X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Barles doskonale wiedział: fakt, że serbski artylerzysta, na przykład, wystrzeli z moździe­rza nabój PPK-S1A, a nie PPK-SSB i trafi w kolejkę po chleb w...Wyćwiczonymi ruchami odrzucając miecze ogarniętych szałem ludzi, Folko chcąc nie chcąc przypomniał sobie polną miedzę w Amorze i spokojną jesień, kiedy on,...i pracowa³ razem, ¿e czu³ w sobie obroty kó³, dyszenie maszyny, ca³y wysi³ek pracy, wielk¹, dzik¹ rozkosz lecenia bez pamiêci wskroœ pustych zimowych pól i...Ingtar, lord Ingtar z Dynastii Shinowa (IHNG-tahr, shih­NOH-wah): Wojownik rodem z Shienaru, poznany w Fal Dara...Profilaktyka zaburze� emocjonalnych to przede wszystkim uczenie dziecka r�nych sposob�w radzenia sobie w sytuacjach trudnych, a nie tylko ochrona dziecka przed...Przekonania Jak już mówiliśmy, dzieci próbują sobie radzić kształtując bardzo głębokie, podstawowe przekonania na temat własnej osoby i innych ludzi -...— On tam jest, łap go! — krzyknął Wilhelm i rzuci­liśmy się w tamtą stronę, mój mistrz szybciej, ja wolniej, gdyż niosłem kaganek...Dobbs i Joe Głodomór nie wchodzili w grę, podobnie jak Orr, który znowu majstrował przy zaworze do piecyka, kiedy zgnę­biony Yossarian przykuśtykał do...Nikt z jego nowych znajomych nie wiedział nic o zabiera­nych z ulicy i dobrze opłacanych dziewczynach, którym na Croom's Hill kazał stać nago w ogrodzie, aż...- Na litość Boga, niech mi pan nie mówi o piosen­kach, cały dzień żyję wśród muzycznych kłótni!Ale profesor zaczął już mówić, z jego ust słowa...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


Ale teraz nareszcie skończą się te ponure rozmyślania. Niesamowity gość odszedł i nigdy już nie wróci. A ma­jątek pozostał i jest dobrze zabezpieczony na przyszłość. Baldini przyłożył rękę do piersi i przez materiał surduta wymacał na sercu kajecik. Miał w nim zapisane sześćset formuł, więcej niż mogą zrealizować całe generacje per­fumiarzy. Gdyby dziś stracił cały majątek, już sam ten czarodziejski kajecik pozwoli mu odzyskać bogactwa. Zaiste, czy mógłby żądać czegoś więcej?
Ponad szczytami stojących naprzeciwko domów po­ranne słońce kładło mu się na twarzy żółtymi, ciepły­mi plamami. Baldini wciąż jeszcze patrzył w dół ulicy w kierunku Parlamentu, na południe - i postanowił w przypływie bezbrzeżnej wdzięczności dziś jeszcze wybrać się z pielgrzymką do Notre-Dame, wrzucić sztu­kę złota do puszki ofiarnej, zapalić trzy świece i na ko­lanach podziękować Panu, że zesłał mu takie szczęście.
Ale głupi zbieg okoliczności znowu stanął mu na przeszkodzie, bo po południu, akurat kiedy chciał udać się do kościoła, rozeszła się pogłoska, że Anglicy wypo­wiedzieli Francji wojnę. W tym zresztą nie było jeszcze nic niepokojącego. Tylko ponieważ Baldini właśnie w tych dniach chciał wyekspediować partię pachnideł do Londynu, odłożył wizytę w Notre-Dame i zamiast tego udał się do miasta, aby zasięgnąć wieści, a potem do swojej manufaktury na Przedmieściu Saint-Antoine, aby na razie wstrzymać wysyłkę do Londynu. Nocą w łóżku, tuż przed zaśnięciem, przyszła mu do głowy genialna myśl: w związku z mającym nastąpić zatar­giem zbrojnym o kolonie w Nowym Świecie wylansuje perfumy o nazwie “Prestige de Quebec', żywiczno-he­
roiczny zapach, którego powodzenie - wszak niewątpli­we - wynagrodzi mu z nawiązką niedoszły interes z An­glią. Z tą słodką myślą w starej, głupiej głowie, umości­wszy tęże z ulgą na poduszce, spod której uwierał go przyjemnie kajecik z formułami, mistrz Baldini usnął i nigdy w życiu już się nie obudził.
W nocy mianowicie nastąpiła mała katastrofa, która, po upływie stosownego czasu, dała asumpt do wybu­rzenia na rozkaz królewski wszystkich domów na wszy­stkich mostach Paryża: bez wyraźnej przyczyny Pont au Change zapadł się między trzecim a czwartym filarem od zachodniej strony. Dwa domy runęły w wodę tak kompletnie i tak nagle, że nie dało się uratować nikogo z mieszkańców. Na szczęście chodziło tylko o dwie oso­by, mianowicie o Giuseppe Baldiniego i jego małżonkę Teresę. Słudzy, za pozwoleniem lub bez pozwolenia chle­bodawców, wzięli sobie wychodne. Chenier, który do­piero we wczesnych godzinach porannych lekko zawia­ny wrócił do domu - a raczej chciał wrócić do domu, bo domu już nie było - przeżył załamanie nerwowe. Przez trzydzieści lat oddawał się oto nadziei, że Baldini, który nie miał dzieci ani krewnych, w testamencie wy­znaczy go swoim spadkobiercą. A teraz, za jednym za­machem, cały spadek zmiotło, wszystko, dom, sklep, surowce, warsztat, samego Baldiniego, ba - nawet testa­ment, który mógłby mu ewentualnie jeszcze otwierać widoki na przejęcie manufaktury!
Niczego nie odnaleziono, ani zwłok, ani kasy pancer­nej, ani kajecika z sześciuset formułami. Jedyne, co po­zostało po Giuseppe Baldinim, największym perfumia­rzu Europy, to bardzo mieszany zapach piżma, cynamo­nu, octu, lawendy i tysiąca innych substancji, które je­szcze przez wiele tygodni niosły się z biegiem Sekwany z Paryża do Hawru.
^r 114 ^r
CZ~,ŚĆ D~,21 G~.
23