Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
— Pamiętają, że to moje siostry zapoczątkowały te wydarzenia — odparła łagodnie Dysydentka. — A jeśli miałam dość mocy, aby ocalić nas od najgorszego, dlaczego nie uratowałam przed wszystkim, co spadło na nas tej zimy. To bardzo stara historia, moje dziecko. Przedstawię jednak radzie starszych twoje wątpliwości co do Egila.
— Jest na to za wcześnie. — Arona pokręciła głową. — Po ostatnim zgromadzeniu usłyszałam od wszystkich, że nie chcą więcej kłótni. A Egil zachowuje się bardzo taktownie, kiedy w pobliżu są starsze niewiasty — dodała z goryczą. — Pani Maris nie chce słyszeć o nim złego słowa.
Dziewczynie wydało się, że obie wymówiły w myślach „uwiąd starczy”, ale żadna nie odważyła się powiedzieć tego głośno. Arona opuściła Dom Czarownicy i wróciła pielęgnować panią Maris.
Kronikarka leżała w łóżku, pokaszlując i charcząc, a każdy oddech ją wyczerpywał.
— Egil! — krzyknęła Arona, ale nie otrzymała odpowiedzi. Pobiegła po uzdrowicielkę.
Pani Floree i jej pomocnica Hanna córka Elyshabet weszły do izby Maris. Kiedy uzdrowicielka przyłożyła ucho do piersi chorej i kazała jej kaszlnąć, Hanna zawołała:
— Egil! — Jej twarz rozpromieniła się na widok brata. Chłopak podniósł swoją siostrzyczkę i uścisnął ją mocno.
— Witaj, śliczny kwiatuszku — rzekł lekko, po czym postawił ją znów na podłodze. — Na co choruje pani kronikarka? — zapytał otwarcie panią Floree, jakby w izbie nie było ani Arony, ani Hanny.
— To zapalenie płuc. Przyrządzę jej napój na kaszel. Okrywajcie ją ciepło i dawajcie jej dużo do picia.
— Czy słyszałaś, Arono? — spytał Egil. — Będę w izbie kronik — dodał i odszedł. Pani Floree podniosła brwi, lecz nic nie powiedziała.
Nie mieli miodu. Arona zebrała wszystkie swoje zbędne ozdoby, by kupić za nie miód od Olwith Pszczelarki. Egil wysunął głowę ze skryptorium i podał jej bransoletę ofiarowaną przez Darann Mulniczkę, co było ładnym gestem z jego strony. Ale co takiego pisał, że zaniedbał całkowicie swoją chorą panią? Przyjaciel, prześladowca, prześladowca, przyjaciel… — kim naprawdę był Egil córka Elyshabet?
Pszczelarka mogła odstąpić tylko trochę miodu. Brithis, jej uczennica, była w ciąży i potrzebowała go. Arona nagle zdecydowała się na ostatni, desperacki krok. Poprosi kuzyna Jommy’ego, żeby udzielił rady jej i Starszym Matkom co do Egila.
Jommy, pierwszy chłopiec, który kiedykolwiek został wychowany w Nadrzecznej Wiosce, miał skręconą stopę. Większość bardzo chorych lub zdeformowanych córek położna, za zgodą ich matek, składała w ofierze Jonkarze. Jommy jednak był chłopcem, a chłopcy należeli do Sokolników, którzy ofiarowywali Sokolej Bogini wszystkie kaleki. Lecz matka Jommy’ego, która nie miała córek i zbliżała się do wieku, gdy się już przestaje rodzić dzieci, przysięgła, że go zatrzyma i wychowa tak jak dziewczynkę. Swoim siostrom, które obawiały się, że mężczyzna w wiosce będzie jak wilk w stadzie owiec, pani Eina powiedziała tak:
— Psy są córkami wilczyc, ale wzięłyśmy wilczęta tuż po urodzeniu, wychowałyśmy je jak członków naszych rodzin i teraz wszystkie jesteśmy zadowolone.
Pani Maris, wówczas młoda dziewczyna, wstawiła się za Jommym.
— Pierwszą kobietę, która adoptowała wilcze szczenię, atakowano jako niebezpieczną dla wioski i dla nas wszystkich — oświadczyła. — Pierwszym kobietom, które zrobiły sobie włócznie i noże do walki z dzikimi zwierzętami, powiedziano, że ściągną na nas śmierć z ręki Sokolników. Pierwszą z nas, która pojechała na poszukiwanie metalu, omal Odłączono za jej odwagę i ze strachu przed Sokolnikami omal nie spalono domu tej, która pierwsza go zbudowała. Jakie życie wiodłaby teraz każda z nas, gdyby nie korzyści, które zapewniły nam wszystkim?
Jeszcze jako chłopiec Jommy musiał rozstrzygnąć bardzo ważne problemy. Przez rok mieszkał na zewnątrz, obserwując obyczaje obcych, i wrócił w atmosferze wielkiego skandalu, ponieważ zabił jednego z Sokolników. Teraz żył na dobrowolnym wygnaniu, poszukując mądrości. Co miesiąc rada starszych posyłała mu prowiant, on zaś odsyłał jako zapłatę koc, jeśli zdążył go utkać. Zbliżał się czas takiej wymiany. Zazwyczaj któraś z kobiet jechała do niego z obładowanym żywnością mułem. W następnym miesiącu miała to być Arona.
Ale zanim to nastąpiło, jeszcze raz wezwano ją, aby prowadziła rozmowy z przybyłymi z zewnątrz kupcami.
Wartowniczki z Góry Obserwacyjnej wydały okrzyk przepiórki. Górski szlak był wolny od śniegu i kupcy znów nim wyruszyli. Arona chwyciła swoje welony i pobiegła. Obładowała pożyczonego muła garnkami i kocami, bez których mogli się obyć, i zabrała wszystkie swe ozdoby.
Z przeciwnego kierunku przybyła Asta córka Lennis odziana w swój najpiękniejszy strój, z również obładowanym towarami mułem. Kilka innych mieszkanek wioski wiodąc osły i muły, a Nidoris nawet z młodziutkim oswojonym konikiem, przyłączyło się do niej przy Gościnnych Chatach.
— Arono! — usłyszała wołanie. — Ty znasz język kupców. Czy mogłabyś w wolnych chwilach nauczyć mnie ich mowy? Mam trochę cebuli i sałatkę z jajek dla twojej pani.