Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Talia oparła się o ściany korytarza; teraz przyszła pora, by i ona mogła pogrążyć się we łzach.
- Talio? - Teren delikatnie dotknął jej łokcia.
- Bogini... och, Terenie, widziałam jej śmierć! Widziałam śmierć Ylsy!...
Jej twarz była mokra od łez, a jednak to nie był płacz, po którym następuje ukojenie. Dookoła Talii zaczęli gromadzić się pozostali Heroldowie; nie miała nawet czasu, by szczelnie ochronić swój mózg i cierpienie wszystkich stopiło się z jej cierpieniem. Myślała, że oblewa ją tlący się żar, że jest rozszarpywana na malutkie, rozwiewane wiatrem kawałeczki.
Do boku Talii przez ciżbę przedarł się Herold Kyril, za którym w trop podążała Królowa. Kyril chwycił dłoń Talii. Dzięki tej więzi zdołała osłonić się przed powodzią myśli zebranych wokół niej; dała jej nieco wytchnienia, choć nie przyniosła całkowitej ulgi. Własnej pamięci nie można było niczym odgrodzić.
- Wasza Wysokość! - wykrzyknął. - Oto druga osoba, której obecność wyczułem!
Selenay skorzystała z królewskiego przywileju i rozkazała wszystkim opuścić korytarz.
- Kyril... - powiedziała, gdy pozostała jedynie Talia
- możliwe, że ona jest w posiadaniu odpowiedzi... jej Darem jest empatia - stapia się w jedno z osobą, którą dotyka swą myślą.
Talia kiwnęła głową na potwierdzenie słów Selenay; cała jej twarz była mokra od łez, gardło zaś zbyt ściśnięte żalem, by mogła wydobyć z siebie choć słowo.
- Moja pani... - w tym Heroldzie o szarych jak żelazo włosach tkwiło coś, co natychmiast przyciągnęło uwagę Talii
- ... możliwe, że jesteś kluczem do uporania się z potworną rozterką. To prawda, potrafię usłyszeć myśli innych, lecz są to jedynie słowa. Wydając ostatnie tchnienie, Ylsa przekazała mi wiadomość, lecz ona nic dla mnie nie znaczy, nic! Lecz jeśli potrafisz sobie przypomnieć jej słowa, jedynie ty, z której mózgiem jej zlał się w jedno, będziesz znać sens rzuconych na wiatr słów. Czy możesz wyjaśnić nam ich znaczenie?
Obrazy straszliwej śmierci stanęły jej przed oczami aż nazbyt szybko, natychmiast przywodząc na myśl resztę przeżyć.
- Strzały... - wykrztusiła, każda cząsteczka jej ciała przeżywała ponownie agonię Ylsy - ... oznaczone czarnymi paskami strzały, które miała przy sobie, były metalowe i puste w środku. To, czego szukacie jest wewnątrz.
- “W brzechwie”, oczywiście! - westchnęła Selenay. - Miała na myśli brzechwy tych strzał!
Talia ścisnęła dłońmi tętniące bólem skronie, z całego serca żałowała, iż przymknąwszy powieki nie może ukryć się gdzieś w tym mroku, który tam się czaił.
- Kyril, czy Kris i Dirk znajdują się w rezydencji? - rozkazującym tonem odezwała się Selenay.
- Tak, Wasza Wysokość.
- W takim razie możemy porwać to, co dla nas zdobyła Ylsa, zanim komukolwiek nadarzy się okazja to odnaleźć. Talio, musisz jeszcze dla nas coś zrobić. Chodź za mną; a ty, Kyril, odszukaj Krisa i Dirka, i przyprowadź ich do mnie.
Selenay pokonała korytarz prawie biegiem, Talii nie pozostało nic innego, jak zapomnieć o potwornym bólu głowy i zmusić swe roztrzęsione nogi, aby dotrzymały kroku Królowej. Razem opuściły Kolegium i znalazły się w przeznaczonej wyłącznie dla królewskiej rodziny części Pałacu - pochodzącej jeszcze z czasów założenia Valdemaru. Królowa otworzyła drzwi do izby niewiele większej od szafy, okrągłej, z okrągłym stołem pośrodku. Dokładnie nad środkiem stołu zwieszała się z powały szczelnie osłonięta latarnia. Oświetlała spoczywającą na miękkiej podstawce kryształową kulę. Dookoła stołu stały wyściełane ławy z miękkimi oparciami. Gdy drzwi zamknęły się za ich plecami, panująca w izbie martwa cisza była najlepszym świadectwem, jak dobrze zabezpieczono ją przed hałaśliwym otoczeniem. U progu jej drzwi mogłoby dojść nawet do zamieszek, a przebywający w środku nie mieliby o tym zielonego pojęcia; nie dochodziło tu nawet ponure bicie Dzwonu Śmierci.
Talia opadła bez sił na jedną z miękkich ław, ściskając dłońmi wściekle bolące skronie i zamykając oczy przed rażącym światłem. Nie zaznała na długo spokoju. Drzwi otworzyły się ponownie; Talia uniosła obolałe powieki i zobaczyła Kyrila na czele jeszcze dwóch Heroldów; w wielkim pośpiechu obydwaj narzucili na siebie byle co. Serce ją zakłuło, gdy rozpoznała Dirka i niebiańsko pięknego Krisa. Siedli na ławie po lewej - Kris bliżej Talii; z prawej usiadł Kyril, mając u swego boku Selenay.
- Talio - powiedział Kyril. - Proszę cię, przebądź myślami ten sam szlak, którym już raz je wysłałaś tej nocy. Myślę, że być może dość świeży trop uczuć zaprowadzi cię na miejsce. To nie będzie łatwe; zmuszona będziesz wytężyć wszystkie siły i sądzę, iż to, co tam znajdziesz, może być dla ciebie jeszcze bardziej przygnębiające niż do tej pory. Spróbuję złagodzić skutki, lecz ponieważ twój Dar rządzi emocjami i zmysłami, bólu nie da się uniknąć. Zmysł Krisa widzenia na odległość będzie szedł razem z tobą; podaj mu rękę i nie puszczaj, póki ci nie powiemy. Z nim nawiąże więź Dirk, a Królowa odgrodzi was przed całym światem, by nieproszone myśli obcych nie rozpraszały waszej uwagi.
Podczas gdy on mówił, Kyril ujął jej bezwładną dłoń w swą rękę.
Nie miała nawet siły, by zdobyć się na odpowiedź, tylko oparła się o miękkie oparcie ławy i wprowadziła się ponownie w trans. Przeszkadzał jej w tym ból. Rozległ się szept i jakaś dłoń spoczęła na chwilę na ręce, którą trzymał Kris. “Selenay”, od niechcenia zaświtało jej w mózgu i ból ustąpił. Wróciła po własnych śladach, jakby wiedziona podwójną, wewnętrzną wizją: tropem kurzawy uczuć, któremu już raz pozwoliła się prowadzić i widzieć - dzięki Darowi Krisa - rzeczywiste, charakterystyczne punkty krajobrazu. Mrok w najmniejszym stopniu nie przytępiał jej zmysłu, gdyż wszystko wydawało się rozświetlone od wewnątrz, zwłaszcza rzeczy żywe. Czas stracił swój sens; nagle zaczęła rozpoznawać miejsca, w których już była. Ogarnął ją potworny lęk na myśl o tym, co na nią tam czeka.
Odnalezienie miejsca zasadzki było pewnie najgorszym przeżyciem, jakie ją spotkało w życiu.