Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Element ten oczywiście też jest tu obecny, ale nie jest to bynajmniej czynnik najważniejszy. Wielu ludzi nawet nie wdycha dymu, wchłaniając bardzo niewielkie dawki narkotyku, i dlatego przyczyn ich nałogu należy szukać gdzie indziej. Nie ulega wątpliwości, że chodzi tu o akt intymności oralnej, której doświadczamy, trzymając coś między wargami, jak to pięknie pokazuje plakat w Zurychu, i takie podstawowe wyjaśnienie stosuje się niemal na pewno również do palaczy zaciągających się dymem. Dopóki nie zbada się dokładnie tego aspektu palenia, trudno mieć nadzieję na wyeliminowanie go z naszej pełnej stresów i poszukującej komfortu kultury.
Mamy tu wyraźnie do czynienia z sytuacją, w której przedmiot nieożywiony występuje jako substytut rzeczywistej intymności z inną istotą ludzką. Badając to zjawisko, oddalamy się o kolejny krok od pierwotnego źródła intymności, czyli od intymności z najbliższymi. Pierwszy krok zaprowadził nas do intymności z prawie nieznajomymi (zawodowi dotykacze), drugi -do intymności z żywymi substytutami (zwierzęta domowe), a teraz trzeci wprowadza nas w krainę atrap, czyli przedmiotów kryjących w sobie element intymności. Jest ich wiele, ale wygodnie zacząć właśnie od papierosa, bo wskazuje on nam początki całej tej historii -moment, kiedy zirytowana matka wpycha gumowy substytut sutka do buzi rozwrzeszczanego niemowlaka.
Niemowlęcy smoczek, który działa uspokajająco i kojąco, określa się czasem jako "ślepy" cycuszek, ponieważ w odróżnieniu od smoczka przy butelce do karmienia, nie ma w nim dziurki. Określenie to jest nieco mylące, ponieważ żadna matka nie może pochwalić się tak wielką i pękatą brodawką sutkową, jaką jest przeciętny, masowo produkowany smoczek. Jest to supersutek, wprawdzie pozbawiony mleka, ale wspaniały w dotyku. Jest on zakończony płaskim krążkiem, który symuluje pierś matki i uniemożliwia dziecku wessanie gumowego supersutka do buzi.
Smoczki takie stosuje się od wielu wieków, ale niedawno popadły one w niełaskę, ponieważ uznano je za szkodliwe źródło infekcji. Ostatnio znów zdają się powracać do łask i obecnie często zalecane są przez autorytety medyczne. Niemowlęta, którym w pierwszych miesiącach życia daje się do ssania smoczek, dużo rzadziej ssą potem palec (jako oczywistą inną możliwość, dającą im uspokojenie i zadowolenie w braku sutka). Ponadto nie mówi się już, że smoczki deformują usta czy psują wyrzynające się zęby, a przeprowadzone ostatnio doświadczenia przekonały ekspertów o czymś, co dawno już wiedzą matki, a mianowicie, że smoczki bardzo skutecznie działają na niemowlę kojąco. Owo, jak to nazwano, ,jałowe ssanie" zostało poddane dokładnym badaniom na podstawie reakcji zarejestrowanych u wielkiej liczby niemowląt. Stwierdzono, że już po trzydziestu sekundach trzymania w buzi smoczka płacz niemowlęcia słabł do jednej piątej poziomu początkowego, a niespokojne ruchy kończyn zmniejszały się o połowę. Okazało się też, że obecność supersutka między wargami niemowlęcia, nawet bez aktywnego ssania, działała na nie uspokajająco. Półśpiące dziecko, które przestało ssać, jeśli wyjmie mu się smoczek, porusza się gwałtownie i znów zaczyna płakać. Z obserwacji tych wynika więc, że trzymanie czegoś między wargami jest doznaniem przynoszącym stworzeniu ludzkiemu zadowolenie, gdyż jest utożsamiane z kojącym kontaktem z pierwotnym opiekunem -matką. Kiedy patrzymy na staruszka z lubością ssącego cybuch swojej fajeczki, staje się jasne, że ta silnie działająca forma intymności symbolicznej towarzyszy nam przez całe życie.