Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Podczas tych spotkaÅ„ z karawanami, ciÄ…gle miaÅ‚em przed oczyma postać ojca Desideriego*, któremu przed ponad dwustu laty udaÅ‚o siÄ™ dotrzeć z podobnÄ… karawanÄ…...W sobotnie popoÅ‚udnia nastÄ™puje sÄ…siedzkie zbliżenie, kiedy pierzaste rzutki przelatujÄ… ponad żywopÅ‚otami, kiedy uciekajÄ… kotki lub szczeniaki...Drugi, Franciszek Czarnecki, czeÅ“nik i pose³ wo³yñski na sejmie w roku 1746, zatamowa³ activitatem izbie poselskiej przez dwa dni, ¿e Wielkopolanie podali projekt...norton andre, czary swiata czarownicW centrum pomieszczenia, na kamiennym palenisku, pÅ‚onÄ…Å‚ ogieÅ„, ponad którym wisiaÅ‚ potężny kocioÅ‚...Tym sposobem podejÅ›cie na wysokość szeÅ›ciuset metrów zajęło nam ponad cztery godziny, a wÄ…tpiÄ™ aby przebyty dystans na mapie wyniósÅ‚ wiÄ™cej niż trzy...Tymczasem przez bagno przetoczyÅ‚y siÄ™ dwa kolejne szturmy, oba zakoÅ„czone takÄ… samÄ… klÄ™skÄ… jak pierwszy – Irlandczycy nie tylko zatrzymywali natarcie...kilkuset mieszkanców; ani zbrodnie na wileñskim oddziale "Kmicica" (ponad 70 podstêpniezamordowanych partyzantów AK); ani mord na Polakach w...LiczbÄ™ prac naukowych poÅ›wiÄ™conych hitlerowskiemu „ostatecznemu rozwiÄ…zaniu" szacuje siÄ™ ostrożnie na ponad 10 tysiÄ™cy...Stopniowo, wraz ze wschodz¹cym ponad drzewami s³oñcem, opuszcza³o j¹ poczucie czyjejœ obecnoœci za plecami...Czy naprawdÄ™ mógÅ‚ tego dokonać ze schowka? - WszÄ™dzie mam przeÅ‚Ä…czniki awaryjne! - obwieÅ›ciÅ‚ i wczepiÅ‚ dwa pazury w panel nad gÅ‚owÄ…...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

W typowej dla Doliny Lodowego Wichru zimie pojawiła się nieoczekiwana przerwa, rzadka styczniowa odwilż. Bruenor spoglądał podejrzliwie przez długą chwilę na swą córkę. - Zamierzasz wyjść tego dnia? - spytał.
- Jeśli mogę - odpowiedziała Catti-brie. - Jaskinia zaciska się już wokół mnie, a wiatr nie jest taki zimny.
- Powiem, żeby jakiś krasnolud czy dwóch z tobą poszło -zaproponował Bruenor.
Catti-brie, uważając, że to może być jej szansa na napotkanie drowa, obruszyła się na tę myśl. - Oni wszyscy naprawiaj ą s woj e drzwi! - odparła ostrzej, niż zamierzała. -Nie kłopocz ich kimś takim jak j a!
Bruenor zmrużył oczy. - Jesteś za bardzo uparta.
- Mam to po tatusiu - Catti-brie powiedziała z mrugnięciem, które powstrzymało jakiekolwiek dalsze argumenty.
- Uważaj więc na siebie - zaczął Bruenor. -1 trzymaj...
- ...jaskinie w zasięgu wzroku! - dokończyła za niego Catti-brie. Bruenor odwrócił się i tupiąc wyszedł z jaskini. Mamrotał bezradnie i przeklinał dzień, w którym wziął to ludzkie dziecko za córkę. Catti-brie tylko zaśmiała się na tę stale powtarzającą się reakcję.
Znów Guenwyvar pierwsza napotkała kasztanowowłosą dziewczynę. Catti-brie poszła prosto w stronę góry i przedzierała się przez zachodnie szlaki, gdy zauważyła czarną panterę nad sobą, obserwującą ją ze skalnej iglicy.
- Guenhwyvar - zawołała dziewczyna, przypominając sobie imię, którego użył drow. Pantera warknęła i zeskoczyła z iglicy.
- Guenhwyvar? - powtórzyła Catti-brie, mniej pewnie, bowiem pantera była już tylko tuzin kroków dalej. Guenhwyyar podniosła uszy na drugi odgłos swojego imienia i napięte mięśnie kocicy wyraźnie się rozluźniły.
Catti-brie zbliżała się powoli, stawiając ostrożnie i powoli stopy. - Gdzie jest mroczny elf, Guenhwyvar?.- spytała cicho. -Możesz mnie do niego zaprowadzić?
-A dlaczego chcesz do niego iść? - dobiegło z tyłu pytanie.
Catti-brie znieruchomiała, przypominając sobie przyjemny, melodyjny głos, po czym powoli odwróciła się w stronę drowa. Był tylko trzy kroki za nią. Catti-brie nie miała pojęcia, co powiedzieć, zaś Drizzt, znów pogrążony we wspomnieniach, stał cicho, obserwując i czekając.
- Jesteś drowem? - spytała Catti-brie, gdy cisza stała się nie do zniesienia. W chwili gdy usłyszała swoje słowa, złajała się w myśli za tak głupie pytanie.
- Jestem - odparł Drizzt. - Co to dla ciebie znaczy? Catti-brie wzruszyła ramionami, słysząc dziwne pytanie. -
Słyszałam, że drowy są złe, ale ty na takiego nie wyglądasz.
- A więc podjęłaś wielkie ryzyko, przychodząc tu sama -stwierdził Drizzt. - Nie obawiaj się jednak - dodał szybko, widząc nagły niepokój dziewczyny. - Nie jestem zły i nie skrzywdzę cię. - Po miesiącach spędzonych samotnie w wygodnej, lecz pustej jaskini, Drizzt nie chciał, by spotkanie zakończyło się tak szybko.
Catti-brie przytaknęła, wierząc w jego słowa. -Nazywam się Catti-brie - powiedziała. - Moim ojcem jest Bruenor, Król Klanu Battlehammer.
Drizzt przekrzywił z zaciekawieniem głowę.
- Krasnoludy - wyjaśniła Catti-brie, wskazując na dolinę. Mówiąc to, zrozumiała zakłopotanie Drizzta. - On i.ie jest moim prawdziwym tatą- rzekła. - Bruenor wziął mnie, gdy byłam jeszcze dzieckiem, kiedy moi prawdziwi rodzice zostali...
Nie mogła dokończyć, lecz Drizzt, rozumiejąc jej ból, wcale tego od niej nie wymagał.
- Jestem Drizzt Do'Urden - wtrącił się drow. - Miło cię poznać Catti-brie, córko Bruenora. Dobrze jest mieć kogoś, z kim można porozmawiać. Przez te wszystkie zimowe tygodnie miałem tylko Guenhwyvar, kiedy tylko była w pobliżu, a ona oczywiście nie mówi zbyt dużo!
Uśmiech Catti-brie niemal sięgnął jej uszu. Zerknęła przez ramię na panterę, rozłożoną teraz leniwie na ścieżce. - Jest piękna - stwierdziła Catti-brie.
Drizzt nie wątpił w szczerość dziewczyny ani też w pełne podziwu spojrzenie, jakie skierowała na Guenhwyvar. - Chodź tu, Guenhwyvar - powiedział Drizzt, a pantera przeciągnęła się i powoli wstała. Guenhwyvar podeszła do Catti-brie, a Drizzt skinął głową, odpowiadając na widoczne, choć nie wypowiedziane życzenie dziewczyny. Z początku z wahaniem, a później już pewniej Catti-brie gładziła miękkie futro pantery, czując jej potęgę i doskonałość. Guenhwyvar bez skargi przyjmowała pieszczoty, a nawet stuknęła Catti-brie w bok, gdy dziewczyna przerwała na chwilę, dając jej do zrozumienia, że jej się to podoba.
- Jesteś sama? - spytał Drizzt.