Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.((Poprzez odpowiednie zestawienie papierów wartościowych w port­felu można obniżyć ryzyko całościowe w stosunku do ryzyka pojedynczego...W różnych miejscach tej książki ciągle pamiętaliśmy o tym, że pojedyncze osobniki mogą na różne finezyjne sposoby „oszukiwać” innych członków tej...Pierwotny kurs, jaki obrał, nim nas wykrył, wystawiał go na trwający dwadzieścia pięć minut pojedynek rakietowy...dziurawca, melisy lekarskiej, mity pieprzowej, ziela krwawnika - po 50gramw kadego z zi (1 czubat yk stoow dobrze wymieszanych zizalewamy 250...na ramionach i plecach znaczyły miejsca, gdzie wciskały się pasy...Spojrzałem na trupa...Jego specjalność to dynamika społeczna...matematykami, biologami? Przecież oni posiadają informacje...skarb, ten idiotyczny papier, nad którym się tak rozczulał...45
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Krew zdąŜyła zakrzepnąć w skorupę. Sean wyczuł smród zgnilizny.
„Nie Ŝyje od co najmniej dwudziestu godzin”, ocenił i podniósł się na kolana. Nie
musiał juŜ zachowywać ostroŜności. Podniósł ostroŜnie głowę trupa. Szyja zdąŜyła
juŜ stęŜeć od rigor mortis. Sean przyjrzał się twarzy i mruknął z ulgą. Upuścił głowę nieboszczyka na ziemię. Był to jakiś obcy.
– Job! – zawołał. – Claudia! – Był to krzyk rozpaczy. Sean puścił się pędem do
szałasu, w którym zostawił dziewczynę. Kryjówka była pusta. – Job! – Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem wokoło. – Claudia!
Na skraju polanki leŜało kolejne nagie ciało Murzyna. Sean podbiegł do niego.
Następny nieznajomy, mały, chudy męŜczyzna, którego czubek czaszki został
oderwany przez pocisk. Trup zaczynał juŜ gnić, brzuch napęczniał jak czarny,
błyszczący balon.
– Dwóch drani mniej – powiedział z goryczą Sean. – Dobra robota, Job.
Matatu podąŜał za Seanem i teraz sprawdzał szałas. Opuścił go po chwili i zaczął
badać grunt, zataczając coraz szersze koła wokół polanki. Sean i Pumula przyglądali mu się w milczeniu, stojąc w jednym miejscu, Ŝeby nie zadeptać śladów.
Po kilku minutach Matatu podbiegł do nich.
– To ta sama shifta, która nas tropiła. Otoczyli szałas i napadli jednocześnie ze
wszystkich stron. Job zastrzelił dwóch z banduki, zostało piętnastu. – Podał Seanowi puste łuski. – Wywiązała się bójka, ale i tak ich zabrali ze sobą.
– A panienka? – Sean obawiał się odpowiedzi.
– Ndio – odparł w swahili Matatu. – Tak, ją takŜe zabrali. Nadal kuleje, ale
dwóch męŜczyzn poprowadziło ją pomiędzy sobą. Cały czas wyrywała się im. Job i
Dedan zostali pobici i chyba związano im ręce. Ich krok jest niepewny. – Matatu
wskazał na ciała. – Zdarli z trupów mundury, buty i zabrali im banduki. Poszli w
tamtą stronę. – Wskazał na przesmyk.
– Kiedy? – zapytał Sean.
– Wczoraj, wcześnie. Chyba napadli na obóz o świcie.
Sean skinął ponuro głową, ale w jej środku mu coś krzyczało. „Claudia, BoŜe,
jeśli spadnie ci chociaŜ włos z głowy, to wypruję im za to flaki”.
– Podejmujemy pościg – polecił. – W drogę!
Pumula pobiegł do czółna po sprzęt i manierki z wodą. Sean mocował się jeszcze z plecakiem, gdy ruszyli biegiem w drogę. ZnuŜenie spowodowane na wpół nie
przespaną nocą i wiosłowaniem znikło jak ręką odjął. Pełen złości czuł się silny i niestrudzony.
Po pierwszym kilometrze przyjęli tempo zwiadu Skautów. Trop był wciąŜ stary i
Sean nie musiał się obawiać zasadzki. Polegał całkowicie na Matatu, którego
zadaniem było wyszukiwać oznaki ukrytej miny czy innej zasadzki, mającej na celu
powstrzymanie pościgu. Biegli w szeregu, w tempie niewiele wolniejszym niŜ w
olimpijskim maratonie.
Przed oczyma Seana tańczył obraz Claudii dodając sił w biegu.
Matatu powiedział, Ŝe jest ich piętnastu. MęŜczyzn musiało pociągać białe ciało
Claudii. Jak dotychczas nie znaleźli Ŝadnych śladów świadczących, Ŝe zatrzymali się gdzieś, Ŝeby się z nią zabawić. Sean bez cienia wątpliwości przyjął wyjaśnienia
Matatu, Ŝe napastnicy napadli na obóz o świcie, zajęli go siłą i pogodzili się z
własnymi stratami. Wyglądało na to, Ŝe bardziej im zaleŜało na więźniach niŜ na
pomszczeniu własnych ludzi. Poza kilkoma uderzeniami kolbą Job i Dedan wyszli z
walki bez powaŜniejszych ran. Sean martwił się jednak przede wszystkim o Claudię.
Zmusili ją do marszu mimo nadweręŜonej nogi. To mogło jedynie pogorszyć stan
kolana, a nawet spowodować trwałe kalectwo. Jeśli Claudia będzie opóźniała marsz,
męŜczyźni staną się niecierpliwi i mogą uciec się do przemocy. Wszystko zaleŜało od tego, jak bardzo był im potrzebny biały więzień, najpewniej jako zakładnik w
przetargach z którymś z zachodnich krajów. WaŜne takŜe było, kim są: Ŝołnierze
Frelimo czy partyzanci Renamo, a moŜe zwykli bandyci. Nie bez znaczenia było
równieŜ, kto nimi dowodzi i jaki ma posłuch wśród swoich ludzi, ale jakkolwiek na to patrzeć, Sean wiedział dobrze, Ŝe Claudia znalazła się w śmiertelnym
niebezpieczeństwie.
Czy napastnicy wiedzieli, Ŝe będą ścigani? Musieli odczytać ślady prowadzące do
wioski i wiedzieli, Ŝe trzej męŜczyźni – nie, z Szefem, czterej – oddalili się od reszty grupy. Odpowiedź brzmiała: tak. Prawdopodobnie oczekiwali pościgu i mogło ich to
uczynić niebezpiecznie podejrzliwymi.
Sama Claudia nie była najlepszym obrońcą własnego bezpieczeństwa. Bez trudu
mógł sobie wyobrazić, jak wykłóca się z nimi domagając się swoich praw i
odmawiając wykonywania poleceń. Mimo przejmującej troski, Sean uśmiechnął się
na myśl o dziewczynie. Napastnicy pewnie spodziewali się, Ŝe pojmali jakieś potulne dziewczątko, ale szybko się przekonają, Ŝe mają w swoich rękach prawdziwą
tygrysicę.
Uśmiech pierzchł. Sean był pewien, Ŝe Claudia będzie postępowała dokładnie w
sposób, który rozzłości napastników i zmniejszy jej szansę przetrwania. Jeśli
przywódca grupy nie jest silnym człowiekiem, Claudia doprowadzi go do stanu, w
którym będzie musiał udowodnić swoją władzę nad ludźmi. Afrykańskie
społeczeństwo jest patriarchalne. Dowódca znienawidzi kobietę, która sprzeciwia się jego woli. Jeśli to ta sama grupa, która zlikwidowała wioskę, to pokazali juŜ, Ŝe
potrafią być okrutni.
„Kotku, choć raz trzymaj swoją śliczną buzię na kłódkę”, błagał ją w myślach.
Biegnący przed nim Matatu zatrzymał się i wskazał na coś ręką. Sean stanął obok
niego.
– Tutaj odpoczywali. – Matatu pokazał miejsce, gdzie grupa siedziała w cieniu
zagajnika młodych drzewek.
W pyle ziemi widać było kilka rozgniecionych niedopałków. Matatu wskazał na
białe nacięcia na drzewach, z których zostały ścięte gałęzie. Mniejsze gałązki zostały odcięte i porzucone. Listki były juŜ wysuszone, co potwierdzało ocenę Matatu, Ŝe
napad miał miejsce wczoraj rano.
Sean przez chwilę nie potrafił pojąć, po co naścinano gałęzi. Dopiero Matatu mu
wyjaśnił.
– Zbudowali mushela dla panienki. – Sean skinął głową z ulgą. Claudia ze swoją
nadweręŜoną nogą opóźniała marsz, ale zamiast uwolnić się od kłopotu za pomocą
kuli w tył głowy, napastnicy zbudowali dla niej nosze. Była to dobra wiadomość i
Sean na nowo ocenił szansę Claudii na przetrwanie. Dziewczyna miała większą
wartość dla bandytów, niŜ Sean przypuszczał.
Największe zagroŜenie miało miejsce wieczorem poprzedniego dnia, kiedy grupa
rozbiła się obozem na nocleg. MęŜczyźni mieli cały dzień, Ŝeby przyjrzeć się