Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Nazywa się je nowymi i sławi jako zwrot w myśleniu naukowym, jego nowy wzlot. De
facto oznacza to jedynie, że przeszłość doścignęła teraźniejszość.
Mówi się o parapsychologii, aby przynajmniej jakoś zdefiniować fenomeny należące dawniej
do archaicznych umiejętności i rytuałów. Za ich pomocą sprowadzano „cudowne
wyleczenia", odsłaniano przyszłość, zaklinano deszcz i robiono wiele innych rzeczy, które
dziś wygnano do getta okultyzmu. Duch człowieka i dzisiaj jest zdolny do takich dokonań -
jednak przynajmniej powinno się to inaczej nazwać.
Nie da się wykluczyć, że także astrologia w niezbyt odległej przyszłości dołączy do grona
nauk (czego zwiastuny można już odkryć). Równie prawdopodobne jest co prawda, że
wówczas „dziecku nada się inne imię", aby mogło być prawowite. Właściwie to smutne...
Pradawne nauki stanowiły zwarty kompleks. Nie było między nimi bratobójczego
rozdźwięku. Wiedza ezoteryczna obejmowała wszystko: człowieka i zwierzę, roślinę i
minerał, gwiazdy i ziarenka pyłu, leczenie i magię, mechanikę i spirytualizm itd. Techniki i
wiadomości, określane dziś jako największe triumfy ludzkiej zdolności poznania i sztuki
inżynieryjnej, byłyby dla ezoteryka z dawnych epok jedynie wiązką zjawisk towarzyszących,
produktami ubocznymi na drodze do prawdziwego poznania. Takimi drogami były właśnie
wtedy dawna fizyka, chemia, astronomia itd.
Dzisiaj produkty odpadowe grają pierwsze skrzypce w globalnej orkiestrze zagłady, co aż
nadto wyraźnie słychać. Panuje rozbicie, chaos, zagubienie w szczegółach. Wiedza ludzkości
jest ogromna - ale niestety nie można jej ani ogarnąć, ani sensownie zastosować. Jest to
ponura scheda po średniowieczu i renesansie, kiedy zniszczono harmonię między
człowiekiem a kosmosem, „korona stworzenia" zaś przystąpiła do czynienia sobie ziemi
poddanej. I to skutecznie.
Przynajmniej zapanowała odtąd jasność, oczyszczono pole. Teraz mogli nadejść
mechanistyczni prawodawcy amoralnego wszechświata, człowiek był na to gotów. W
przeszłości zorientowany na sprawy tamtego świata, a dziś nihilistyczny, od dawna już nie
uznający żadnych etycznych ani innych ograniczeń dla niepohamowanego maszynowego
myślenia. Duchowo-witalny sposób myślenia zszedł ze sceny. Był okultystyczny, a więc
podejrzany. Niejedno mogliby o tym powiedzieć tacy ludzie jak Rudolf Steiner - który miał
ludzkości wiele do zaoferowania, i, co znamienne, od początku był atakowany.
Jest interesujące, że astrologia uniknęła polowań na czarownice i innych czystek. Choć także i
ona musiała w okresie renesansu wnieść swój wkład w ówczesnego ducha czasu, to jednak
mimo wszystko istnieje wciąż jeszcze w swojej starej, archaicznej postaci. Jest to pozycja
wyjątkowa. Astrologia wytrwale i cierpliwie od tysięcy lat głosi jedność przestrzeni, czasu i
osobowości i jakimś sposobem zdołała ocalić to przesłanie ponad wszelkimi burzami dziejów.
Jej korzenie sięgają prawdopodobnie do epoki kamiennej, do okresu 10 000 - 12000 lat temu.
Przejęta przez cywilizacje Bliskiego Wschodu i Greków, mogła przetrwać w średniowiecznej
Europie jako kosmologia aleksandryjsko-ptolemejska, łącząca miejscowe mitologie gwiezdne
z ogólną wiedzą hermetyczno-gnostyczną.
Dla przetrwania astrologii miało z pewnością także znaczenie upowszechnienie znajomości
zodiaku, konstelacji gwiezdnych i różnorodnych form przepowiadania przyszłości z gwiazd.
Spotyka się je w starożytnej cywilizacji chińskiej, egipskiej i południowoamerykańskiej.
Jak się wydaje, wyobrażenie, że gwiazdy odzwierciedlają wydarzenia na Ziemi, ma moc
archetypu.
Pytanie, jakim sposobem gwiazdy mogą być odzwierciedleniem indywidualnych losów,
wydaje się równie bezsensowne, jak pytanie o stan wszechświata przed prawybuchem; tak
jednak nie jest.
O ile kosmologowie i astrofizycy na pewno jeszcze długo będą sobie łamać zęby na opisie
wszechświata przed chwilą zero, o tyle myśl „Jak w górze, tak na dole" nie wymyka się
żadnej interpretacji, także naukowej.
Wspomnianemu już szwajcarskiemu psychologowi CG. Jungowi, który się zajmował
wieloma tematami „niepsychologicznymi", jak mitologia, parapsychologia, astrologia itd. i
dokonał pionierskich odkryć, zawdzięczamy między innymi koncepcję archetypów i teorię
synchroniczności. Ta ostatnia odgrywa ważną rolę w objaśnianiu oddziaływań
astrologicznych, a ponadto nieoczekiwanie znalazła wsparcie w szeregach fizyków (między
innymi ze strony Alberta Einsteina).
Pojęcie archetypów ma naturę psychologiczną. Zakłada ono, że w każdym z nas - w wyniku
ewolucji naszego gatunku - istnieją pewne z góry określone struktury (archetypy),
powodujące, że w danej sytuacji Eskimos będzie postępował tak samo jak Hindus czy
manager z Wall Street i że zbudzą się w nich obu te same skojarzenia. Można powiedzieć, że
są to podstawowe dyspozycje człowieka. Nie mają one bezpośredniego związku z astrologią
(pomijając ten aspekt, że być może są odpowiedzialne za jednolitość symboliki wszystkich
epok i kontynentów; jako przykłady można wymienić zodiak, religie astralne itd...).
O wiele ważniejsza rola przypada synchroniczności. Jej zasadniczą treść można w
uproszczeniu określić słowami: Istnieje związek między zjawiskami podobnymi do siebie.
Wydaje się, że brzmi to zagadkowo i niezbyt naukowo; ta ocena byłaby jednak równie
niesprawiedliwa, co przedwczesna.
Jung zakłada istnienie głębokiej zasady porządkującej, na której opiera się rzeczywistość;
zasada ta, wyzwolona z ograniczeń przestrzeni i czasu, stwarza ową wieczną i nieskończoną
jedność kosmosu, której tak zawzięcie poszukują fizycy kwantowi naszych dni.
Zdarzenia, które zbywamy określeniem „dziwne przypadki" i odkładamy ad acta, mogłyby
stanowić poszlaki przemawiające na korzyść tej fantastycznej teorii. Któż z nas nie słyszał o
takich zdarzeniach? Mówimy wtedy często o „prawie serii", co nie oznacza niczego innego,
niż znajdowanie pseudoracjonalnej nazwy dla spraw niewytłumaczalnych. Służy to chyba
łatwiejszemu zapominaniu o takich osobliwościach jak np. następująca: Słyszymy przez radio
jakieś nazwisko, a potem chcemy przez telefon porozmawiać z przyjacielem. Wykręcamy
jednak niewłaściwy numer i uzyskujemy omyłkowo połączenie z osobą, która nazywa się tak