Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Spostrzegłem, że gdy wspominałem o złych duchach, odczuwał
strach. Zapytałem go więc: "Czy przebywasz w piekle?" Odpowiedzial stanowczo: "Nie". " W
takim razie, powiedz mi, gdzie jesteś?" "W ciemności".
Byłem zdezorientowany. Zapytałem go, w jaki sposób
wszedł w tę kobietę, a on opowiedział mi wyjątkową historię, którą potem potwierdziła sama
kobieta, gdy wyszła już z transu. Powiedział, że to stróż cmentarza zmusił go do wejścia w
kobietę. Posłużył się częściami jego ciała, aby rzucić na nią urok.
Zapytalem go, czy pragnie ujrzeć oblicze Boga. Odpowiedział długim "tak". Nie dostrzegłem w
tym ani śladu desperacji, odczułem natomiast głębokie
pragnienie spotkania się z Bogiem. Pewnego dnia mówiłem mu o Najświętszej Maryi Pannie.
Nigdy o Niej nie słyszał; powiedział mi wtedy, że jego matka nazywała się Carmelina. Zacząłem
go więc pouczać. Słuchał z zainteresowaniem. Pojawiła się we mnie wątpliwość, czy
rzeczywiście przebywał on w ciemności (w hebrajskim szeolu)?
Na zadane pytanie, czy jest gotów prosić Boga o przebaczenie grzechów, odpowiedział
twierdząco. Zrobiłem mu spowiedź, trochę generalną, na zasadzie warunkowej i udzieliłem mu
warunkowego rozgrzeszenia. Potem zapytałem go, kiedy odejdzie. Odpowiedzial, że za okolo
dwadzieścia dni. "A dokąd pójdziesz?" - zapytałem. Uslyszałem odpowiedź: "Pokutować". Może
właśnie do czyśćca?
Tego wieczoru, gdy kobieta powróciła do domu, duch powiedział jej: "Przysporzylem ci wiele
cierpienia, ale to nie była moja wina. Gdy będę w niebie, będę się wiele za ciebie modlił". Ten
przypadek stanowi poważny problem teologiczny. Myślę tutaj o św. Franciszku, który wyprosił
zmartwychwstanie dla kobiety, która zmarła w stanie grze-
198
chu śmiertelnego: po zmartwychwstaniu wyspowiadała się i zasnęła na nowo w pokoju.
Egzorcysta Z Piemontu. Nasza grupa modlitewna, ukierunkowana na uwalnianie oraz
uzdrawianie rodzin w tym także drzewa genealogicznego, ma wiele bardzo pozytywnych
doświadczeń. Na przykład, gdy przypuszczamy, że jakiś przodek rodziny bardzo cierpiał i nie
poświęcono należytej uwagi jego cierpieniu lub rozpaczy albo gwałtownej i bolesnej śmierci
(zazwyczaj w nienawiści, w strachu, w przekleństwie albo w stanie upojenia alkoholowego;
niekiedy w zakładzie psychiatrycznym, będąc jakoby żywcem pogrzebany i zapomniany przez
wszystkich), wtedy podczas prostej modlitwy dowiadujemy się o tym, pytamy wprost daną osobę
i sądzimy, że to wszystko, co jest potrzebne tej osobie do uzdrowienia, zostanie jej dane w imię
Jezusa.
Czasami takie osoby ujawniają swoją kondycję, w jakims przebłysku pamięci lub przepływie
obrazów. My modlimy się za nie, wypraszając pojednanie. Posługujemy się następującym
schematem: najpierw prosimy je o przebaczenie w imię rodziny lub tych, którzy je opuscili lub
zignorowali albo też doprowadzili do ich śmierci. Wzywamy je, aby oddaliły od siebie wszelką
nienawiść i ze swej strony prosiły o przebaczenie tych, których obrazili; aby wraz
z nami prosili Boga o przebaczenie grzechów.
Pouczamy te osoby o życiu wiecznym, które ich oczekuje i wzywamy, aby złożyły u stóp krzyża
Chrystusowego wszystkie swoje winy, wyrzekłszy się wszelkich więzi, które łączyły je ze
światem okultystycznym. Innymi słowy zachowujemy się tak, jakbyśmy mogli powrócić do
momentu śmierci, aby mogli ją oni przeżyć w sposób własciwy, to znaczy,
aby otrzymali to wszystko, co rodzina bądź osoby bliskie
199
i Kościół powinny ofiarować w danych okolicznościach osobie umierającej. Odpowiedź jest
wyraźna i niemalże natychmiastowa: uwolnienie i ulga w danej rodzinie lub w jej członku
najbardziej odczuwającym starą, rodzinną tragedię. Zdarza się też, że przodek, któremu w ten
sposób udzielono pomocy, bardzo skutecznie wstawia się potem u Pana za swoją rodzinę.
To wszystko jest bardzo piękne, ale także bardzo delikatne. Jeżeli te modlitwy nie będą
sprawowane we właściwy sposób, wówczas można ulec zjawisku nekromancji, które nie ma nic
wspólnego z okazywaniem solidarności zmarłym. My sami jesteśmy bardzo ostrożni i do takich
negatywnych dwuznaczności nigdy w naszej grupie nie dochodzi.
Inny przypadek zachodzi wówczas, gdy hipotetyczna
dusza prosi o pomoc za pośrednictwem osoby cierpiącej, która nie należy do jej rodziny. W
dwóch takich przypadkach zachowaliśmy się w następujący sposób. W pierwszym przypadku
zapytaliśmy ducha, dlaczego prosi nas o pomoc. Odpowiedział, że nosił to samo nazwisko, co
osoba cierpiąca; poprosił, aby zatroszczyć się o jego pogrzeb, mówiąc równocześnie, iż nie chce
umierać, ponieważ czekają na niego jego bliscy. Ponadto podał swój wiek: dwadzieścia lat i
przeklinał Hitlera, który wywołał wojnę, itd.
Odpowiedzieliśmy: "Tylko Jezus jest naszym sędzią i my jestesmy Jemu posłuszni. Jeżeli jest
tak, jak mówisz, ofiarujemy ci naszą pomoc, będziemy się za ciebie modlić i sprawimy ci
pogrzeb. Jeżeli mówisz nieprawdę, ofiarujemy to wszystko tym, którzy faktycznie potrzebują
pomocy i w ich intencji odprawimy Mszę św.
Poczuliśmy wtedy powiew zimnego wiatru i w tym momencie osoba cierpiąca została uwolniona.
Drugi przypadek przydarzył się kobiecie opętanej i nękanej. Przez długi czas była ona
uzależniona od pewnej wróż-
200
ki. Także w tym przypadku mieliśmy do czynienia z obecnością złego ducha. Pewnego dnia
opętana ujrzała kozaka lub galopującego na koniu i ściganego z nienawiscią przez swych
nieprzyjaciół. Jego zdrada kosztowała życie wielu ludzi. Został dogoniony i zabity. Prosił o
przebaczenie i pomoc, które przyniosłyby pokój jego duszy. Twierdził, że wszedł w tę kobietę,
gdyż przypominała mu jego jedyną ukochaną. Pragnął mieć jakiś znak religijny na swoim