Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Niektre obowizki pracodawcy, a wyjtkowo take i pracownika, maj charakter mieszany, to znaczy wicy nie tylko wobec drugiej strony stosunku pracy, ale take i wobec...– A obrona?– Obrona to nie cel, to tylko przejściowa forma działań, wymuszona przez przeciwnika...- Szarzy - kontynuował - polują za pomocą zarówno wzroku, jak i węchu, nocne ogary zaś tylko za pomocą węchu...poza tylko sam nie wiem gdzie i poza czym oni są tu ze KWIECIEŃ 2003 CZAPKA mną nie wiem kim są ale nienawidzę ich z całej duszy - Nie, na...Profilaktyka zaburze emocjonalnych to przede wszystkim uczenie dziecka rnych sposobw radzenia sobie w sytuacjach trudnych, a nie tylko ochrona dziecka przed...Twierdzenie o prawdopodobieDstwie logicznym zdania opiera si jednak nie tylko na owej konfrontacji zdaD, mwicej |e ze wzgldu na nie naszej hipotezie H przysBuguje prawdopodobieDstwo pGrace dała jej swój numer i dodała:- Proszę mu powiedzieć, że chce z nim mówić doktor Grace Mitowski i że zajmę mu tylko kilka minut..."Zarwno logicznie jak i metodologicznie - stwierdzaj Noah i Eckstein - pedagog porwnawcza powinna zajmowa si porwnywaniem nie tylko na poziomie narodu, rwnie i...124Odpowiadam wreszcie na drugie pytanie: Jaką korzyśćma z tego zły duch? Nie ma żadnej korzyści, on kieruje się tylko czystą perfidią...204nym, a nawet e odnonik taki jest denotowany w kadym jzyku przez jeden lub wicej leksemw (cho w pewnych wypadkach moe tylko na najoglniejszym poziomie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Ork dowodzący Grim Batol, niejaki Nekros Miażdżący Czaszki, ostatnio zaczynał coraz bardziej podejrzewać, że dni górskiej fortecy są policzone i zostało ich bardzo mało. Szalone po­głoski rozsiewane przez czarodzieja zaczęły żyć własnym życiem i rozrosły się poza jego wszelkie oczekiwania.
A teraz... a teraz orki miały dowód w osobie Rhonina. Mło­dy czarodziej odegrał swoją rolę. Pokazał Nekrosowi, że ła­two można przeniknąć do jego, wydawałoby się, bezpiecznej fortecy. Orczy dowódca z pewnością rozkaże opuścić Grim Batol.
Tak, Rhonin dobrze odegrał swoją rolę... a Krasus wiedział, że nigdy sobie nie wybaczy, iż wykorzystał człowieka w taki sposób.
Co pomyśli o nim jego ukochana królowa, kiedy dowie się prawdy? Ze wszystkich smoków to Alexstrasza najbardziej troszczyła się o młodsze rasy. Były dziećmi przyszłości, tak kiedyś powiedziała.
- Musiałem to zrobić - zasyczał.
A jednak... wizja z sadzawki nie tylko przypomniała mu o losie pionka, ale też wzbudziła ciekawość czarodzieja. Mu­siał wiedzieć więcej.
Pochyliwszy się nad sadzawką, Krasus przymknął oczy i skoncentrował się. Od dłuższego czasu nie kontaktował się z jednym z najbardziej użytecznych agentów. Jeśli wciąż żyje, na pewno wie, co dzieje się wewnątrz góry. Smoczy mag wyobraził sobie tego, z którym chciał rozmawiać, po czym z całą swoją mocą sięgnął myślami, żeby otworzyć połącze­nie między nimi.
- Usłysz mnie teraz... usłysz mój głos... musimy koniecznie porozmawiać... w końcu nadchodzi nasz dzień, cierpliwy przy­jacielu, dzień wolności i wybawienia... usłysz mnie... Rom...
SZESNAŚCIE
 
Podnieście go - zabrzmiał zwierzęcy głos. Mocne ręce schwyciły oszołomionego Rhonina za ramiona i uniosły go na nogi. Na jego twarz na­gle polała się woda, przywracając mu przytomność.
- Jego ręka. Ta. - Jeden z trzymających Rhonina uniósł jego lewe ramię. Ktoś złapał jego dłoń, uchwycił mały palec...
Rhonin krzyknął, kiedy pękła kość. Gwałtownie otworzył oczy. Odkrył, że spogląda w twarz starego orka, którą wyraź­nie poznaczyły lata wojowania. Ork nie wyglądał na zadowolonego z cierpienia człowieka, raczej na zniecierpliwionego, jakby wolał być gdzie indziej, zajmując się ważniejszymi spra­wami.
- Człowieku - zabrzmiało to jak przekleństwo. - Masz jed­ną szansę, aby przeżyć. Gdzie jest reszta twojej drużyny?
- Nie... - Rhonin zakaszlał. Ból złamanego palca wciąż przeszywał całe jego ciało. - Jestem sam.
- Uważasz mnie za głupca? - chrząknął przywódca. - Uważasz Nekrosa za głupca? Ile jeszcze palców ci pozostało, co? - Pociągnął za ten obok złamanego. - Wiele kości w cie­le. Wiele kości do połamania!
Rhonin myślał najszybciej, jak mu na to pozwalał ból. Już poinformował orka, że przybył sam, lecz to go najwyraźniej nie zaspokoiło. Co chciał usłyszeć Nekros? Że góra została zaatakowana przez armię? Czy to by go zadowoliło?
Oczywiście, może to utrzymać Rhonina przy życiu, dopó­ki nie wymyśli jakiegoś sposobu ucieczki.
Wciąż nie wiedział, co się stało, prócz tego, że mimo całej swojej ostrożności w jakiś sposób został oszukany przez Skrzydła Śmierci. Najwyraźniej smok chciał, żeby maga odnaleziono. Ale dlaczego? Miało to mniej więcej tyle sensu, jak pragnienie Nekrosa, żeby usłyszeć o obcych żołnierzach wałęsających się po jego fortecy!
Rhonin uznał, że o niejasnych planach Skrzydeł Śmierci pomyśli później. Teraz najważniejsze było własne życie.
- Nie! Nie... proszę... inni... nie jestem pewien, gdzie są... rozdzieliliśmy się...
- Rozdzieliliście się? Nie wierzę! Przybyłeś po nią, praw­da? Przybyłeś po królową smoków! To twoja misja, czaro­dzieju! Wiem o tym! - Nekros pochylił się nad nim, a jego oddech sprawił, że Rhonin niemal ponownie stracił przytom­ność. - Moi szpiedzy słyszeli! Słyszałeś, prawda, Kryllu?
- O tak, o tak, panie Nekrosie! Słyszałem wszystko!
Rhonin spróbował spojrzeć za orka, ale Nekros nie pozwolił mu zobaczyć tego, który mówił. Sam głos jednak mówił wie­le o tożsamości szpiega, zwłaszcza że ten Kryli musiał być goblinem, którego wcześniej słyszał.
- Mówię do ciebie, człowieku. Przybyłeś po smoka, prawda?
- Roz...
Nekros spoliczkował go, pozostawiając strużkę krwi spły­wającą z kącika ust Rhonina.
- Zaraz pójdzie następny palec! Przybyliście uwolnić smo­ka, zanim wasze armie dotrą do Grim Batol! Uznaliście, że chaos będzie wam służył, prawda?
Tym razem Rhonin już wiedział.
- Tak... tak myśleliśmy.
- Powiedziałeś „my”! To już drugi raz! - Triumfujący orczy przywódca przechylił się do tyłu.
Ranny mag po raz pierwszy zobaczył okaleczoną nogę Nekrosa. Nic dziwnego, że ten potężny ork dowodził hodow­lą smoków, zamiast prowadzić dziki oddział na wojnę.
- Widzisz, wielki Nekrosie? Grim Batol nie jest już bez­pieczne, mój wspaniały dowódco - zabrzmiał wysoki głos goblina. - Kto wie, ilu jeszcze wrogów czai się w niezliczonych tunelach? Kto wie jak długo jeszcze, zanim wojska So­juszu wyruszą na ciebie, a prowadzić ich będzie mroczny? Szkoda, że prawie wszystkie pozostałe smoki już znalazły się pod Dun Algaz! Nie możesz bronić góry z takimi małymi si­łami! Lepiej, jeśli wrogowie nie znajdą nas tutaj, niż gdyby­śmy zmarnowali tyle cennego...
- Powiedz mi coś, czego nie wiem, śmieciu! - Ork grubym palcem wskazał na pierś Rhonina. - On i j ego towarzysze przybyli za późno! Nie dostaniecie smoczycy ani jej młodych, człowieku! Nekros już to wszystko przewidział!
- Nie...
Kolejny policzek. Jedyną korzyścią z piekącego bólu obi­tej twarzy było to, że dzięki niemu czarodziej zapomniał o cier­pieniu związanym ze złamanym palcem.
- Możesz mieć Grim Batol, człowieku, choć nie jest dużo warte! Niech cała góra spadnie wam na głowy!
- Nekrosie... musisz... musisz skończyć z tym szaleństwem!
Rhonin poderwał głowę. Znał ten głos, choć słyszał go tyl­ko raz wcześniej.