Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- ProszÄ™ coca-colÄ™.
Odeszła. Olivia nie odrywała oczu od promiennej nastolatki. Nie wiadomo czemu przypomniała jej się biedna Cassandra.
Pewnie tylko dlatego, że była w zbliżonym wieku. Cassandra była o wiele ładniejsza. A potem, patrząc na trzy dziewczyny na scenie, zadała sobie oczywiste w tej sytuacji pytanie: Czy jedna z nich jest moją córką?
Szukała w ich twarzach jakiegoś podobieństwa i nie znalazła. Oczywiście to nie miało żadnego znaczenia. Zdawała sobie z tego sprawę. Kelnerka przyniosła colę. Olivia jej nie tknęła. Nie zamierzała pić z żadnej z tych szklanek.
Po dziesięciu minutach dziewczyny znów się zmieniły. Pojawiła się następna nowa dziewczyna. Zapewne pracowały w piątkę - trzy na scenie, dwie odpoczywają, na zmianę. Może w szóstkę. Pomyślała o mężu, o tym, czy tutaj dotrze. Był taki pewny siebie, kiedy mówił, że zrobi to z łatwością, a może udawał pewność siebie, żeby dodać jej otuchy?
Tańcząca na trzeciej pozycji zaczęła obrabiać faceta w tak kiepsko dopasowanym tupeciku, że wyglądał jak zapinany na ekler. Pewnie wciska mu ulubiony tekst o tym, że dorabia sobie tutaj, żeby móc studiować, pomyślała Olivia. Zawsze zdumiewało ją to, że faceci podniecają się na myśl o tym, że dziewczyna jest studentką. Czyżby potrzebowali czegoś czystego, co zrównoważyłoby ich brudne myśli?
Dziewczyna, która tańczyła przy pierwszej rurze, kiedy Olivia weszła, wróciła z zaplecza. Podeszła do mężczyzny któremu z ust sterczało kurze skrzydełko. Wypluł je i otarł dłonie o dżinsy. Dziewczyna wzięła go za rękę i zniknęli w kącie. Olivia chciała pójść za nią. Chciała złapać wszystkiej te dziewczyny i wyciągnąć je na słońce.
Dość.
Dała kelnerce znak, żeby przyniosła rachunek. Kelnerka porzuciła grupkę roześmianych miejscowych.
- Trzy pięćdziesiąt - powiedziała.
Olivia wstała, sięgnęła do torebki i wyjęła piątkę. Już miała1 dać ją kelnerce, już miała opuścić to mroczne, okropne miejsce, gdy tancerki znów się zmieniły. Z zaplecza wyszła nowa dziewczyna.
Olivia zamarła. Potem z jej ust wyrwał się cichy jęk.
- Proszę pani, wszystko w porządku? - spytała kelnerka. Na scenie Kimmy zajmowała miejsce numer trzy.
- ProszÄ™ pani?
Pod Olivią ugięły się nogi. Usiadła z powrotem.
- Proszę następną colę.
Nawet nie tknęła poprzedniej, ale jeśli ten fakt zdziwił kelnerkę, to nic nie dała po sobie poznać. Olivia patrzyła jak urzeczona. Przez kilka sekund pozwoliła się nieść fali różnych emocji. Żalu, oczywiście. Smutku na widok Kimmy po tylu latach wciąż tańczącej na scenie. Poczucia winy z powodu tego, że musiała ją zostawić. Czuła jednak też radość na widok starej przyjaciółki. W ciągu ostatnich tygodni Olivia odwiedziła kilka stron internetowych, próbując ustalić, czy Kimmy wciąż tańczy. Niczego się nie dowiedziała. Miała nadzieję, że Kimmy odeszła z zawodu. Teraz poznała prawdę: Kimmy po prostu nie była atrakcją zasługującą na wzmiankę.
Olivia nie była w stanie się ruszyć.
Wbrew temu, co można by przypuszczać, jak prowadzi się tego rodzaju życie, nie jest trudno nawiązać przyjaźnie. Większość dziewcząt naprawdę się lubi. Są jak towarzysze broni zwierający szeregi, żeby pozostać przy życiu. Jednak nie było drugiej takiej jak Kimmy Dale. Kimmy była jej najlepszą przyjaciółką, jedyną, za którą nadal tęskniła, o której wciąż myślała, z którą chciałaby porozmawiać. Kimmy ją rozśmieszała. Kimmy nie pozwoliła jej zażywać kokainy, Kimmy trzymała w przyczepie mieszkalnej broń, co w końcu ocaliło życie Olivii.
Olivia uśmiechnęła się w ciemności. Kimmy Dale, fanatyczka czystości, czasem jej partnerka w tańcu, jej powierniczka.
A potem poczucie winy i smutek znów doszły do głosu.
Minione lata nie były łaskawe dla Kimmy Dale, ale dla kogo były? Jej skóra zwiotczała. Miała zmarszczki wokół oczu i ust. Uda usiane sinymi plamkami. Za mocno się malowała, jak jedna z „weteranek", którymi bały się zostać. Tego obawiały się najbardziej: że staną się weterankami nie rozumiejącymi, że pora już zejść ze sceny.
Taniec Kimmy niewiele się zmienił - te same kroki, teraz nieco wolniejsze ruchy, bardziej letargiczne. Te same wysokie czarne buty, które zawsze najbardziej lubiła. Kiedyś Kimmy potrafiła rozruszać tłum lepiej niż jakakolwiek dziewczyna - miała niesamowity uśmiech - lecz ten gdzieś znikł. Olivia nie ruszała się z krzesła.
Kimmy myśli, że ja nie żyję.
Zastanawiała się, jak Kimmy zareaguje na widok... ducha? Olivia nie wiedziała, co robić. Czy powinna się pokazać, czy też pozostać w cieniu, odczekać kolejne trzydzieści minut i wymknąć się tak, by Kimmy jej nie zauważyła?
Siedziała, obserwując swoją najlepszą przyjaciółkę i zastanawiając się nad następnym krokiem. Był oczywisty. Wszystko stawało się jasne. Pakt z Emmą został zerwany. Yates i Dollinger znali jej prawdziwe nazwisko. Nie miała powodu, aby nadal się ukrywać. Nie miała już kogo chronić, a może, tylko może, pozostał jeszcze ktoś, kogo mogła uratować.
Kiedy Kimmy kończyła swoją zmianę, Olivia skinęła na kelnerkę.
- Ta tancerka po prawej - powiedziała.
- Ta czarna?
- Tak.
- Nazywamy jÄ… Magie.
- W porządku, dobrze. Chcę mieć z nią prywatny pokaz. Kelnerka uniosła brew.
- Na zapleczu?
- Właśnie. W pokoju.
- Pięćdziesiąt dolców ekstra.
- Żaden problem - powiedziała Olivia.
Podjęła pieniądze z bankomatu. Teraz dała dziewczynie dziesiątkę za fatygę.
Kelnerka wepchnęła banknot w dekolt i wzruszyła ramionami.