Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- E=mc2. Energia jest tak samo rzeczywista, jak materia. Odpowiedź Rinaldiego zakłopotała Sama.
- Chcesz więc powiedzieć, że totemy to aniołowie? Kapłan potrząsnął przecząco głową.
-Nie. Tym niemniej nie słyszałem o żadnym szamanie, który nie wierzyłby w ich istnienie.
A więc Sam powinien wierzyć, że totemy cieszą się niezależnym bytem?
- W takim razie totemy to nie tylko konstrukty psychologiczne, zmyślone twory, dzięki którym można użyć magii?
- Tego też nie powiedziałem.
- Czuję się całkiem ogłupiony, ojcze - stwierdził poirytowanym głosem Sam. - Czym są totemy? Istniej ą naprawdę, czy nie?
- Chciałbym potrafić odpowiedzieć ci na to pytanie, Twist. Nie jestem szamanem, nigdy więc nie odczuję totemicznego kontaktu, ani nie odwiedzę miejsc, w których szamani uczą się sekretów swojej sztuki. Te możliwości nie zostały mi dane, a szamańska magia jest tak bardzo związana z doświadczeniem. Póki żyję na tym świecie, nie poznam odpowiedzi, ale wszyscy, z którymi rozmawiałem, zgadzają się co do jednego: niezależnie od tego, czy totemy są, czy nie są rzeczywistymi tworami, wywołują efekty bezsprzecznie realne. Szaman musi zjednoczyć się jak najbardziej ze swym totemem, albo straci moc.
- Mówisz ojcze, że winienem postępować wedle nakazów mojego totemu. Co wobec tego z boskimi przykazaniami? Co z bałwochwalstwem?
- Totem dopasowany jest do twojej natury, albo twoja natura do niego. Ten porządek rzeczy nie jest jasny. Tak, jak sama zdolność do czynienia magii, jak sam typ magii, który jest dla ciebie stworzony, tak i totem nie jest czymś, co zależy od twojego wyboru. Człowiek jest taki, jakim Bóg go stworzył, ze wszystkimi, danymi przez Niego darami i ułomnościami. Musimy wykorzystywać nasze talenty i dźwigać nasze ciężary, jeśli chcemy znaleźć się bliżej Niego. Dał nam wolną wolę, abyśmy mogli wybierać i obdarzył nas s woj ą miłością, abyśmy wybierali właściwie. Akceptacja twojego powołania nie oddali cię od Niego. Twój dar od Niego przecież pochodzi. Bóg nie stworzył by cię przecież takim, gdyby nie mógł cię zaakceptować.
Sam czuł mądrość w słowach kapłana.
- Powinienem był porozmawiać z tobą już dużo wcześniej, ojcze - powiedział poważnie. Rinaldi uśmiechnął się ciepło.
- Nie żałuj tego, co było, synu. Trzeba żyć przyszłością.
- Łatwo powiedzieć - stwierdził Sam, wskazując ręką ścianę celi. Wzruszył ramionami i powiedział: -A więc kiedy totem przemawia do mnie, nie jest to zdrada Boga?
- Twój totem jest ogniwem między... — Rinaldi zamilkł w pół słowa - powiedziałeś, że twój totem mówi do ciebie?
- Jasne. Nie zawsze mówi do rzeczy, a czasami gada za wiele. Rinaldi położył dłoń na ramieniu Sama i spojrzał mu z powagą w twarz.
- Ale czy mówi bezpośrednio do ciebie? Słowami?
- Jak inaczej można mówić? Pomijając kwestię smoków, rzecz jasna
- Nigdy nie rozmawiałem ze smokami.
- Nie żałuj. To skończeni kłamcy. Tak jak i elfy, - stwierdził gorzko Sam.
- Twist, ile razy zdarzyło ci się rozmawiać z tym... twoim totemem?
Rinaldi, zajęty własnymi myślami, nie zwrócił uwagi na zmianę tonu współtowarzysza. Sam zmusił się, aby przestać myśleć o niej i odpowiedzieć kapłanowi.
- Mój totem ma postać psa. Wygląda trochę jak kundel, z którym się kiedyś zaprzyjaźniłem. Rozmawialiśmy dotąd może trzy, cztery razy. Uczy mnie pieśni. Przedziwne, prawda?
- Wcale nie - stwierdził Rinaldi. Zamyślił się przez chwilę i spytał: - Kiedy ostatnio się to zdarzyło?
- Tuż zanim ona... tuż zanim mnie postrzelono.
- W obliczu śmierci?
- To było później - Sam zaśmiał się nerwowo. - Chyba jestem nieco zdezorientowany i prowadzam cię w błąd. To pewnie efekty uboczne narkotyku. Rozmawiałem z nim po tym, jak Herzog pomagał mi przedostać się na równiny duchów. Nie chciał nam pomóc przeciwko Kręgowi, ale pomagał mi przejść rytuał, abym mógł zdobyć moc niezbędną do zmierzenia się z nienawiścią emanującą z Kręgu.
- Krąg? Co to za krąg?
- Banda druidzkich renegatów, która mianowała się Ukrytym Kręgiem. To maniacy i zabójcy. Moi... - Sam zawahał się - przyjaciele i ja próbowaliśmy ich powstrzymać.
- Twist - powiedział miękko Rinaldi - opowiedz mi o tym Ukrytym Kręgu.
Dlaczego nie, pomyślał Sam. Jeśli obaj z Rinaldim byli więźniami elfów, nic z ich rozmowy nie dotrze do Kręgu. Sam wiedział, jak bardzo druidzi nienawidzili metaludzi; elfy na pewno
nie są sprzymierzeni z Kręgiem. Nawet jeśli obecność Rinaldiego i jego „uwięzienie" przez elfy było jakąś prowokacją, nie miało to znaczenia. Sam był teraz zdany na siebie, a gdyby dostał się w łapy Kręgu, nie pomogły by mu nawet pieśni jego totemu.
Opisał na czym polegały jego dotychczasowe związki z Kręgiem, zaczynając od sknoconej próby porwania Raoula Sancheza i kończąc na opisie nieudanego napadu w londyńskim East Endzie.
Pytania księdza były celne i sądujące. Odpowiedzi Sama zdawały się przeszkadzać Rinaldiemu. Opowiadając historię swych kontaktów z Kręgiem, Sam wyczuwał rosnące podniecenie księdza. Jeśli kapłan grał, to robił to bardzo, bardzo dobrze.
Rinaldi wysłuchał opowiadania Sama o spekulacjach runnerów, co do planów Kręgu, po czym rzeki:
- Twist, musimy cię stąd wyciągnąć.
Sam dostrzegł grę emocji na twarzy księdza. Natychmiast zmienił zdanie o nim. Rinaldi mówił otwarcie i ofiarowywał pomoc nie oczekując niczego w zamian. Gdyby Sam odrzucił tę bezinteresowną pomoc, nigdy już nie mógłby nikomu zaufać. Ale czy shadowrunner potrzebował poczucia zaufania? Sam nie potrzebował długo się nad tym zastanawiać.
- Mów mi Sam, ojcze.
ROZDZIAŁ 33