili obóz pod osłoną sosen. Rankiem wiatr przycichł, choć śnieg wciąż padał gęsto, gdy ruszali w dalszą drogę. Sięgał już do kolan i konie męczyły się szybko.
Przekroczyli kolejny grzbiet i zjechali w dół, do następnej doliny. Silk rozglądał się z krytyczną miną.
— JeÅ›li wciąż bÄ™dzie padać, Belgaracie, caÅ‚kiem ugrzęźniemy — stwierdziÅ‚ ponuro. — ZwÅ‚aszcza że musimy ciÄ…gle siÄ™ wspinać.
— Teraz już nie — uspokoiÅ‚ go starzec. — Od tego miejsca pojedziemy dolinami. ProwadzÄ… do samego Prolgu, wiÄ™c możemy omijać szczyty.
— Belgaracie — rzuciÅ‚ przez ramiÄ™ Barak, który jechaÅ‚ na czele. — Tu sÄ… jakieÅ› Å›wieże Å›lady.
Wskazał linię odcisków stóp, biegnącą w poprzek ich ścieżki.
Starzec wyjechał naprzód i uważnie zbadał ślady.
— Algrothy — rzuciÅ‚ krótko. — Lepiej miejmy oczy otwarte.
Ostrożnie zjechali do doliny. Tu Mandorallen przystanął na chwilę, by wyciąć sobie nową kopię.
— Nie dowierzaÅ‚bym broni, która ciÄ…gle siÄ™ Å‚amie — wyznaÅ‚ Barak, gdy rycerz wróciÅ‚ na siodÅ‚o.
Mandorallen wzruszył ramionami, aż zaskrzypiała zbroja.
— Zawsze sÄ… jakieÅ› drzewa w pobliżu — stwierdziÅ‚.
Wśród sosen porastających dno doliny Garion usłyszał znajome szczekanie.
— Dziadku! — zawoÅ‚aÅ‚.
— SÅ‚yszaÅ‚em — odpowiedziaÅ‚ Belgarath.
— Jak sÄ…dzisz, ile ich jest? — spytaÅ‚ Silk.
— KoÅ‚o dziesiÄ™ciu.
— Osiem — poprawiÅ‚a ciocia Pol.
— JeÅ›li osiem ich tylko, czy ważą siÄ™ zaatakować? — zapytaÅ‚ Mandorallen. — Te w Arendii odwagÄ™ z liczby swej czerpaÅ‚y.
— MyÅ›lÄ™, że majÄ… w tej dolinie legowisko — odparÅ‚ starzec. — Każde zwierzÄ™ broni swojego domu. Ich atak jest prawie pewny.
— Musimy zatem je odszukać — stwierdziÅ‚ pewnie rycerz. — Lepiej zniszczyć je zaraz w polu, jakie sami wybrać zechcemy, niż zaskoczonym być ich puÅ‚apkÄ….
— Wraca do dawnych naÅ‚ogów — zauważyÅ‚ kwaÅ›no Barak, zwracajÄ…c siÄ™ do Hettara.
— Ale tym razem chyba ma racjÄ™ — stwierdziÅ‚ Algar.
— PiÅ‚eÅ› coÅ›, Hettarze? — spytaÅ‚ podejrzliwie Barak.
— Chodźmy, panowie! — zawoÅ‚aÅ‚ wesoÅ‚o Mandorallen. — Rozbijmy te bestie, abyÅ›my bez przeszkód mogli drogÄ™ swÄ… kontynuować.
I brnąc przez śnieg ruszył na poszukiwanie algrothów.
— Jedziesz, Baraku? — Hettar wyciÄ…gnÄ…Å‚ szablÄ™.
Barak westchnÄ…Å‚.
— Chyba tak — odpowiedziaÅ‚ żaÅ‚osnym tonem. SpojrzaÅ‚ na Belgaratha. — To nie powinno potrwać zbyt dÅ‚ugo. SpróbujÄ™ chronić moich krwiożerczych przyjaciół przed kÅ‚opotami.
Hettar roześmiał się.
— Robisz siÄ™ jeszcze gorszy od niego — zarzuciÅ‚ mu Barak, gdy obaj galopowali Å›ladem Mandorallena.