Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Wówczas, pod Ratyzboną, on jeden zdał się nie ulegać przejmującemu urokowi Wojciecha. Do niego widno Bóg przez umysł przemawia. Powstało w Stoigniewie pytanie, za kim pójdzie Otto. Nie ciekawość je dyktowała, lecz świadomość, że od tego zależeć będą losy własnego kraju i całego chrześcijaństwa.
Jedno zdawało się pewne: że Otto nie pójdzie za takimi jak Gizyler, skoro oddalił nawet wszechpotężnego i doświadczonego Willigiza.
Arcybiskup skończył właśnie mszę, nie odszedł jednak od ołtarza, lecz stał przez chwilę ogarniając obecnych spojrzeniem, po czym przemówił:
- Wolno mielą Boże młyny, długo Bóg zwala urągać swemu Imieniu. Obalone krzyże, spalone kościoły, kapłani na ofiarę pogańskim bałwanom wleczeni, spustoszony kraj, strugi krwie chrześcijańskiej od lat wołają o pomstę. Często jednak Bóg diabelską złość synów szatana narzędziem zwykł czynić swej kary, gdy fałszywi prorocy, słów Pisma i Ojców Kościoła wykrętnie nadużywając, do karygodnej wzywają wyrozumiałości wobec wrogów Boga i Kościoła. Ale Chrystus Pan rzekł, iż przyjdzie czas, że trzeba suknię przedać, by kupić miecz. Czas ten nadszedł. Niechaj sprawiedliwy gniew wypełni pierś każdego chrześcijanina, by jak burza wyrwać z korzeniem wybujałe drzewo pogańskiej pychy i nieprawości. Zbawiciel nasz wzniesiony ku Jego obronie miecz Piotrowi do pochew schować kazał, by wypełniło się proroctwo. Ale nam nie lza go schować, póki choć jedne usta urągać będą imieniu Bożemu, bo jedna ma być owczarnia i jeden pasterz. Pismo bowiem mówi: “Wszelka kraina i miasto, które by nie chciało być uczestnikiem tego święta, niechaj mieczem i ogniem zginie i niech będzie tak wygładzone, żeby nie tylko ludziom, ale i bestiom drogi przez nie na wieki nie było.” Jeśli przeto bezrozumnemu bydlęciu przepuszczone być nie może, niechaj miecz wasz nie cofa się przed niewiastą ni dzieckiem, bo ze skażonej roli i zarazą tkniętego drzewa nie czekać dobrego plonu.
Wszyscy, którzy świadomi byli dysputy Gerberta z hildesheimskim biskupem, zrozumieli, że Gizyler z wysokości ołtarza pognębić chce niemiłego sobie człowieka, pozbawiając go możności obrony. Król, który wstał z klęcznika, gdy arcybiskup skończył nabożeństwo, teraz odwrócił się i zanim przebrzmiały ostatnie słowa, szybkim krokiem wszedł na podwyższenie. Gizyler przy pomocy asysty złożył szaty pontyfikalne i skierował się na swe miejsce po prawicy Ottona, który, nie czekając nawet, aż arcybiskup siądzie, zwrócił się do obecnych:
- Dostojny Gizyler zdanie swe już wyraził, przyczyny zła w wyrozumiałości dla pogan się dopatrując. Ale przypomnę, że już dziad nasz północnych pogan bez miłosierdzia doszczętnie wyplenić nakazał, gdy słabsi byli niż ninie, po klęsce od polańskiego Mieszka poniesionej, a oto nie masz roku, byśmy z nimi po kilkakroć walczyć nie byli zmuszeni. Tedy radzić nam nie co, jeno - jak poczynać, by choć pokój i bezpieczeństwo wymóc, a nam ręce do ważniejszych spraw rozwiązać. Gorzki korzeń zła zasię nie, jako u chrzanu, jeden jest, ale jako perz pleni się, posianą już rolę zachwaszczając. Gdzież owa jedność chrześcijańska? Oto bawarski krewniak nasz nam jeno służące prawo obsadzania biskupich stolic sobie przypisuje, posłuszeństwa odmawia i wbrew obowiązkowi wyprawy nie obesłał. Nawet między tymi, którzy stanęli, nie masz zgody i jedności, jeno nienawiść i zwada, które siły rozpraszają. - Otto przerwał, oczyma szukając Sobiebora i patrząc na niego ciągnął: - Słyszeliśmy, jako miły nam czcigodny biskup praski, Adalbert, ponownie stolicę swą opuścić musiał na skutek obrazy, jakiej na osobie swej i prawach Kościoła doznał. Sprawców tego bezeceństwa nie ukarano, czym rozzuchwaleni, przy poparciu książęcia, młodszego Bolesława, pomstą biskupowi i rodowi jego zagrozili, na skutek czego obecny tu książę Sobiebiór znaczną część sił na pomoc doma ostawić musiał dla bezpieczności, słowu swego suwerena dowierzać nie mogąc, gdy raz przez swawolników złamane zostało. Jakoż tedy oczekiwać nam bezpieczeństwa pasterskiej pracy wśród pogan, gdy w kraju od wieku z górą chrzweścijańskim pasterz przed własnymi owcami uchodzić musi? Gdy jednak arcybiskup moguncki domaga się jego powrotu na stolicę, postanowić należy, jak sprawę Stolicy Apostolskiej przedstawić, a prawa Kościoła i nietykalność osoby pasterza zabezpieczyć.
Sobiebór dźwignął się, rozumiejąc, że król wzywa go, by wywiódł swą skargę, gdy Rudy zerwał się i o głos nie prosząc zaczął gwałtownie: