Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
W typowej dla Doliny Lodowego Wichru zimie pojawiła się nieoczekiwana przerwa, rzadka styczniowa odwilż. Bruenor spoglądał podejrzliwie przez długą chwilę na swą córkę. - Zamierzasz wyjść tego dnia? - spytał.
- Jeśli mogę - odpowiedziała Catti-brie. - Jaskinia zaciska się już wokół mnie, a wiatr nie jest taki zimny.
- Powiem, żeby jakiś krasnolud czy dwóch z tobą poszło -zaproponował Bruenor.
Catti-brie, uważając, że to może być jej szansa na napotkanie drowa, obruszyła się na tę myśl. - Oni wszyscy naprawiaj ą s woj e drzwi! - odparła ostrzej, niż zamierzała. -Nie kłopocz ich kimś takim jak j a!
Bruenor zmrużył oczy. - Jesteś za bardzo uparta.
- Mam to po tatusiu - Catti-brie powiedziała z mrugnięciem, które powstrzymało jakiekolwiek dalsze argumenty.
- Uważaj więc na siebie - zaczął Bruenor. -1 trzymaj...
- ...jaskinie w zasięgu wzroku! - dokończyła za niego Catti-brie. Bruenor odwrócił się i tupiąc wyszedł z jaskini. Mamrotał bezradnie i przeklinał dzień, w którym wziął to ludzkie dziecko za córkę. Catti-brie tylko zaśmiała się na tę stale powtarzającą się reakcję.
Znów Guenwyvar pierwsza napotkała kasztanowowłosą dziewczynę. Catti-brie poszła prosto w stronę góry i przedzierała się przez zachodnie szlaki, gdy zauważyła czarną panterę nad sobą, obserwującą ją ze skalnej iglicy.
- Guenhwyvar - zawołała dziewczyna, przypominając sobie imię, którego użył drow. Pantera warknęła i zeskoczyła z iglicy.
- Guenhwyvar? - powtórzyła Catti-brie, mniej pewnie, bowiem pantera była już tylko tuzin kroków dalej. Guenhwyyar podniosła uszy na drugi odgłos swojego imienia i napięte mięśnie kocicy wyraźnie się rozluźniły.
Catti-brie zbliżała się powoli, stawiając ostrożnie i powoli stopy. - Gdzie jest mroczny elf, Guenhwyvar?.- spytała cicho. -Możesz mnie do niego zaprowadzić?
-A dlaczego chcesz do niego iść? - dobiegło z tyłu pytanie.
Catti-brie znieruchomiała, przypominając sobie przyjemny, melodyjny głos, po czym powoli odwróciła się w stronę drowa. Był tylko trzy kroki za nią. Catti-brie nie miała pojęcia, co powiedzieć, zaś Drizzt, znów pogrążony we wspomnieniach, stał cicho, obserwując i czekając.
- Jesteś drowem? - spytała Catti-brie, gdy cisza stała się nie do zniesienia. W chwili gdy usłyszała swoje słowa, złajała się w myśli za tak głupie pytanie.
- Jestem - odparł Drizzt. - Co to dla ciebie znaczy? Catti-brie wzruszyła ramionami, słysząc dziwne pytanie. -
Słyszałam, że drowy są złe, ale ty na takiego nie wyglądasz.
- A więc podjęłaś wielkie ryzyko, przychodząc tu sama -stwierdził Drizzt. - Nie obawiaj się jednak - dodał szybko, widząc nagły niepokój dziewczyny. - Nie jestem zły i nie skrzywdzę cię. - Po miesiącach spędzonych samotnie w wygodnej, lecz pustej jaskini, Drizzt nie chciał, by spotkanie zakończyło się tak szybko.
Catti-brie przytaknęła, wierząc w jego słowa. -Nazywam się Catti-brie - powiedziała. - Moim ojcem jest Bruenor, Król Klanu Battlehammer.
Drizzt przekrzywił z zaciekawieniem głowę.
- Krasnoludy - wyjaśniła Catti-brie, wskazując na dolinę. Mówiąc to, zrozumiała zakłopotanie Drizzta. - On i.ie jest moim prawdziwym tatą- rzekła. - Bruenor wziął mnie, gdy byłam jeszcze dzieckiem, kiedy moi prawdziwi rodzice zostali...
Nie mogła dokończyć, lecz Drizzt, rozumiejąc jej ból, wcale tego od niej nie wymagał.
- Jestem Drizzt Do'Urden - wtrącił się drow. - Miło cię poznać Catti-brie, córko Bruenora. Dobrze jest mieć kogoś, z kim można porozmawiać. Przez te wszystkie zimowe tygodnie miałem tylko Guenhwyvar, kiedy tylko była w pobliżu, a ona oczywiście nie mówi zbyt dużo!
Uśmiech Catti-brie niemal sięgnął jej uszu. Zerknęła przez ramię na panterę, rozłożoną teraz leniwie na ścieżce. - Jest piękna - stwierdziła Catti-brie.
Drizzt nie wątpił w szczerość dziewczyny ani też w pełne podziwu spojrzenie, jakie skierowała na Guenhwyvar. - Chodź tu, Guenhwyvar - powiedział Drizzt, a pantera przeciągnęła się i powoli wstała. Guenhwyvar podeszła do Catti-brie, a Drizzt skinął głową, odpowiadając na widoczne, choć nie wypowiedziane życzenie dziewczyny. Z początku z wahaniem, a później już pewniej Catti-brie gładziła miękkie futro pantery, czując jej potęgę i doskonałość. Guenhwyvar bez skargi przyjmowała pieszczoty, a nawet stuknęła Catti-brie w bok, gdy dziewczyna przerwała na chwilę, dając jej do zrozumienia, że jej się to podoba.
- Jesteś sama? - spytał Drizzt.