X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Tak mówił Piris - i długo jeszcze wyjaśniał, jakim gatunkiem drzewa jest on sam, jakim jest Chlo, a jakim gatunkiem młodych pędów są ich synowie...— Być może, że nie… chociaż pańskie nagłe pojawienie się…— W kinematografie robią jeszcze lepsze sztuki…— Więc niech mi pan...Ale Kaśka nie chce tej prawdy zrozumieć, żyje jeszcze sama za krótko i choć od dziecka widzi nędzę i ból, przez jakie podobne jej istoty przechodzą, wobec...oznaki słabości i uległości będą wywoływać współczucie i skłaniać do "fair play", a w jakich warunkach będą one po prostu pobudzać do jeszcze... Tego samego jeszcze miesiąca, w którym objął rządy Pomorza, dnia 26-go Lipca 1295 roku, koronował się Przemysław w Gnieźnie na króla polskiego, za...— Idź więc, i to szybko! Coś mi zaczyna świtać we łbie! Pruski oficer w cywilnym ubraniu, szpieg Juareza i jeszcze dwaj inni, o których nic nie wiemy! To by był...– Czyż nie mówiłam przed chwilą, że masz być moim bohaterem? Nie widział jej twarzy, ale czuł dobrze, że żartuje, rzekł więc jeszcze poważniej...Widoczny z daleka, zbudowany bez jednolitego planu dom na farmie wciąż jeszcze zdawał się mały, kiedy Tam ściągnął wodze i zamachał do Aielów, by przyłączyli...- Ale - przerwał mu Michael - zrozumieliście, że Adam będzie pierwszą ofiarą, jeżeli oprócz tych dwóch śledzi go jeszcze jakiś inny gestapowiec, i że nigdy nie...– No, na pewno – burknęła jeszcze inna starucha...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Powzi�� on decyzj�, �e zbrodnie krzy�owc�w zostan� im wybaczone, poniewa� ponie�li ju� dostateczn� kar�. Piotr rozp�aka� si� z rado�ci, rozczulony �yczliwo�ci� tak wielkiego w�adcy.9
Po przybyciu krzy�owc�w do Konstantynopola w dniu l sierpnia cesarz nie przesta� okazywa� im �yczliwego zainteresowania. Nade wszystko pragn�� pozna� ich przyw�dc�. Piotr zosta� wezwany na audiencj� u cesarza, kt�ry ofiarowa� mu pieni�dze i dobre rady. Aleksy by� cz�owiekiem do�wiadczonym i od razu zorientowa� si� w niewielkiej warto�ci Pi�trowego wojska. Obawia� si�, �e po wkroczeniu tej armii do Azji Mniejszej Turcy rozgromi� j� bez trudno�ci. Jednak�e niesforno�� krzy�owc�w zmusza�a go do jak najszybszego usuni�cia ich z okolic Konstantynopola. Przybysze z Zachodu dokonywali nieustannych grabie�y. W�amywali si� do pa�ac�w i willi na przedmie�ciach, kradli nawet blach� o�owian�, kt�r� kryte by�y ko�cio�y. Jakkolwiek wst�p do Konstantynopola podlega� �cis�ej kontroli i do stolicy wpuszczano przez bramy miejskie tylko niewielkie grupy zwiedzaj�cych, policja nie mia�a mo�liwo�ci utrzymania porz�dku w ca�ej okolicy miasta.
Oddzia�y Waltera Bez Mienia znajdowa�y si� ju� w Konstantynopolu, a mniej wi�cej w tym samym czasie przyby�o tam sporo gromad p�tniczych z Italii. Do��czyli oni do wyprawy Piotra. W dniu 6 sierpnia ca�a ta rzesza zosta�a przetransportowana przez Bosfor. Po wyl�dowaniu na brzegu azjatyckim krzy�owcy ruszyli bez�adnie wzd�u� wybrze�a morza Marmara, grabi�c po drodze ko�cio�y i domy, i dotarli tak do Nikomedii, kt�ra od czasu z�upienia przez Turk�w przed pi�tnastu laty sta�a pustk�. Tam dosz�o do k��tni mi�dzy Niemcami i W�ochami z jednej strony, a Francuzami z drugiej. Niemcy i W�osi wypowiedzieli pos�usze�stwo Piotrowi i wybrali na swojego wodza feuda�a w�oskiego, niejakiego Renalda. Z Nikomedii obie armie posz�y na zach�d, udaj�c si� wybrze�em Zatoki Nikomedyjskiej do ufortyfikowanego obozu zwanego przez Grek�w Kibotos, a przez krzy�owc�w Civetot, kt�ry Aleksy przygotowa� w pobli�u Helenopolis dla angielskich oddzia��w najemnych. Teren ten doskonale nadawa� si� do obozowania, poniewa� ziemia w tym okr�gu by�a urodzajna, a dodatkowe zaopatrzenie mo�na by�o z �atwo�ci� sprowadzi� morzem z Konstantynopola.10
Aleksy nalega� na Piotra, by nie podejmowa� �adnych krok�w ofensywnych przed nadej�ciem g��wnych si� krucjatowych. Rada ta trafi�a Piotrowi do przekonania. Jednak�e autorytet Piotra coraz bardziej mala�. Tymczasem zar�wno Niemcy i W�osi pod dow�dztwem Renalda, jak i rodacy Piotra, Francuzi, na kt�rych najwi�kszy wp�yw mia� prawdopodobnie Gotfryd Burel, prze�cigali si� w dokonywaniu napa�ci na s�siednie obszary wiejskie. Najpierw spl�drowali ca�� okolic� obozu, a potem posuwali si� ostro�nie przez terytorium znajduj�ce si� pod w�adz� Turk�w, napadaj�c i �upi�c ludno�� wiejsk�, kt�ra sk�ada�a si� tam wy��cznie z chrze�cijan greckich. W po�owie
Wyprawa ludowa
125
wrze�nia Francuzi zapu�cili si� a� pod bramy Nikei, stolicy su�tana seld�uc-kiego, Kilid� Arslana Ibn Sulajmana. Oddzia�y francuskie spl�drowa�y wioski na peryferiach tego miasta, zagarniaj�c stada byd�a i owiec, torturuj�c i masakruj�c ludno�� chrze�cija�sk� z nieopisanym okrucie�stwem. Kr��y�y wie�ci, �e krzy�owcy piekli niemowl�ta na ro�nach. Oddzia� turecki, kt�ry dokona� wypadu z miasta, po za�artej walce zosta� zmuszony do odwrotu. Nast�pnie Francuzi zawr�cili do Civetot, gdzie sprzedali �upy swoim kompanom i �eglarzom greckim, kt�rzy znale�li si� wtedy w pobli�u obozu.
Ta uwie�czona sukcesem akcja Francuz�w wzbudzi�a zazdro�� Niemc�w. Pod koniec wrze�nia Renald wyruszy� w pole z hufcem w sile oko�o sze�ciu tysi�cy ludzi, w�r�d kt�rych znajdowali si� ksi�a, a nawet biskupi. Posun�li si� oni a� za Nike�, pl�druj�c wszystko po drodze, jednak�e, mniej okrutni od Francuz�w, oszcz�dzali ludno�� chrze�cija�sk�. Po jakim� czasie hufiec niemiecki dotar� do zamku zwanego Kserigordon. Gr�d �w uda�o im si� zdoby�, a poniewa� okaza� si� doskonale zaopatrzony we wszelkiego rodzaju prowiant, postanowili uczyni� z niego o�rodek, z kt�rego b�d� dokonywa� wypad�w na okoliczne tereny. Na wie�� o tym sukcesie krzy�owc�w su�tan wys�a� dow�dc� wysokiej rangi na czele silnej jednostki bojowej z zadaniem odzyskania zamku. Kserigordon, kt�ry wznosi� si� na wzg�rzu, zaopatrywa� si� w wod� ze studni usytuowanej tu� za murami miejskimi oraz ze �r�d�a tryskaj�cego w ni�ej po�o�onej dolinie. Oddzia� turecki zjawi� si� pod murami zamku w dniu �w. Micha�a, 29 wrze�nia, gromi�c hufiec Renalda, kt�ry czeka� na niego w zasadzce, a nast�pnie obsadzi� �r�d�o i studni�, zamykaj�c Niemc�w w potrzasku. Wkr�tce obl�eni zacz�li przechodzi� katusze pragnienia. Pr�bowali wysysa� wilgo� z ziemi, przecinali �y�y koniom i os�om, aby gasi� pragnienie ich krwi�, jeden drugiemu dawa� do picia sw�j mocz. Ksi�a daremnie pr�bowali pocieszy� i podnie�� ich na duchu. Po o�miu dniach tych m�czarni Renald zdecydowa� si� na kapitulacj�. Wpu�ci� oddzia�y nieprzyjacielskie do miasta, otrzymawszy uprzednio od Turk�w obietnic�, �e daruj� mu �ycie, je�eli wyrzeknie si� wiary chrze�cija�skiej. Wszyscy, kt�rzy pozostali wierni swej religii, ponie�li �mier�. Renalda i innych odszczepie�-c�w zes�ano w niewol� do Antiochii i Aleppa oraz daleko w g��b Chorasanu.

 

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.