Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
W bezpiecznym społeczeństwie tradycje stawały
się niewątpliwie bardzo istotnym dla władzy czynnikiem. Ludzie powinni znać granice czasu,
granice społeczeństwa i terytorium. Cóż złego było w siczy jako modelu wszelkiego myślenia?
Poczucie zamknięcia powinno przenikać każdy wybór - powinno przejawiać się w rodzinie, w
społeczeństwie, we wszystkich krokach podejmowanych przez prawomyślny rząd.
Stilgar zatrzymał się ponownie i spojrzał spomiędzy pni drzew na Leto. Chłopak stał,
obserwując go z uśmiechem.
"Czy on wie o zamęcie w mojej głowie?" - zastanawiał się.
Stary fremeński naib spróbował przywołać tradycyjny katechizm swego narodu. Każdy
aspekt życia wymagał właściwej, pojedynczej formy i aktywności opartej na tajnej, wewnętrznej
wiedzy o tym, co będzie, a co nie będzie działać. Modelem dla każdego pojedynczego człowieka,
jak również dla całych społeczeństw, aż do i ponad szczyty władzy - tym modelem powinna być
sicz i jej pustynny odpowiednik: szej-hulud. Gigantyczny czerw pustyni z pewnością stanowił
najbardziej przerażające stworzenie, ale przestraszony krył się w nieprzebytych głębiach.
"Zmiany są niebezpieczne!" - powiedział sobie w myślach Stilgar. Niezmienność i
stabilność są właściwymi celami rządzenia.
Ale młodzi mężczyźni i kobiety byli piękni.
I pamiętają słowa Muad'Diba, wypowiedziane podczas abdykacji Szaddama IV: "Nie
szukam długiego życia dla Imperatora, tylko dla Imperium ".
"Czy nie to samo mówiłem?" - zastanawiał się Stilgar.
Podjął marsz, kierując się ku wejściu do siczy, trochę na prawo od Leto. Chłopiec ruszył,
by zagrodzić mu drogę.
Stilgar przypomniał sobie, że Muad'Dib powiedział również co innego: "Tak jak jednostki
rodzą się, dojrzewają, wydają potomstwo i umierają, tak dzieje się ze społeczeństwami,
cywilizacjami i rzÄ…dami".
Niebezpieczna czy nie, zmiana nastąpi. Piękne Fremenki i młodzi Fremeni wiedzieli o
tym. Byli w stanie spojrzeć przed siebie i się na nią przygotować.
Chłopiec spojrzał nań sowim wzrokiem i rzekł:
- Widzisz, Stil? Tradycja nie jest absolutnym przewodnikiem, za jakiego ją miałeś.
Fremen umiera, gdy zbył długo znajduje się z dala od pustyni. Nazywamy
to wodnÄ… choroba.
"Komentarze Stilgara"
- Ciężko mi prosić cię o to - powiedziała Alia - ale... muszę zabezpieczyć Imperium dla
dzieci Paula. Inaczej Regencja nie miałaby racji bytu.
Alia odwróciła się od lustra, przed którym siedziała uzupełniając poranną toaletę.
Spojrzała na męża, oceniając, jak przyjął te słowa. Musiała nieustannie analizować jego reakcje;
nie było wątpliwości, że Duncan Idaho stał się kimś daleko bardziej subtelnym i niebezpiecznym
niż niegdysiejszy mistrz miecza rodu Atrydów. Z wyglądu niczym się nie różnił - ciągle te
czarne, sterczące jak u kozła włosy ponad twarzą o ostrych, ponurych rysach - lecz w ciągu
długich lat od czasu przebudzenia w stanie gholi uległ wewnętrznej metamorfozie.
Zastanawiała się teraz, czy w jego wiecznej samotności nie kryje się jakaś tajemnica.
Zanim zajęli się nim Tleilaxanie, wykorzystując wyrafinowaną naukę, reakcje Duncana były dla
Atrydów oczywiste - lojalność, fanatyczne przywiązanie do moralnego kodeksu tych, dla których
służył, łatwość wpadania w gniew i równa łatwość odzyskiwania spokoju. Był nieugięty w chęci
wywarcia zemsty na rodzie Harkonnenów. I umarł, ratując Paula. Ale Tleilaxanie otrzymali jego
ciało od sardukarów i w regeneracyjnych zbiornikach stworzyli zombie-katrundo o ciele Duncana
Idaho, lecz bez jego świadomych wspomnień. Został wyszkolony na mentata i wysłany w
podarunku dla Paula: ludzki komputer, wyrafinowane narzędzie wyposażone w hipnotyczny
nakaz zabicia swego pana. Ciało Duncana Idaho oparło się wewnętrznemu nakazowi i wskutek
doznanego wstrząsu wróciła mu zawarta w komórkach ciała pamięć.
Alia dawno zdecydowała, że niebezpiecznie jest myśleć o nim jako o Duncanie. Lepiej
pasowało do tej postaci imię gholi: Hayt. Najistotniejsze było to, by nie dojrzał najmniejszego
śladu starego barona Harkonnena, usadowionego w jej umyśle.
Duncan wyczuł, że Alia bada go wzorkiem. Odwrócił się. Miłość nie mogła ukryć
zaszłych zmian ani zataić przed nim przejrzystości motywów, którymi się kierowała.
Wielopowierzchniowe metalowe oczy, otrzymane od Tleilaxan, były okrutne w swej zdolności
przenikania masek. Pozwalały mu widzieć żonę jako zachłanną, prawie męską postać. Nie mógł
znieść, że taka się stała.
- Dlaczego się odwracasz? - zapytała Alia.
- Muszę pomyśleć - powiedział. - Lady Jessika jest... Atrydką.
- A ty jesteś winien lojalność rodowi Atrydów, nie mnie.
- Nie narzucaj mi tak chytrej interpretacji.
Alia zacisnęła wargi. Czyżby zbyt szybko wykonała posunięcie?
Duncan przeszedł do bocznego wykuszu, wychodzącego na plac Świątyni. Widział
zaczynających się zbierać pielgrzymów oraz arrakańskich handlarzy krążących ze swoimi