Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Wkrótce potem widziano, jak oba UFO wyłoniły się z wody i oddaliły z ogromną prędkością. Ten sam nurek potwierdził również, że w Shag Harbour znaleziono szczątki, które poddano badaniom w pewnym wojskowym ośrodku badawczym w Dartmouth w Nowej Szkocji.
Chris Styles odszukał następnie świadków, między innymi wojskowych, którzy dostarczyli argumentów przemawiających na korzyść tej niesamowitej historii. Dotarł do dokumentów w państwowych zasobach archiwalnych Kanady, a następnie w prywatnym archiwum ojca Michaela Burke-Gaffney'a,jezuity, astronoma i członka kanadyjskiej Narodowej Rady do Spraw Badań, który udostępnił mu materiały poufne. Ojciec Burke-Gaffney nie przyznaje się publicznie, że interesuje się UFO, ale jego korespondencja świadczy o czymś przeciwnym. Na przykład ciekawi go sprawa Shag Harbour, a także inny przypadek, który wydarzył się również w Nowej Szkocji, w Debert Mountain. Należy zaznaczyć, że region ten przez kilka lat obfitował w obserwacje UFO. W 1995 roku Chrisowi Stylesowi udało się zorganizować na niewielką skalę badania dna morskiego w Shag Harbour za pomocą sonaru. W badaniach tych wzięła udział sieć telewizyjna Paramount. Styles miał
nadzieję, niewielką wprawdzie, że uda mu się znaleźć jakieś szczątki. Niestety, niczego nie znaleziono, a analiza zapisów sonaru nie została do tej pory przeprowadzona.
Dziwny przypadek w Brazylii
W styczniu 1996 roku w regionie Minas Gerais w Brazylii, w pobliżu miasta Varginha, zdarzył się inny bardzo dziwny przypadek potwierdzony przez wielu świadków.
Niektórzy z nich mówią o zabranych rzekomo przez wojskowych istotach o niezwykłym wyglądzie. Tylko dwie osoby wspominają o lecącym bardzo nisko nad tym regionem UFO, natomiast samej katastrofy nikt nie widział.
Sceptycy lubią wskazywać na to, że pochodzące z Ameryki Południowej historie o UFO są bardzo często podkoloryzowane i udramatyzowane. Zauważono również, że podobne relacje w wykonaniu francuskich świadków są na ogół spokojne i zrównoważone. Za przykład może posłużyć przypadek Maurice'a Masse'a, który rzekomo spotkał na swoim polu lawendy sympatycznych maleńkich kosmitów zajętych zbieraniem ziół. Czy nie widzą Państwo, pytają sceptycy, że wszystko to jest efektem socjopsychologii? A tymczasem
przypadek Maurice'a Masse'a, podparty wynikami dochodzenia żandarmerii i analizą próbek śladów na ziemi, jak w Trans-en-Provence, uważany jest za wiarygodny.
Sprawę katastrofy w Varginha, nawet jeśli jest "podkoloryzowana", należy więc potraktować poważnie, tak ze względu na liczbę świadków (pod koniec 1996 roku około sześćdziesięciu, w tym kilkudziesięciu wojskowych, co jest faktem niebywałym), jak i z racji poziomu dochodzenia, które zresztą nie jest jeszcze zakończone. Odnotujmy, że gdyby chodziło w tym wypadku o zwykły żart, to jest w nim poważna luka: brak relacji o lądowaniu lub katastrofie UFO, mimo znacznej liczby świadków. A jednak trudno uwierzyć w tę historię nawet tym, którzy są do samej sprawy nastawieni przychylnie. Skoro już mamy uciec się do komentarza socjopsychologicznego, to niech brzmi on następująco: strzeżmy się wszelkich inscenizacji pozaziemskich! Oto wniosek, który pozwoli zrozumieć pożytek płynący z tego asekuranckiego wstępu.
Rzucająca się przede wszystkim w oczy oryginalna właściwość tego przypadku polega na tym, że miał on miejsce w dość zaludnionym regionie, bardzo blisko liczącego 180 000
mieszkańców miasta Varginha, oddalonego o 240 km od Rio de Janeiro. Pierwsze opisały zdarzenie trzy młode dziewczyny uważane za ważnych świadków. W sobotę 20 stycznia 1996
roku, w gorący dzień brazylijskiego lata, około godziny 15.30 szesnastoletnia Liliane Fatima Silva, jej czternastoletnia siostra Valquiria Aparecida Silva i ich dwudziesto dwuletnia koleżanka Latia Andrade Xavier, pracujące jako służące, wracały do domu znajdującego się w podmiejskiej dzielnicy Jardim Andere. Gdy szły przez nie zamieszkaną okolicę, napotkały dziwną skuloną istotę opierającą się o ścianę opuszczonego garażu. Miała kształt podobny do ludzkiego: głowę, tułów, cztery kończyny. Niedużego wzrostu (około metra) postać była naga. Jej skóra była ciemna i błyszcząca, pozbawiona całkowicie owłosienia. Miała dość dużą, łysą, straszną głowę z dużymi czerwonymi oczami bez źrenic i trzema wypukłościami u góry czoła (nie były to rogi!). U nasady szyi widoczne były grube żyły. Ręce napotkanej istoty miały po trzy palce, a nogi były proporcjonalnie większe od ludzkich. Wydzielała silną woń przypominającą amoniak. Gdy dziewczyny zbliżyły się do niej, odwróciła głowę w ich kierunku. Uciekły przerażone, myśląc, że spotkały demona. Kilka osób usłyszało krzyki i zaalarmowano straż pożarną. Przybyła ona na miejsce bardzo szybko, razem z wojskowymi.
Okoliczni mieszkańcy widzieli, jak złapano humanoida w sieć i załadowano na ciężarówkę.