Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.– Co pan tu robi, kryje się po kątach?Houston zbliżył się i gdy jego twarz znalazła się zaledwie o centymetry od twarzy Johna, szepnął:–...góry jego wąsy, rozczesana na środku głowy czupryna kapitalnie pasowały do twarzy powle- czonej trupią, zielonawą skórą, na której lewym policzku...jego włosy, jego twarzyczkę, rączkę gołą...– Czyż nie mówiłam przed chwilą, że masz być moim bohaterem? Nie widział jej twarzy, ale czuł dobrze, że żartuje, rzekł więc jeszcze poważniej...- Na mojej dyskrecji jednak ci zależy? I na tym, bym ostrożnie wybierała sobie przyjaciół? Skinął na potwierdzenie głową z wyrazem napięcia w twarzy...Wyraz twarzy jest szczególnie ważny, jak widzieliśmy to już w poprzednich rozdziałach, jako podstawowa forma wizualnego porozumiewania się u naszego gatunku...Kary ogier posunął się kilka kroków i Mały z całej siły uderzył Cabrilla szpicrutą po twarzy...- Przez chwilę myślałam, że nas zaatakują! - Rebecca za­chichotała nerwowo i zsunęła włosy z twarzy...Łuk 24,324 60 0+475Szkoda – zgodził się bezgłośnie Tyrion...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Nie chcemy tu mieć chudzielców.
134
135
Przez następne pół godziny Susan jadła powoli spóźnione śniadanie i obserwowała
chmury kłębiące się za oknem. Gnały po całym niebie, tworząc płynną mozaikę różnych
odcieni granatu i szarości.
Kilka minut po jedenastej przyszedł Jeffrey McGee.
— Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Wyniki dostałem już jakiś czas temu, ale
musiałem zająć się panią Seiffert, która jest teraz na oddziale intensywnej terapii.
— Jaki jest jej stan?
— Coraz gorszy.
— Niedobrze.
— Tak. To niedobrze, że musi umrzeć. Ale z drugiej strony nic nie można już dla niej
zrobić, więc lepiej, żeby umarła szybko i się nie męczyła. Zawsze była aktywną kobietą
i z trudem znosiła przykucie do łóżka, cierpiała z tego powodu bardziej niż większość
chorych. To był dla mnie bardzo przykry widok. — Pokręcił głową, po czym splótł dło-
nie i zaczął wyginać palce. — Kiedy byłem tam na dole, przyszło mi coś do głowy. Coś,
co może być wyjaśnieniem, dlaczego obecność Jessiki Seiffert wywołała w pani umyśle
obraz Jerry’ego Steina. Element, który podziałał od razu na pani podświadomość i dla-
tego nie mogliśmy zdać sobie z niego sprawy.
— To znaczy?
— Inicjały.
— Inicjały? — powtórzyła Susan, niezbyt pewna, o czym mówi McGee.
— Jeszcze pani nie rozumie? Jerry Stein — Jessica Seiffert, J. S.
— Nie zwróciłam na to uwagi.
— Oczywiście. Ale pani podświadomość to wychwyciła. Jest, skubana, tak spostrze-
gawcza, że nic jej nie umknie. Może to właśnie zbieg okoliczności z tymi inicjałami
ukierunkował panią podświadomie na łóżko staruszki, na nią samą i stąd cały strach.
Jeśli to prawda, to żaden z ataków nie miał przypadkowego, spontanicznego charakteru,
ale wszystkie wywołane były za każdym razem przez jakiś skrywany w podświadomo-
ści element związany z pani przeżyciami w Pieczarze Gromów. I halucynacje pojawiały
się regularnie, gdy tylko element ten zaczynał działać na pani podświadomość.
Teoria ta najwyraźniej zafascynowała doktora McGee, ale Susan zapytała prozaicz-
nie:
— Jakie to może mieć dla mnie znaczenie?
— Trudno mi powiedzieć. Nie miałem jeszcze czasu, żeby gruntownie przemyśleć
wszystkie warianty. Ale podejrzewam, że może mi to pomóc w podjęciu decyzji, jaką
postawić diagnozę, czy skłonić się bardziej w stronę urazu fizycznego, czy też nie.
Nie spodobało jej się to, co usłyszała. Nachmurzyła czoło i spytała:
— Jeśli moje halucynacje nie są przypadkowymi i spontanicznymi obrazami wy-
rzucanymi przez uszkodzony mózg, to może ich korzenie nie mają w ogóle charakteru
fizycznego? Czy to ma pan na myśli, doktorze? Jeśli wizje wywołuje jakiś sprzężony
z podświadomością mechanizm, to może lepiej zostawić całą sprawę psychiatrom?
136
137
— Nie, nie, nie — zaprzeczył szybko McGee, machając rękami. — Nie mamy pod-
staw, by tak twierdzić, a w każdym razie jest ich zbyt mało. Na razie zakładamy uraz fi-
zyczny, bo ta wersja wydaje się najbardziej prawdopodobna, zważywszy, że istotnie do-
znała pani urazu czaszki w czasie wypadku oraz że przebywała w stanie śpiączki przez
trzy tygodnie.
Susan bardzo chciała uwierzyć w to, że jej zmartwienia są wyłącznie natury fizycz-
nej, że są jedynie konsekwencją pewnych niebezpiecznych urazów. Jeśli chodziło tu
o jakąś skrzeplinę w mózgu, uszkodzenie tkanki lub innego rodzaju zmiany chorobo-
we, to medycyna jest już tak rozwinięta, że ją wyleczy. Ufała medycynie bezgranicznie,
bo to była dziedzina nauki. Nie wierzyła zaś psychiatrii, gdyż — w odczuciu jej ścisłego
umysłu — psychiatria nie była nauką, lecz czymś na kształt mieszaniny religii i magii.
Zdecydowanie pokręciła głową.
— Myli się pan, panie doktorze. Te inicjały nie mają z halucynacjami nic wspólne-