Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Zderzenie z powierzchnią wody wycisnęło mu powietrze z płuc. Maks pozwolił, by pęd poniósł go głębiej, potem zawrócił, wypłynął na powierzchnię, otarł oczy z wody, odetchnął głęboko i rozejrzał się. W czasie lotu musiał zrzucić plecak i teraz nie mógł go odnaleźć. Kącikiem oka dostrzegł jakiś błysk. W górze rzeki, wysoko na tle gwiazd przesuwał się jakiś punkcik, nie, coś więcej, raczej dysk z trzepoczącymi liniami po obu stronach. Nagle dysk przemienił się w wielkiego ptaka z wysuniętymi szponami. Migocąc białawo w poświacie księżyca, ptak zszedł powierzchnią wody. Jeszcze raz machnął skrzydłami, Maks wyciągnął ręce, szpony zacisnęły się i Maks wyskoczył z wody jak korek. Ptak załopotał skrzydłami, nabrał wysokości i zakręcił w stronę zamku. Rzeka przekrzywiła się pod obłędnym kątem. Maks wolał patrzeć w górę.
Znad szyi ptaka wyłonił się kaptur z dwoma jasnymi iskrami w miejscu oczu.
- Szczęście masz, że w pobliżu czekałem - oznajmił Haddo.
Skrzydła zatrzepotały gwałtownie i ptak minął mur zamku.
- Dzięki, Haddo, równy z ciebie gość! - krzyknął Maks.
- Jak wygląda sytuacja?
- Karlini, trzeba pomóc. Ewakuacja w toku... - Haddo urwał i zaskrzeczał gniewnie do ptaka. Ten skręcił ostro w prawo, machnął skrzydłami, przemknął nad kalenicą krytego łupkiem dachu, poderwał skrzydła i skulił je. Na chwilę cała trójka zawisła w powietrzu, potem zaczęła spadać. Lądowisko pędziło im na spotkanie. Tuż nad ziemią ptak otworzył szpony; Maks, który się tego spodziewał, przekoziołkował po trawie. Ptak przemknął nad nimi lotem koszącym, złapał w szpony sieć pełną książek i innych pakunków, machnął lewym skrzydłem i skręcił w prawo. Wzbił się wyżej, niknąc za murem i szeregiem kominów. Maks pozbierał się i ruszył truchcikiem przez murawę. Z drzwi wieży wyszedł człowiek objuczony workami.
- Och, jak dobrze - wysapał Karlini, rzucając worki na ziemię - żeś się pokazał.
- Możesz podziękować Haddowi - powiedział Maks - ale kiedy indziej. Tam na dole robi się gorąco. Nie mam pojęcia, ile czasu zabrałoby mi dostanie się tutaj na własną rękę. Jak wygląda sytuacja?
Karlini zaczął wpychać worki i pojedyncze książki do następnej sieci.
- Jak radziłeś, przygotowaliśmy się do ewakuacji, więc teraz prawie kończymy. To reszta naszych rzeczy. Wrocław przyprowadził łódź. Są z nim Roni i kucharz.
Dudniące drżenie przetoczyło się przez zamek, następnie rozległ się stukot oderwanego skądś kamienia.
- To dobrze - mruknął Maks - a co z tobą? Karlini przełknął ślinę i przygryzł wargę.
- Nadal nie mogę odejść. To, co mnie pochwyciło, nie wyłączyło się.
- Tego się obawiałem - mruknął Maks. - Być może istnieje ręczny wyłącznik, ale zapewne Śmierć go kontroluje. Oznacza to, że musimy uwolnić cię własnym przemysłem, chyba że wymyślimy jakiś sposób uspokojenia Śmierci i nastawienia jej przyjaźnie.
- Na to wygląda. Masz jakieś pomysły?
Maks opuścił soczewkę na oko i przyjrzał się Karliniemu. Jego postać przenikał niewyraźny szkielet włóknistej czerni, ale w przeciwieństwie do tworu, z którym wcześniej walczył Maks, włókna w Karlinim były niezależne, bez widocznego powiązania z resztą energetycznej matrycy zamku.
- Myślę, że między tobą i zamkiem zachodzi efekt rezonansowy - oznajmił Maks. - Być może, gdyby nam się udało zdestabilizować pole zamku, moglibyśmy cię uwolnić. Poza tym przy okazji będziemy mogli upuścić Śmierci trochę energii. Być może to uczyni ją bardziej uległą, gdy użyjemy powłoki ograniczającej.
- Dobra. Jak?
- Czego dowiedziałeś się z czarów sondujących po moim odejściu?
- Nie mogłem przedrzeć się przez osłony rezerwuaru mocy, ale udało mi się wsunąć szperacz w system przekazu energii. Chyba zdołam ją przetoczyć, gdy będzie trzeba. Aha! Odkryłem również mechanizm napędowy zamku i zrozumiałem działanie urządzenia, które go uaktywnia. Mechanizm pobiera mnóstwo mocy. Na nieszczęście, teraz wszystkie urządzenia znajdują się głęboko w podstawie, pod warstwą wody grubą na trzydzieści stóp.
- To będzie problem - potwierdził Maks. - Nie sądzę, byśmy mieli czas na stworzenie bąbla do nurkowania, więc przyjdzie nam pracować na odległość. Moim zdaniem, musimy zająć się wszystkim jednocześnie: przejąć kontrolę nad Śmiercią, uwolnić ciebie i przestawić zamek.
Nad murawą pojawił się rosnący w oczach ciemny kształt. Haddo i ptak obniżyli się nad dziedzińcem, porwali ostatni tobół i rozpłynęli w ciemności.
- To była ostatnia partia - rzekł Karlini - to znaczy, że czas się zabrać do pracy.