Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Spotykali się na wyścigach dość często bez uprzedniego umawiania, niekiedy się jednak mijali, bo Eluni skłonność do hazardu nie opanowała jeszcze bez reszty, a Kazio często wyjeżdżał w interesach. Ich związek jednakże kwitł, przy czym ze strony Eluni była to przyjaźń i łagodne upodobanie, ze strony Kazia zaś miłość zgoła wulkaniczna. Upierał się przy ślubie. Rozwód Eluni lada chwila miał się uprawomocnić, na nowe małżeństwo jednakże na razie nie miała ochoty. Pozbywszy się obowiązków żony, oddychała z ulgą, robiła co chciała, sprzątała swoje puste mieszkanie kiedy jej się podobało, wychodziła z domu i wracała fanaberyjnie, i ta swoboda podobała się jej nadzwyczajnie. Może za jakiś czas ustabilizuje się przy Kaziu, chwilowo jeszcze nie. W obliczu jego uporu najrozsądniejszym wyjściem wydało jej się sypianie z nim po prostu, na co przystała bardzo chętnie. O pierwotnej przyczynie jego uwielbienia nie miała zielonego pojęcia
W ową ostatnią środę sezonu doznała okropnie głupiego przeżycia.
Tłok panował nieco większy, niż w zwykłe środy z tej racji właśnie, iż ta była ostatnia, loża jednakże akurat świeciła pustką. Wszyscy oglądali konie na padoku, jakiś jeden facet stał przy bufecie, dwie osoby rozmawiały na fotelach tyłem zwrócone do pomieszczenia, kasjerka przy swoim urządzeniu robiła sobie kanapkę, a przy jednym stoliku siedziało dwóch osobników, z których jeden był nieziemsko pijany. Usiłował zapalić papierosa i domacać się popielniczki, musiał jednakże widzieć już podwójnie, a może nawet potrójnie, bo w nic nie trafiał. Drugi, na bani odrobinę mniejszej, na coś go namawiał, machając trzymanym w ręku dowodem osobistym. Pierwszy nie zwracał na niego uwagi, uparcie operując przy papierosie, drugi się zniecierpliwił, wygrzebał mu z kieszeni portfel i odnalazł w nim dowód osobisty, nie napotykając oporu. Scena dla doświadczonych graczy była w pełni zrozumiała, jeden pijany nakłaniał drugiego pijanego, żeby zagrać jakąś kombinację na numery dowodów, co na wyścigach przytrafia się częściej, niżby kto przypuszczał.
Ten pierwszy, zabalsamowany w czarnoziem, do protestów nie był zdolny. Drugi usiłował napisać coś na serwetce śniadaniowej, nie szło mu, zgniótł serwetkę i podniósł się od stolika, zgarniając oba dowody tożsamości. Na ten właśnie moment trafiła Elunia. Ściśle biorąc, trafiła na moment wcześniejszy, ten, w którym drugi osobnik wyrywał pierwszemu portfel z kieszeni, chodząc powoli do szeroko otwartych drzwi i zastanawiając się, co zagrać, patrzyła przed siebie i doskonale widziała ostatnie chwile konwersacji pijaków. Pierwszego znała z twarzy drugi był jej kompletnie obcy. Zdawałoby się też pijany, ciąż nieco mniej. I nagle ujrzała w jego oczach błysk absolutnej trzeźwości, podniósł się swobodnie, wcale nie skierował się do kasy, tylko szybko ruszył ku drzwiom, a oba dowody zniknęły w jego kieszeni.
Elunia nie pomyślała nic, ale za to znieruchomiała radykalnie, do tego stopnia, że nie była w stanie nawet odwrócić oczu. Dzięki czemu przechodzący obok niej osobnik nie napotkał jej spojrzenia, zobaczył tylko zadumaną facetkę, wpatrzoną w dal. Nie przejął się nią, pośpiesznie zbiegi po schodach i znikł w wyjściu.
Pozostała przy stoliku moczymorda zrezygnowała z walki z papierosem, złożyła utrudzona głowę w talerzu z resztkami golonki i zasnęła.
Elunia poruszyła się samodzielnie dopiero po bardzo długiej chwili. Złapała dech i uruchomiła myśl. Najpierw konsekwentnie udała się do kasy i zagrała pierwsze kombinacje, jakie jej przyszły do głowy, a dopiero potem usiadła w fotela i spróbowała się zastanowić.
Co właściwie widziała? I dlaczego wywarło to na niej takie wstrząsające wrażenie? Dwóch facetów, z których jeden tylko udawał pijanego. No to co? Udawał może z grzeczności, temu prawdziwie pijanemu do towarzystwa, i cóż takiego... Zabrał mu dowód osobisty i dokądś z nim poszedł, zapewne znajomy, poszedł coś załatwiać. Nie kradł mu tego dowodu podstępnie i ukradkiem, zabrał go wręcz jawnie, nie obchodziło go, czy ktoś tego nie widzi. A że sam mu wyciągnął portfel...? Pijany nie był zdolny do skoordynowanych ruchów, może nawet nie wiedział, gdzie ma kieszeń. I tamten trzeźwy nie tknął żadnych pieniędzy...
Wciąż nie pojmując, skąd w tym wypadku wziął się w niej wybuch emocji, Elunia dała sobie spokój i wróciła do zainteresowania wyścigami. Kiedy Kazio padł na fotel obok niej, zapomniała już prawie o wydarzeniu, pozostało jej tylko jakieś podświadome, nieprzyjemne uczucie obawy.
Na niedokładnie przemyślane kombinacje przegrała, co spowodowało, że ogólnie w ową środę wyszła na zero.