Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Niech ktoś mi pomoże!
Sparhawk stanął u boku zapłakanego chłopca. Z jego oczu również płynęły strumienie łez. Upuścił swój miecz i odebrał broń Talenowi.
- Zrób to tak - powiedział rzeczowym tonem, jakby udzielał instrukcji w czasie ćwiczeń.
Potem chłopiec i rycerz, stojąc po obu stronach kwiczącego Adusa, ujęli miecz. Ich dłonie spotkały się na rękojeści.
- Nie śpieszmy się, dostojny panie - wycedził Talen przez zaciśnięte zęby.
- Nie musimy - przyznał Sparhawk. - Nie musimy się śpieszyć.
Adus wrzeszczał, a oni powoli wbijali w niego miecz. Wrzask urwał się, gdy bydlak puścił ustami fontannę krwi.
- Litości! - wybełkotał.
Talen i Sparhawk z ponurymi minami obrócili miecz w jego ciele.
Adus jeszcze raz wrzasnął, waląc głową o podłogę i wybijając piętami szybki rytm na kamiennej podłodze. Wyprężył się w łuk, chlusnął krwią i opadł bezwładnie.
Zapłakany Talen rzucił się na martwego bydlaka, chcąc wydrapać mu oczy. Sparhawk pochylił się, delikatnie podniósł chłopca i zaniósł do miejsca, gdzie leżał Kurik.
ROZDZIAŁ 29
W oświetlonym pochodniami korytarzu nadal toczyła się walka, słychać było szczęk stali, krzyki, wrzaski i jęki. Sparhawk wiedział, że musi ruszać przyjaciołom na pomoc, ale stał w miejscu oszołomiony potwornością ostatnich wydarzeń. Talen klęczał obok Kurika, szlochając i waląc pięścią w kamienną obok ciała podłogę.
- Muszę iść - rzekł pandionita do chłopca. Talen nie odpowiedział.
- Bericie, chodź tutaj! - zawołał rycerz. Młody adept sztuki rycerskiej wyszedł ostrożnie z wnęki, trzymając topór w pogotowiu.
- Pomóż Talenowi - powiedział Sparhawk. - Zabierz Kurika do środka. Berit wpatrywał się z niedowierzaniem w leżącego giermka.
- Rusz się, chłopcze! - polecił ostro Sparhawk. - I zaopiekuj się Sephrenią.
- Sparhawku! - krzyknął Kalten. - Nadciągają następni!
- Już idę! - Rycerz spojrzał na Talena. - Muszę wracać - powtórzył.
Chłopiec uniósł zapłakaną twarz, na której pojawił się wyraz dzikiego okrucieństwa.
- Zabij ich, dostojny panie! Zabij ich wszystkich!
Sparhawk skinął głową. ,,To choć trochę pomoże Talenowi - pomyślał wracając po swój miecz. - Gniew jest dobrym lekarstwem na rozpacz”. Podniósł miecz i odwrócił się czując, jak z wściekłości zasycha mu w gardle. Idąc do Kaltena, rozłupywał napotkanych po drodze żołnierzy.
- Cofnij się - rzekł do przyjaciela chłodnym tonem. - Idź odsapnąć.
- Czy jest jakaś nadzieja? - zapytał Kalten, odparowując pchnięcie zemoskiej włóczni.
- Nie.
Nadciągnęła mała grupa żołnierzy, bez wątpienia jeden z oddziałów, który próbował zwabić rycerzy w boczne korytarze. Sparhawk ruszył na nich z pełną determinacją. Dobrze było walczyć. Walka wymaga skupienia, odpędza żal i smutek. Sparhawk natarł na Zemochów. Czuł, że w jakiś tajemny sposób dopełniały się prawa natury. Kurik nauczył go każdego ruchu, każdej technicznej sztuczki, którą teraz wcielał w czyn. Sparhawk wściekły po śmierci przyjaciela był jak bezlitosna karząca ręka sprawiedliwości. Kalten zdawał się zaszokowany jego okrucieństwem. Pięciu żołnierzy zginęło niemal w mgnieniu oka. Ostatni rzucił się do ucieczki, ale Sparhawk szybko przełożył miecz do drugiej ręki, pochylił się i podniósł zemoską włócznię.
- Zabierz to z sobą! - zawołał za uciekającym. Zamachnął się i rzucił. Włócznia utkwiła żołnierzowi w plecach pomiędzy naramiennikami.
- Dobry rzut - pochwalił Kalten.
Sparhawk nadal czuł żądzę mordu. Zawrócili do zakrętu korytarza, gdzie Tynian i Ulath powstrzymywali żołnierzy, którzy w odpowiedzi na wezwanie Adusa wdzierali się do labiryntu od strony sali tronowej.
- Zostawcie ich mnie - rzekł Sparhawk ponurym tonem.
- Co z Kurikiem? - spytał Ulath.
Sparhawk pokręcił głową i ponownie przystąpił do wycinania Zemochów w pień. W kałużach krwi brnął naprzód, przyjaciołom pozostawiając dobijanie rannych.
- Stój, dostojny panie! - krzyknął Ulath. - Uciekają!
- Za mną, szybko! - odkrzyknął Sparhawk. - Możemy ich jeszcze dopaść!
- Zostaw ich!
- Nie!
- Każesz czekać Martelowi, Sparhawku - przypomniał Kalten ostro.
Kalten czasami udawał głupka, ale tym razem jego interwencja natychmiast przywróciła Sparhawka do porządku. Zabijanie względnie niewinnych żołnierzy było w końcu zwykłą igraszką w porównaniu z ostateczną rozprawą z renegatem Martelem.
Sparhawk stanął w miejscu.
- W porządku - dyszał ciężko, bliski wyczerpania - wracajmy. I tak musimy przedostać się za tę zasuwaną ścianę, nim żołnierze powrócą.
- Czy czujesz się choć trochę lepiej? - zapytał Tynian, gdy ruszyli z powrotem.
- Nie - powiedział Sparhawk. Minęli ciało Adusa.