Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Obaj siedzieli teraz okrakiem na murze.
- Dobra robota, majorze Allcott-Price - powiedział Bourne trzymając w ręku mały,
okrągły mikrofon i mierząc ponownie z pistoletu w głowę mordercy. - Już niedługo. Na
twoim miejscu zbadałbym teren.
Ponaglany przez Conklina kierowca taksówki pędził drogą na Yictoria Peak. Minęli
rozbity samochód stojący na poboczu;
nie pasował do tego eleganckiego otoczenia - Aleks wzdrygnął się na myśl o wypadku
drogowym.
- Dom jest tutaj! - krzyknął człowiek z CIA. - Na litość boską, niech się pan
pospieszy. Jedźmy do...
Nie dokończył - nie mógł. Drogę przed nimi wypełnił huk wybuchu, a noc stała się
nagle jasna. Ogień i kamienie rozprysnęły się na wszystkie strony - najpierw runęła spora
część muru, a następnie wielka żelazna brama, która niesamowitym, spowolnionym ruchem
zwaliła się do przodu, prosto w płomienie.
- O, mój Boże, miałem rację - powiedział cicho Aleksander Conklin. - Delta wrócił.
Chce umrzeć. I umrze.
ROZDZIAŁ 32
Jeszcze nie! - ryknął Jason Bourne, gdy kawałki muru rozleciały się po wspaniałym
ogrodzie obsadzonym rzędami bzu i róż. - Powiem ci, kiedy - dodał pospiesznie trzymając w
wolnej ręce mały, okrągły mikrofon.
Morderca mruknął, znów odezwały się w nim pierwotne instynkty;
pragnienie zabijania było równie silne jak pragnienie przeżycia, a oba wzajemnie od
siebie uzależnione. Znajdował się na skraju obłędu i tylko lufa pistoletu Delty
powstrzymywała go od szaleńczego ataku. Jednak nadal pozostał człowiekiem i lepiej było
próbować ocalić życie, niż skazać się na śmierć nie dotrzymując zobowiązania. Ale kiedy,
kiedy? Nerwowy tik znowu pojawił się na twarzy Allcotta-Price'a, a dolna warga wykrzywiła
się, kiedy wrzaski i krzyki biegających w panice ludzi wypełniły ogród. Ręce zamachowca
drżały, gdy przyglądał się Delcie w bladym, migającym świetle odległych płomieni.
- Nawet o tym nie myśl - powiedział człowiek z ,,Meduzy". - Jeżeli się ruszysz, jesteś
trupem. Poznałeś mnie, więc wiesz, że nie ma odwołania. Jeżeli to zrobisz, to na własną
odpowiedzialność. Przełóż nogę przez mur i bądź gotowy do skoku, kiedy ci powiem. Nie
wcześniej.
Bez uprzedzenia Bourne przysunął nagle mikrofon do ust i nacisnął włącznik. Gdy
mówił, jego nagłośnione słowa zadudniły pełnym grozy echem po całym terenie, a jego
przenikliwy, donośny głos, towarzyszący grzmotom eksplozji, brzmiał jeszcze bardziej
złowieszczo dzięki swej prostocie i opanowaniu.
- Wy, piechota morska. Ukryjcie się i trzymajcie od tego z daleka. Nie jest to wasza
walka. Nie umierajcie za ludzi, którzy was tu ściągnęli. Oni mogą was poświęcić, tak jak
poświęcili mnie. Nie ma w tym żadnych wyższych racji, nie wchodzi tu w grę ani obrona
terytorium, ani honor waszej ojczyzny. Jesteście tutaj tylko dla ochrony zbrodniarzy. Jedyna
różnica między nami polega na tym, że mnie także wykorzystano, ale teraz chcą mnie zabić,
bo wiem, czego oni się dopuścili. Nie gińcie za tych ludzi, nie są tego warci. Daję wam moje
słowo, że nie będę do was strzelał, ale pod warunkiem, że wy nie będziecie strzelać do mnie,
bo wtedy nie będę miał wyboru. Ale jest tu także człowiek, który nie zamierza wchodzić w
żadne układy...
Wybuchła strzelanina zagłuszając jego głos; w stronę niewidzialnego mówcy na
murze posypał się grad pocisków. Delta był gotowy; to musiało się stać. Jeden z
manipulatorów bez twarzy i nazwiska wydał rozkaz, który został wykonany. Jason sięgnął do
plecaka i wyjął odbezpieczony wcześniej trzydziestopięciocentymetrowy miotacz granatów z
gazem łzawiącym. Był on w stanie roztrzaskać grube szkło z odległości czterdziestu pięciu
metrów. Bourne wycelował i pociągnął za spust. Znajdujące się trzydzieści metrów dalej