Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.innych świątyniach, przechodziło się kolejno stopnie niższe...42irsjęna1Weszła do domu pierwsza, trzymając przed sobą w lewej dłoni bryłkę pirytu żelaza, ostrze zaś w prawej...Zobaczył, że pociski spadają na nowy, duży warsztat tuż za budynkiem, z którego wybiegali właśnie ludzie...Dlatego też - jak zalana m: in...ty wprost konglomerat uniżoności i wyższości pomieszanej z pychą...— Nie zniosę tego dłużej! — zawołał cofając się, przewrócona zaś lampa zamigotała, spadła na brzeg lady sklepowej, odskoczyła, rozbiła...Tak więc, zniewolony wymową przeczytanego, nazwałem tę część książki — ‼protokołem...Kroki Muriza ucichły...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Spencer właściwie nigdy jej nie opuszczał, nawet w wolnym czasie. Wszyscy
zgodnie twierdzili, że ten pies miał nadzwyczaj rozwinięty zmysł pilnowania swojej pani.
Spotkanie z rodzicami Heleny też nie przyniosło większych rezultatów. Oboje byli
jeszcze tak zaszokowani, że prawie nie mogli mówić. Matkę odwieziono do szpitala
psychiatrycznego w Danderyd, gdzie pozostała parę dni. Gdy Wittberg i Karin pojawili się u
nich w domu, właśnie wróciła. Prawie nie odpowiadała na pytania, jakie jej zadawali. Ojciec
nie mógł sobie przypomnieć niczego dziwnego w życiu córki, co mogłoby ich zainteresować.
Nie miała żadnych zazdrosnych facetów w przeszłości, żadnych gróźb albo czegokolwiek, co
mogłoby mieć znaczenie dla dalszego prowadzenia śledztwa. Rodzeństwo i przyjaciele
Heleny podawali zgodną wersję jej wizerunku. Była ustabilizowaną kobietą, nastawioną na
robienie kariery zawodowej, utalentowana i kontaktowa w stosunkach z ludźmi. Miała wielu
przyjaciół, lecz nikogo nie dopuszczała do swojej prywatności. Jedyną osobą, która wydawała
się być najbliżej Heleny, była Emma Winarve, pomimo że mieszkały daleko od siebie.
Rodzice Pera Bergdala byli również zrozpaczeni faktem, że ich syn jest podejrzany o
morderstwo. Większość osób, z którymi rozmawiała policja, była zdania, że Per jest
niewinny. Jedynym człowiekiem, który uważał, że Bergdal mógł być mordercą, był Kristian
Nordström. No tak, pomyślał Knutas, wokół całej osoby Nordströma jest coś, czego nie
można wytłumaczyć ani bliżej określić. Poza tym był prawie pewien, że Nordström nie
powiedział całej prawdy.
Przedpołudnie Knutas spędził nad papierkową robotą, której się ostatnio trochę
nazbierało. Na kilka godzin odsunął od siebie sprawę Heleny Hillerström. Jego gabinet był
stosunkowo duży i bardzo zniszczony. Farba na framugach okien odpadała miejscami, a
tapety z biegiem lat pożółkły. Ściana znajdująca się za jego plecami była zastawiona
regałami, na których piętrzyły się pomarańczowe, żółte i zielone segregatory. Przy oknie
wychodzącym na parking wokół stołu stały cztery krzesła przewidziane na wypadek małych
spotkań. Na stole leżało kilka broszur o działalności policji. Od dłuższego już czasu nie dbał o
porządek w pokoju i można to było łatwo zauważyć. Tylko fotografia na biurku świadczyła o
tym, że poza komisariatem ma jeszcze inne życie. Widniały na niej żona Line i śmiejące się
dzieci na plaży w Tofta. Jeden samotny kwiatek stał na oknie - bujna biała pelargonia, do
której często mówił i podlewał sowicie każdego dnia. Przed laty dostał ją od Karin na
urodziny. Zawsze mówił jej dzień dobry i pytał, jak się czuje.
Na lunch wyszedł sam. Takie chwilowe wyjście dawało mu poczucie wolności. Pełnia
lata stała za progiem. W mieście można było zauważyć coraz więcej otwartych restauracji i
coraz więcej turystów, wieczorami ruch i gwar panował na ulicach Visby. O tej porze roku
przybywały tu wycieczki szkolne i organizowano różne konferencje.
Po lunchu Knutas zamknął się w pokoju z filiżanką kawy. Nie miał ochoty na
rozmowy z kolegami. Ten piątek był wyjątkowo spokojny. Przejrzał ponownie wszystkie
papiery dotyczące morderstwa na Helenie Hillerström i jeszcze raz przestudiował fotografie.
Przeszkodziło mu delikatne pukanie do drzwi, po czym Karin wsunęła głowę do gabinetu.
Uśmiechała się szeroko, ukazując charakterystyczną przerwę między zębami.
- Jeszcze jesteś? Przecież jest piątek i po piątej. Jadę do monopolowego, chcesz coś?
- Pójdę z tobą - odpowiedział i wstał z krzesła.
Dobry obiad z butelką czerwonego wina mógł mu znacznie poprawić humor.
W pubie było ciasno i gwarno. Piwnica u Mnicha była bardzo popularnym lokalem w
mieście. Tę rustykalną knajpkę ze średniowiecznymi sklepieniami odkryto przed ponad
trzydziestu laty i odtąd stała się w Visby niemal instytucją. Zimą otwarty był jedynie bar i
część restauracji. W weekendowe wieczory bywało tam wtedy bardzo ciasno. W trakcie
sezonu natomiast pub przeobrażał się w prawdziwy pałac rozrywki, otwierano pozostałe
części restauracji, bary, parkiet do tańczenia i scenę do występów na żywo. Już teraz w piątek
wieczorem wiele barów było otwartych - bar salsa, bar winylowy i intymny barek piwny w
kolorze lila. Lokal był wypełniony po brzegi.
Frida Lindh i jej przyjaciółki siedziały przy okrągłym stoliku w barze winylowym.
Usiadły tak, aby móc łatwo obserwować pozostałych i też chciały być dobrze widoczne.
Było bardzo głośno i panował wielki zgiełk. Z głośników na cały regulator dudniła
piosenka The Doors Riders on the storm. Do dużych i małych kufli i szklanek lało się piwo.
Przy jednym ze stołów kilku młodych chłopaków grało w backgammona.
Frida czuła się przyjemnie podchmielona. Była ubrana w obcisły top i krótką czarną
spódniczkę z miękkiego materiału. Wydawała się sobie bardzo sexy i rozpierała ją energia. To
było dla niej superuczucie móc wyjść gdzieś z koleżankami. Na Gotlandię przyjechała z
rodziną zaledwie rok temu i w Visby nie znała nikogo. Dopiero w przedszkolu, do którego
odprowadzała swoje dzieci i dzięki pracy w salonie fryzjerskim znalazła wiele nowych