Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Cecylia roześmiała się.
- Powiedziałam ci dopiero co: z mojej strony nie czekają cię żadne przykre niespodzianki. A jeśli tak się stanie, że poczuję sympatię do innego mężczyzny, to o tym porozmawiamy. Uważam, że tyle zaufania będziemy do siebie mieć. W tej chwili jednak mam po dziurki w nosie mężczyzn i romansowych historii.
Alexander wciągnął głęboko powietrze. Naprawdę wyglądał na wzruszonego.
A więc dobrze, Cecylio Meiden! Mała, silna, niezwykła dziewczyno! Czy chciałabyś zostać moją żoną? Nie bacząc na trudności, jakie to za sobą pociąga?
Usta Cecylii zadrżały.
- Tak, Alexandrze, bardzo tego chcę! Zdaję sobie sprawę, że to małżeństwo z rozsądku, ale jest takich wiele i często bywają szczęśliwe.
Alexander ujął jej ręce.
- Myślę, że ty i ja mamy wszelkie szanse na to, by osiągnąć szczęście, choć na tak kruchych podstawach je budujemy i tak trudnymi warunkami musieliśmy je obwarować. Inna sprawa, że prawdopodobnie już wkrótce będę musiał wyruszyć na wojnę.
- Och, nie! - zawołała Cecylia spontanicznie.
- Dzięki ci za twoje przestraszone oczy, Cecylio! Ale może dla ciebie najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdybym zginął na polu bitwy?
Z oczu Cecylii posypały się skry.
- To najbardziej wstrętne słowa, jakie od ciebie usłyszałam! Nie sądziłam, że możesz być taki!
- Nie, nie, do kroćset, nie chciałem cię urazić. To po prostu rzeczowa konstatacja, przepraszam...
- Wiesz bardzo dobrze, jak bezgranicznie mi na tobie zależy jako na przyjacielu. I za nic nie chciałabym stracić tego przyjaciela.
Wyglądało na to, że jej słowa sprawiają mu radość.
- Mam zamiar wrócić z tej wojny. Mimo wszystko.
Uśmiechnęła się do niego z ulgą. I nagle przypomniała sobie:
- Alexandrze, twoje pół godziny!
- Och, niech licho porwie radę! Mamy tu ważniejsze sprawy! Ale masz rację, muszę wracać. Zobaczymy się niebawem!
Cecylia stała jeszcze przez chwilę z przymkniętymi oczami. Wydała z siebie nieskończenie długie westchnienie. Dzięki ci, dobry Boże, szepnęła cicho.
Nie była do końca pewna, czy to małżeństwo jest najlepszym rozwiązaniem. W każdym razie nie jest to na pewno rozwiązanie doskonałe. Czyż jednak istniało doskonałe wyjście dla kogoś, kto sam sobie tak strasznie skomplikował życie jak ona, a poniekąd także Alexander?
ROZDZIAŁ II
Alexander Paladin wrócił do obradujących członków rady, którzy jego długą nieobecność przyjęli z wyraźnym niezadowoleniem. Tymczasem przybył także król, Christian IV. Alexander, nie zwlekając, zwrócił się wprost do monarchy.
- Czy mógłbym uniżenie prosić Waszą Wysokość o posłuchanie po zakończeniu obrad?
- Zgoda - król skinął głową, przyglądając się badawczo swemu sprawiającemu kłopoty rycerzowi.
Rada wojenna mogła obradować dalej. Gdy skończono, król zadowolony, że uzyskał prawie wszystko, o co zabiegał - bardzo pragnął włączyć się do trwającej w Niemczech wojny między katolikami i protestantami - poprosił Alexandra do mniejszej komnaty.
- I co takiego leży panu na sercu, margrabio?
Obaj wiedzieli, że życie Alexandra zależy od wyniku procesu, który miał się odbyć za dwa dni.
- Wasza Wysokość - zaczął Alexander, skrępowany. - Już w przyszłym tygodniu mam wyruszyć na czele oddziału do Holsztynu. Czasu zostało niewiele, a ja chciałbym prosić Waszą Wysokość o pozwolenie na ślub. Zaraz jutro, gdyby udało się wszystko zorganizować.
Król uniósł brwi. Przez chwilę na jego twarzy malowało się zdumienie, ale szybko się opanował.
Kim jest wybranka? zapytał niespiesznie.
- Baronówna Cecylia Meiden.
W królewskich oczach pojawił się wesoły błysk.
- Oczywiście! Norweska dama mojej małżonki. Czy raczej guwernantka moich dzieci. Zachwycająca dziewczyna, zwróciłem na nią uwagę. Uzdolniona także. Jej dziadkiem ze strony matki był legendarny Tengel o uzdrawiających rękach. Ja sam nigdy go nie spotkałem, ale moi ludzie w Norwegii wyrażali się o nim wyłącznie z najwyższym uznaniem. Lecz... nie jestem pewien, czy to bardzo szlachecki ród. Meidenowie... Tak, ich mezalianse są niezliczone. Ale pan, margrabio, od dawna spotyka się z panną Meiden, prawda?
- Od chwili gdy przybyła do Kopenhagi, cztery, a nawet już blisko pięć lat temu, Wasza Wysokość.
- Oczywiście!
Król Christian wyglądał przez okno o małych szybkach. W jego oczach pojawił się wyraz triumfu i tylko Alexander znał jego przyczynę. Jak zwykle Jego Wysokość walczył ze swoją małżonką, Kirsten Munk, i jak zwykle zarzucał jej zbyt otwarte flirty z innymi mężczyznami. Zdarzyło się kiedyś, że próbowała ona zdobyć Alexandra Paladina. Był przecież niebywale pociągającym mężczyzną, a poza tym słyszała różne plotki na jego temat. Odtrącił ją jednak zdecydowanie, przypominając, że jest małżonką Christiana IV. Król słyszał przypadkiem słowa Alexandra, gdy więc przyszła do niego i, jak żona Putyfara, poskarżyła się, że Alexander Paladin ją uwodzi, król mógł bardzo chłodno opowiedzieć jej, jak było naprawdę, co też uczynił. Kirsten Munk zdołała się ze wszystkiego jakoś wykręcić, twierdząc, że chciała po prostu wypróbować lojalność paladyna wobec swego pana. Od tej pory jednak uważała Alexandra za śmiertelnego wroga i sporo jej ataków, skierowanych przeciwko Cecylii, miało swoją przyczynę w tym, że margrabia tak często przebywał w towarzystwie norweskiej panny i wiele wskazywało, iż stawia ją wyżej od Kirsten. Czegoś takiego piękna pani tolerować nie była w stanie. Chciała wierzyć, że on nie interesuje się kobietami. Właśnie ta myśl tak bardzo teraz ucieszyła króla.
Monarcha zwrócił się do swego rycerza.
- Wyrażam zgodę na pańską prośbę, margrabio - powiedział z szerokim, wyrażającym satysfakcję uśmiechem. - Nalegam jednak, by ślub odbył się w moim nowo wyświęconym kościele zamkowym we Frederiksborg. Z całą pompą i przepychem! - To będzie wspaniały triumf nad Kirsten, myślał przy tym.