Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Właściwie… — chłopiec aż się skurczył, zmuszony powiedzieć prawdę — właściwie… jedną czy dwie rzeczy napisałem, jak byłem...— Nimbus — powiedziałem poważnie — zwróć to zdjęcie...— Postanowiłem wreszcie dowiedzieć się — powiedział — co to są powtórne narodziny i uczestniczyć w nich...— Teraz powiedział pan coś interesującego — roześmiał się Faber — nie czytając nawet o tym...– Wejdź – powiedział Pentarn...Grace dała jej swój numer i dodała:- Proszę mu powiedzieć, że chce z nim mówić doktor Grace Mitowski i że zajmę mu tylko kilka minut...Petersburgu biegają Nosy albo Raskolnikowowie z siekierami!” — Mamy tu do czynienia z jakąś formą współdziałania — powiedział...Moss znowu jedzie? Mapa Judyty i jej dzieje, milczenie Arina, mówiące więcej, niż ktokolwiek chciałby powiedzieć na głos, wszystkie demony szalejące w myślach...— Lepiej nie — powiedziała krótko Ewa..."Poczekaj aż zobaczysz co tutaj zobaczyłem, " powiedział z zadowoleniem...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Powstało chwilowe zamieszanie i nim zapalono światło, choć nastąpiło to bardzo szybko, pan Ralf Nickleby zniknął.
Zacni bliźniacy i Tim Linkinwater roztrząsali przez jakiś czas możliwości jego powrotu, kiedy zaś stało się oczywiste, że już nie wróci, wahali się, czy za nim nie posłać. Wreszcie jednak, gdy przypomnieli sobie, z jak dziwnym spokojem siedział podczas całej rozmowy, doszli do przekonania, że mógł zachorować, i pomimo spóźnionej pory postanowili posłać kogoś pod jakimś pretekstem do jego domu. Pretekstem takim była obecność Brookera, gdyż mogli przecie nie wiedzieć, co z nim począć, nie porozumiawszy się wprzód z panem Nickleby, wobec czego przed udaniem się na spoczynek wprowadzili w czyn swoje postanowienie.
 
ROZDZIAŁ LXI
W KTÓRYM NICHOLAS I JEGO SIOSTRA MUSZĄ UTRACIĆ DOBRĄ OPINIĘ W OCZACH WSZYSTKICH LUDZI ROZSĄDNYCH I DOŚWIADCZONYCH
 
Następnego dnia po wyznaniu Brookera Nicholas wrócił rano do Londynu. Nie brakło silnych wzruszeń przy powitaniu z oczekującymi go w domu kobietami, które z listów wiedziały już, co zaszło, i nie tylko współczuły cierpieniu Nicholasa — zawsze każdą jego boleść uważały za własną — lecz również opłakiwały śmierć nieszczęśliwego chłopca; Smike, bezradna i opuszczona istota, zbudził był zrazu ich współczucie, później zaś, dzięki prawości swego serca i szczerej, życzliwej naturze, stawał się im. z każdym dniem droższy.
— Nie ulega wątpliwości — mówiła pani Nickleby ocierając oczy i szlochając gorzko — że straciłam najlepszą, najbardziej oddaną, najpoczciwszą duszę, z jaką zetknęłam się w życiu, nie licząc naturalnie ciebie, mój kochany Nicholasie, i Kate, i waszego biednego papy, i tej bony, która zawsze była tak bardzo na miejscu, dopóki nie uciekła z bielizną i dwunastoma małymi widelczykami. Wydaje mi się, że spośród wszystkich łatwych w obejściu, zrównoważonych, przywiązanych i wiernych ludzi, on posiadał te zalety w najwyższym stopniu. Ach! Rozejrzeć się teraz po ogródku, który był jego dumą! Wejść do jego pokoju, pełnego przeznaczonych dla nas różnych pomysłowych drobiazgów, które tak lubił robić i tak dobrze robił, i wcale się nie spodziewał, że nie zdąży ich dokończyć! To doprawdy zbyt wiele na moje siły! Ach! Cóż to za przejście dla mnie, cóż za okropne przejście! Wielką pociechą, mój kochany Nicholasie, pociechą do końca życia zostanie dla ciebie myśl o tym, że byłeś dla niego zawsze taki dobry i łagodny. Ja również wspominać będę z uczuciem ulgi, jak wybornie układały się stosunki pomiędzy nami i jak tkliwie kochał mnie ten biedaczek. To zupełnie zrozumiałe, najzupełniej, że tak się, mój drogi przywiązałeś do niego; i rzeczywiście byłeś bardzo przywiązany, i doprawdy ścięło cię to z nóg. Widać to na pierwszy rzut oka, mój kochany Nicholasie, bo wystarczy popatrzeć, jak jesteś zmieniony, żeby od razu to zauważyć. Ale nikt na świecie nie pojmie wszystkiego, co ja cierpię!... Nikt! To niepodobieństwo!
Chociaż pani Nickleby biadała we właściwy sobie sposób i siebie przede wszystkim miała na względzie, ból jej był zupełnie szczery; nie tylko ona jedna żywiła podobne uczucia. Kate, która zwykła zapominać o sobie, gdy trzeba było myśleć o innych, nie mogła tym razem ukryć głębokiego smutku; Madelina była niemal tak silnie wzruszona jak Kate; a małe biedactwo, serdeczna i zacna panna La Creevy, która odwiedziła panie pod nieobecność Nicholasa i od chwili nadejścia żałobnej nowiny pocieszała je i dodawała im otuchy, na widok wchodzącego w drzwi młodzieńca usiadła na schodach, zaczęła wylewać potoki łez i przez długi czas nie dała się uspokoić.