Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Tinian znów zrobiło się duszno.
- Pchełko, czy “Ogar” słyszał, że Bossk chce nas wysadzić?
- Jasne. Właśnie usunął ze wszystkich programów zapis o priorytecie Bosska.
Trandoszanin cisnął panelem w pole, które aż zadrgało od silnego iskrzenia.
- Spokojnie - dodała Pchełka. - Systemy samozniszczenia też wyłączyliśmy.
- Wy?
- “Ogar” i ja. Któż by inny?
- Chen - zawiadomiła Tinian, masując gołe ramiona. - Mamy przesyłkę do
dostarczenia.
Do wyprowadzenia jaszczura ze schowka potrzeba było aż trzech szturmowców we
wspomaganych rękawicach. Imperialny oficer w zdefasonowanej czapce i roboczym
mundurze khaki wręczył Tinian chip kredytowy.
- Proszę, madame Helleniko. Czterdzieści tysięcy kredytów minus trzy tysiące za
usługi naszych żołnierzy.
Brzmiało to jak próba wyłudzenia. Stali na zatłoczonym lądowisku, gdzie Chen
posadził “Ogara”, by dało się sprawnie przetransportować Bosska do więzienia.
- Trzy tysiące? - zaprotestowała pro forma Tinian. - To rabunek! To...
- Sugeruję, byście jak najszybciej opuścili system Aida - przerwał jej imperialny. - Na
razie nie spieszyliśmy się ze sprawdzeniem waszych danych w sieci, ale wiadomo, że takie
męty jak wy zawsze poruszają się na granicy prawa. Przypuszczam...
- Tak jest, sir - powiedziała Tinian i cofnęła się o krok. - Dziękuję, sir. Życzę miłego
dnia. - Odwróciła się i pobiegła ku opuszczonej rampie “Ogara”.
Bossk siedział na ławie w więziennej celi. Pazury drgały mu spazmatycznie. Próbował
już drzeć pasy ze ścian, ale okazały się wyłożone transpastalą.
Szturmowcy na zewnątrz stanęli na baczność, kiedy w chronionej polem części celi
pojawił się imperialny gubernator, Io Desnand. Wysoki i pulchny, ale wymoczkowaty
człowiek, który normalnie nie miałby w konfrontacji z Bosskiem żadnych szans.
Na jego ramieniu zawisła jeszcze bardziej pulchna kobieta. Miała sztuczne rzęsy,
które dziwne przypominały olbrzymie owady. Bossk oczekiwał bezwiednie, że lada chwila
odlecą na własnych skrzydłach.
- Ooch! - zakrzyknęła kobieta. - Miałeś rację. Wspaniały. Bosska mało szlag nie
trafił.
- Zniweczyłeś moje nadzieje na awans, łowco nagród - powiedział ponuro Desnand. -
Twoje ostatnie życzenie?
- Awans? - wrzasnął Trandoszanin. - O czym ty mówisz? Ci Wookie...
- Byli przynętą w pułapce. Ale zamiast całej rebelianckiej floty i złapałem tylko
jednego jaszczura. Tyle dobrego, że będę mógł teraz '. spełnić obietnicę, którą złożyłem
Feebee dwa lata temu. - Objął kobietę ramieniem.
Jej krwiożerczy uśmiech zmroził Bosska. Pomyślał, że tak mogłaby wyglądać
Mistrzyni ubrana w ludzką maskę.
- Zawsze marzyłam o płaszczu z gadziej skóry. Ale takim prawdziwym, do samej
ziemi i całkiem bez szwów. Tak, Io, wspaniały - powtórzyła i przytuliła pulchny policzek do
dłoni mężczyzny.
Bossk rzucił się na pole. Odrzuciło go ostro z powrotem pod ścianę.
- Jestem niewinny! - krzyknął, zrywając się chwiejnie na nogi. - Nie wiedziałem o
twoim planie, Desnand! Nie zamierzałem ci przeszkadzać! Ciągle nie wiem, o co tu chodzi...
Para ujęła się za ręce i wyszła z celi.
Bossk patrzył za nimi z niedowierzaniem. Miał zostać... odarty ze skóry? Z
wyzerowanym kontem skończyć jako płaszcz tej glisty? W ten sposób, a nie na ołtarzu
Mistrzyni?
Padł na kolana i zaczął drapać pazurami wykładzinę podłogi. Musi znaleźć sposób, by
stąd uciec. Uciec, odzyskać statek i wznowić polowanie... Musi...
Tinian wyciągnęła się na koi w lewoburtowej kabinie “Ogara”, który, tymczasowo
uziemiony, stał na terenie kolonii karnej na Lomabu III. Chen zajął prawoburtową kabinę,
gdzie dawna koja Bosska lepiej pasowała do jego rozmiarów. Pchełka dostosowała pulpity
obu sypialni w ten sposób, aby można było sterować z nich statkiem. Ku wielkiemu
zdumieniu Chena (ale nie Tinian) protestowała za każdym razem, gdy Wookie próbował
odłączyć ją od “Ogara”. Ostatecznie umieścił maszynkę w gniazdku X10-D i zostawił tam na
dłużej.
Teraz była bardzo szczęśliwym androidem o wielkim i silnym ciele. Twierdziła tylko,
że musi jeszcze trochę popracować nad kolorystyką. Gdyby tak trochę niebieskiego...
Podczas skoku na Lomabu zajęła się bliżej oprogramowaniem “Ogara”. Co chwila
zgłaszała się z jakąś wykrytą właśnie sensacją: “Ten statek potrafi zmieniać kurs podczas lotu
w nadprzestrzeni!” albo: “Obwody uzbrojenia mają funkcję echa. Nie wiem dokładnie, jak to
działa, ale wszystkie działa mogą dzięki temu strzelać równocześnie z całą mocą!”. I jeszcze:
“Słuchaj, Tinian, “Ogar” wie, jak zejść na tarczach z niskiej orbity nad samą powierzchnię”.
I tak właśnie uporali się ostatecznie z imperialną załogą kolonii. W pełni osłonięty
tarczami “Ogar” opadł z nieba, a Chen i Tinian uruchomili obie poczwórne baterie dział.
Wylądowali obok nowego krateru, by zabrać więźniów na pokład.
Jednak Wookie nie pozostawili przy życiu ani jednego imperialnego. Piaskowe robaki
miały tego dnia prawdziwą ucztę.
Wieczorem Chenlambec przyłączył się do świętujących rodaków. Tinian z całą
powagą wysypała garść ziemi na pogrzebane przez niego skóry, potem zrobiła trzy okrążenia
w tanecznym kręgu. Z jednej strony trzymała olbrzymią dłoń przyjaciela, z drugiej strony
miała innego, równie serdecznego Wookiego. Wreszcie oddaliła się od zgromadzenia.
Jutro, a sądząc po hałasie na zewnątrz, raczej pojutrze przyjdzie im ścisnąć wszystkich
na pokładzie i zniknąć w nadprzestrzeni. Nie było sensu czekać, aż Desnand przyśle oddziały.
“Ogar” powinien pomieścić pięciuset trzydziestu dziewięciu Wookiech, przynajmniej w