Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.- Oko za oko, ząb za ząb, mówi nasze prawo - rzekł ponuro Palący Promień...– Ależ pani – rzekł po cichu Eugeniusz – zdaje mi się, że jeśli zechcę być uprzejmy wobec mej kuzynki, zostanę tutaj...— Wystarczy deser i owoce, proszę pana — rzekł Piskor — dziś na obiad jest kasza z sosem...— Przełammy go — rzekł Jacek...Wołodyjowski z panem Longinem już zasiedli, rzekł: – Bo waćpan, panie Podbipięta, nie wiesz największej i szczęśliwej nowiny, żeśmy z panem...— Wierzę — rzekł, na pół przekonany...– Proszę, niech pan każe to ogłosić jak najszybciej – rzekł...- Gotowe, przyjacielu - rzekł głośno, zamknął klapę kopiarki do ka­set, zaryglował ją i nakrył urządzenie kartonem, po czym, chuchając w dłonie,...— Zatem pozyskałem dziś dla swojej drużyny — rzekł Robin — trzech najtęższych chwatów w całym hrabstwie Nottingham...—No i?— No i to jest, owszem, jakby jakieś takie, tylko, że ja już wiem, jak to się robi...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Majuba to dla n najlepsza kryjówka. Ale nam nie wolno iść tam za nimi.
Keyser będzie nas obserwował jak lampart wodopój. Jeśli choćby jedq z nas opuści High Weald, wyśle za nami
swojego żółtego ogara. W ten sposób zaprowadzimy go prosto do Majuby i Jima.
- Jeżeli chcemy go znaleźć, to musimy się śpieszyć, bo w przeciwnym razie Jim odejdzie z Majuby. Mają
dobre wierzchowe Werbla i klacz Keysera. Zanim dogonimy Jima, będzie w połowie drogi do Timbuktu.
W tej samej chwili od strony głównego magazynu dobieg tupanie ciężkich butów i głośne męskie okrzyki.
- Ludzie Keysera przeszukali dom - powiedziała San zerkając przez drzwi. - Teraz zaczynają przetrząsać
skład i pozostałe budynki.
- Lepiej mieć te szelmy na oku, zanim zaczną się częstować czym popadnie - rzekł Dorian.
- Postanowimy, co robić, kiedy Keyser sobie pójdzie - zgodził się Tom; ruszyli razem w stronę głównej
części składu.
Czterech kawalerzystów kręciło się bez celu po budynku. A nie męczyły ich te bezowocne poszukiwania.
Długie magazyn był zastawione skrzynkami aż po drewniane belki. Gdyby chcieli go dokładnie przeszukać,
musieliby przesunąć tony towarów. Były tam bele jedwabiu z Chin i indyjskiej bawełny; worki kawy i gi
arabskiej z Zanzibaru i innych portów za Rogiem Ormuzu; stosy drewna tekowego, sandałowego i mahoniu;
czysta lśniąca międź stopiona w ogromne koła, które armie niewolników przetaczały j górskich szlakach z głębi
Etiopii na wybrzeże. Były też powiązań w pęki wysuszone skóry egzotycznych zwierząt, zebr i tygrysóv a także
futra małp i fok oraz długie, zakrzywione rogi nosorożców słynące w Chinach i krajach Orientu jako
afrodyzjaki.
Przylądek Dobrej Nadziei leżał na skrzyżowaniu szlaków handlowych między Europą i Orientem. W
dawnych czasach statki z północy odbywały długie rejsy po wodach Atlantyku. Nawet gdy rzuciły kotwicę w
Zatoce Stołowej, czekała je jeszcze jedna niekończąca się podróż do Indii i Chin, a czasem nawet dłuższa do
Japonii. Żaglowiec mógł spędzić na morzu trzy lub cztery lata zanim wrócił do Amsterdamu lub do londyńskich
doków.
Tom i Dorian stopniowo opracowali inny system handlowyj Przekonali syndykat armatorów w Europie, żeby
wysyłali statki tylko do Przylądka Dobrej Nadziei. Tam kapitanowie mogli napełniać ładownie swoich jednostek
najlepszymi towarami i wyruszyć w rejs powrotny. Przy sprzyjających wiatrach znalazłyby się znów w
macierzystych portach po niecałym roku. Zyski czerpane przez Courtneyów z takiego handlu z nawiązką
wyrównywały im nakłady, które musieliby ponieść, gdyby statki przebywały dłużej na morzu, podobnie statki
płynące ze Wschodu mogły wyładować swoje towary w Zatoce Stołowej i zostawić je w składach braci
Courtneyów, a same wrócić do Batawii, Rangunu czy Bombaju. Gdyby musiały przepłynąć dwa wielkie oceany,
zajęłoby im to dwa razy więcej czasu.
Na tej innowacji Courtneyowie zbudowali swoją fortunę. Ponadto mieli własne szkunery handlowe, które
pływały wzdłuż wybrzeży Afryki; ich kapitanami byli oddani Dorianowi Arabowie, którym mógł ufać. Jako
muzułmanie mieli prawo wpływać na wody zakazane dla chrześcijańskich kapitanów i żeglować aż do Maskatu i
Medyny, Świetlistego Miasta Boskiego Proroka. I choć żaglowce te nie miały pojemnych ładowni, przewoziły
towary wysokiej jakości: miedź i gumę arabską, perły i muszle z macicy perłowej z Morza Czerwonego, kość
słoniową z rynków Zanzibaru, szafiry z kopalni w Kandy, żółte diamenty z aluwialnych pokładów wzdłuż biegu
wielkich rzek imperium Mogołów oraz bloki czarnego opium z gór Patanu.
Był tylko jeden towar, którym bracia Courtneyowie nie handlowali: niewolnicy. Znali tę barbarzyńską
praktykę z pierwszej ręki. Dorian spędził większą część dzieciństwa w niewoli, do dnia gdy jego właściciel,
sułtan Abd Muhammad al-Malik, władca Maskatu, adoptował go jako swego syna. W młodości Tom toczył
zaciekłą wojnę z arabskimi handlarzami niewolników na wschodnim wybrzeżu Afryki i na własne oczy widział
towarzyszące temu okrucieństwo. Wielu służących i marynarzy Courtneyów wywodziło się spośród byłych
niewolników, którzy wpadli w ich ręce i zostali natychmiast wyzwoleni. Owi nieszczęśnicy trafiali pod skrzydła
rodziny Courtneyów różnymi sposobami; niektórzy zostali odbici siłą - gdyż bitwy były żywiołem Toma - inni
byli rozbitkami ze statków, jeszcze innych oddano jako spłatę długów albo po prostu sprzedano. Sarah nie mogła
przejść obojętnie obok płaczącego dziecka na podeście aukcyjnym - zawsze potrafiła ubłagać męża, żeby kupił
dziecko i oddał jej pod opiekę. Większość domowej służby wychowała od maleńkości.
Sarah poszła do kuchni i niemal natychmiast wróciła z Jasmini Oraz chmarą rozgadanych, chichoczących
pokojówek, które niosły dzbany świeżo wyciśniętego soku z limony, tace pełne kornwalijskich zapiekanek, ciast
i samosas nadziewanych pikantnym z jagnięciny. Znudzeni, wygłodniali kawalerzyści schowali szable do
pochew i rzucili się ochoczo na łakocie. Między jednym kęsem a drugim pożerali wzrokiem pokojówki i
flirtowali z nimi. i którzy mieli przeszukać wozownie i stajnie, zauważyli kobiety niosące jedzenie i
wykorzystali to jako pretekst, żeby za nimi pójść. Pułkownik Keyser przerwał tę ucztę i rozkazał swoim
podwładnym wracać do roboty, lecz Tom i Dorian zaprosili go do kantoru.