Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
. . — dodaÅ‚ i obejrzaÅ‚ siÄ™. Dzieki temu dopiero wszyscy
spostrzegli, że Boromira, który początkowo siedział milczący nieco na uboczu od
krÄ™gu przyjaciół, nie ma już z nimi. — Gdzież on mógÅ‚ siÄ™ podziać? — zawoÅ‚aÅ‚
Sam z niepokojem. — WydawaÅ‚ siÄ™ jakiÅ› dziwny ostatnimi czasy. ZresztÄ…, jego
i tak nie dotyczy ta sprawa. pewnie ruszył do domu, jak zapowiadał. Nie można
mu tego mieć za złe. pan Frodo za to wie, że musi odnaleźć Szczeliny Zagłady,
408
jeżeli to się nie okaże niemożliwe. Ale pan Frodo się boi. Teraz, jak już przyszło co do czego, zdjął go strach. na tym polega jego udręka. Oczywiście, przeszedł
już dobrą szkołę, że się tak wyrażę, wszyscy ją przeszliśmy, odkąd opuściliśmy
nasze domy; gdyby nie to, byłby tak przerażony, że cisnąłby Pierścień po prostu
do rzeki i wziąłby nogi za pas. Bądź co bądź boi się ruszyć dalej. Nie o to się też martwi, czy zechcemy z nim iść, czy nie, bo dobrze wie, jakie są nasze zamiary.
Co innego trapi pana Froda. Jeżeli siÄ™ uzbroi w odwagÄ™ i postanowi iść — bÄ™dzie
chciał iść samotnie. Zapamiętajcie moje słowa! Będziemy z nim mieli kłopot, kie-
dy wróci tutaj. Bo że się zdobędzie na takie, a nie inne postanowienie, to pewne: nie nazywałby się Baggins, gdyby było inaczej!
— Zdaje siÄ™, że mówisz rozumniej niż my wszyscy, Samie! — rzekÅ‚ Aragorn.
— Cóż wiÄ™c zrobimy, jeÅ›li siÄ™ okaże, że masz racjÄ™?
— Zatrzymamy Froda! Nie pozwolimy mu iść! — krzyknÄ…Å‚ Pippin.
— Nie jestem pewien — odparÅ‚ Aragorn. — Frodo jest powiernikiem PierÅ›cie-
nia, odpowiada za jego losy. Nie sądzę też, byśmy mieli prawo popychać Froda na
tę lub inną drogę. Nie sądzę też, by się nam to udało, nawet gdybyśmy spróbowali tak postąpić. Działają tu inne siły, o wiele potężniejsze niż my.
— Ach, chciaÅ‚bym, żeby Frodo już siÄ™ wreszcie zdobyÅ‚ na odwagÄ™ i wróciÅ‚
do nas, niechby raz klamka zapadÅ‚a — powiedziaÅ‚ Pippin. — Najgorsze takie
oczekiwanie. Chyba wyznaczony czas namysłu już upłynął?
— Tak — rzekÅ‚ Aragorn. — Godzina dawno upÅ‚ynęła. PoÅ‚udnie siÄ™ zbliża.
Trzeba Froda wołać z powrotem.
W tej samej chwili wrócił Boromir. Wychynął spomiędzy drzew i nic nie
mówiąc zbliżał się do przyjaciół. Twarz miał posępną i smutną. Przystanął, jakby licząc zebranych, a potem siadł opodal, wbijając wzrok w ziemię.
— Gdzież to byÅ‚eÅ›, Boromirze? — spytaÅ‚ Aragorn. — Czy może widziaÅ‚eÅ›
Froda?
Boromir zawahał się na sekundę.
— I tak, i nie — odparÅ‚ z namysÅ‚em. — tak, bo go odnalazÅ‚em na zboczu góry
i rozmawiałem z nim. Nalegałem, żeby poszedł do Minas Tirith, zamiast iść na
wschód. Wpadłem z złość i Frodo mnie opuścił. Zniknął. Nic podobnego w życiu
nie widziałem, chociaż słyszałem legendy o takich sztukach. Z pewnością włożył
Pierścień na palec. Nie zdołałem go już później odszukać. Myślałem, że wrócił
do was.
— Czy to wszystko, co masz do powiedzenia? — spytaÅ‚ Aragorn wpatrujÄ…c
się w twarz Boromira przenikliwym i wcale nie pobłażliwym spojrzeniem.
— Wszystko — odparÅ‚ Boromir. — Nic wiÄ™cej teraz nie powiem.
— CoÅ› zÅ‚ego siÄ™ dzieje! — krzyknÄ…Å‚ zrywajÄ…c siÄ™ Sam. — Nie wiem, co ten
człowiek nabroił. Dlaczego pan Frodo użył Pierścienia? Nie powinien tego robić,
409
a jeśli włożył Pierścień, mogło się nie wiedzieć co zdarzyć.
— Ależ Frodo na pewno nie zatrzymaÅ‚ PierÅ›cienia dÅ‚ugo na rÄ™ku — rzekÅ‚ Mer-
ry. — Z pewnoÅ›ciÄ… zdjÄ…Å‚ go, skoro tylko wymknÄ…Å‚ siÄ™ niepożądanemu goÅ›ciowi,
tak postępował zwykle Bilbo.
— DokÄ…d poszedÅ‚? Gdzie jest? — krzyknÄ…Å‚ Pippin. — Wieki minęły, odkÄ…d
nas opuścił.