Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Na ścianach wisiały, pozostawione tam przez poprzedniego użytkownika i nie tknięte przez Quine’a, wydruki sejsmografów po testowych wybuchach bomb, zdjęcia spiralnych śladów ginących cząsteczek, mikrofotografie zawirowań molekularnych, fraktalowy krajobraz górski. Do tego przyszpilono notatki, comiesięczne mapy budowy, harmonogram testów w terenie, instrukcje “Co każdy powinien wiedzieć o klasyfikacji”, karykatury, hasło “To technika czyni człowieka”. Biała ścienna tablica pokryta była równaniami w czterech kolorach. Równań nie ścierano tak dawno, że gdy Quine kiedyś szybko przejechał po nich wilgotną szmatą, zostały z jednej strony widmowe zarysy symboli. Na drugim biurku znajdowała się kaskada luźnych kartek i monitor komputerowy zwieńczony popękanym na szwach kartonowym pudłem z napisem “Beringer Grey Riesling”. Pudło wypychały książki, podręczniki, foldery i kserokopie Modeli autoregresyjnych, dat, grup i pierścieni, Zapisków Leonarda da Vinci, Metod numerycznych rozwiązywania równań różniczkowych, Jak sprzedać siebie i swoje pomysły. Pod biurkiem leżały pancerne szkatułki, na których czarnym mazakiem napisano “Zniszczyć potem” i “D. Null”. Devon Null, poprzedni użytkownik gabinetu, wyjechał “na czas nieokreślony”. Kiedy jednak Quine się wprowadził, Highet nalegał, by należąca do Nulla połówka gabinetu pozostała nietknięta - albo na wypadek powrotu Nulla, albo, jak Quine coraz bardziej skłonny był wierzyć, jako pomnik zniknięcia.
Quine sprawdził swoją pocztę komputerową. Większość wiadomości stanowiły zawiadomienia, żarty, intrygi, błahostki.
Po długiej i ciężkiej chorobie, 27 października zmarł w wieku 51 lat Al Hazen, pracownik Grupy Testowania Broni w Miejscu 600. Msza żałobna odbędzie się 1 listopada. Datki dla uczczenia jego pamięci mogą być wpłacane na rachunek Amerykańskiego Towarzystwa Walki z Rakiem.
Jednej wiadomości nie można było zignorować:
Datę: Thu 31 OCT 12:10 EST
From: Leo Highet <sforza@milano>
To: Philip Quine <quine@styx>
Subject: Promienność
Cc: dietz@styx, szabo@styx, kihara@dis, huygens@aries,
lb@dioce.
Panowie!
Jak wiecie, przybywają chłopcy z Beltway
i KONIECZNIE muszą wrócić do domu oniemiali
z wrażenia. Wymagam pewności siebie, energii
i elegancji. Są jeszcze pytania bez odpowiedzi
i musimy pogłówkować. Zebranie dziś w południe,
bud. 101 p. 210.
Highet
‘Zastosowanie i ukierunkowanie ogromnych nowych
możliwości energii niszczącej pobudziło geniusz
wynalazczy Leonarda, podobnie jak poprzednio kilka
innych przedsięwzięć’.
Bardziej irytujący od samej wiadomości był nowy identyfikator Higheta “sforza” i zamykający cytat. Inspirujący pomysł, jakoby wszyscy byli renesansowymi “mistrzami” pod szlachetnym mecenatem Jego Książęcej Wysokości Leo, pochodził - o ironio! - od samego Quine’a, który czytał o tym, jak da Vinci spędził osiemnaście lat w służbie Ludovica Sforzy, księcia Mediolanu, w charakterze inżyniera wojskowego. Leonardo pisał: Nienawidzę wojny jak wszyscy rozsądnie myślący ludzie, lecz wydaje się, że nie ma ucieczki od jej bestialskiego szaleństwa. Nie ma, kiedy geniusze oddają jej swój talent, dodał wtedy Quine. Zamykający list cytat zawierał replikę Higheta.
Highet. To dopiero maszynka. Budowniczy i niszczyciel swej własnej legendy. Płodny teoretyk, lecz roztargniony eksperymentator, mierny administrator, lecz czempion polityczny. Uczeni z Laboratoriów nie interesowali się zagadnieniami finansowania badań, uważali, że są ponad to, lecz Highet śledził te zagadnienia staranniej niż swe eksperymenty. Od samego początku kariery zawodowej jeździł często do stolicy, poznawał ludzi, był na usługi kongresmenów i ich personelu. W nagrodę za tyle zachodu wyznaczono go w młodym wieku na eksperta technicznego konferencji rozbrojeniowej. Zachowywał się nienagannie, aż pewnego popołudnia, sprowokowany kłamliwymi oświadczeniami drugiej strony oraz stymulowany przez własną potrzebę zajmowania w każdej sytuacji centralnego miejsca, pozwolił sobie na ujawnienie tajnych danych.
Highetowi łatwiej było o sprzymierzeńców niż przyjaciół, a już najłatwiej o wrogów. Sprzymierzeńcy milczeli, natomiast wrogowie rzucili się, by go złamać. I wtedy Highet po raz pierwszy wywinął się o włos. Właśnie na takich zdarzeniach zbudowano jego legendę. Istniał bowiem artykuł opublikowany rok wcześniej i podpisany między innymi przez doradcę naukowego prezydenta, w którym ujawniono ten sam sekret. Przesłuchań zaniechano, a Higheta zesłano do niedoinwestowanych zakamarków Laboratoriów, umieszczonych tymczasowo w przyczepach ciężarówek Sekcji J.
Wszyscy inni straciliby tam rozpęd, lecz Highet konstruował cal po calu podstawy swej władzy, dzięki swojej charyzmie przyciągając najzdolniejszych, najbardziej energicznych dyplomantów. Jednocześnie zawierał nowe przymierza polityczne. W końcu, gdy Kongres dał fundusze na projekt “Promienność”, wszyscy ludzie o niezbędnych kwalifikacjach znajdowali się w Sekcji J i wszyscy byli ogromnie oddani Highetowi. Wkrótce został mianowany zastępcą dyrektora.
Statut “Promienności” zawierał punkt o rozwijaniu broni energetycznych wszelkich typów, lecz Highet pokładał największe nadzieje w swej ulubionej Nadjasności - orbitalnej stacji bojowej, w której cienkie jak włos pręty utkano wokół bomby jądrowej. Ognista kula bomby pobudzi pręty, skupiając produkowaną energię w promienie, które - w ciągu mikrosekundy przed zniszczeniem stacji - wystrzelą, niszcząc pociski sterowane przeciwnika.
Jak dotychczas promienie strzelały jedynie w teorii. Teoria stworzona przez Nulla wydawała się Quine’owi poprawna. Im dokładniej jednak studiował model komputerowy, tym mniej rozumiał, dlaczego w swej ostatniej próbie Null uzyskał choćby cień promienia. Żaden późniejszy test tego nie wykazał. A jednak im bardziej testy różniły się od oczekiwań, tym donośniejsze i przenikliwsze stawały się publiczne wypowiedzi Higheta na temat otrzymanych pozytywnych wyników. W końcu Warren Slater, odpowiedzialny za próby, w proteście złożył rezygnację. Jego prośba o dymisję została utajniona i zbagatelizowana. Próbami zajął się Bernd Dietz, a Quine miał za zadanie znaleźć w uzyskanych danych coś, co napawałoby optymizmem i potwierdzało nadzieje na obiecane wyniki.