Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.- Sporo ryzykujesz, przyjacielu - odezwał się cicho Sutton - mówiąc w ten sposób...Już mieli zawrócić z powrotem ku wybrzeżom, gdy Samena odezwała się cicho: - Jest...Za to dobrze pamiętał - i sądził, że zachowa w żywej pamięci do końca życia - swoje późne powroty do domu, gdy zastawał ojca (udającego, że śpi) w rozkładanym...- Nie patrzy w dół - powiedziała Socorro cicho...- Wręcz niemożliwe! - odparł cicho Poirot...- Ale już nie dzisiejszej nocy - powiedziała cicho...- Nie mam pojęcia - powiedział cicho Richardson...Gdy kobieta, którą znał jako Jacqueline, wpychała go na pokład odrzutowca udającego się na terytorium Genomics, usłyszał, że karta identyfikacyjna ma być...Osunął się, udając całkowicie wyczerpanego, lecz jednocześnie lewą ręką chwycił za brzeg kamienia...– Na Jasność! Nie mogę uwierzyć – jęknął Daimon...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


— Tak, i to jeszcze jaki! ─ odpowiedział stary również cicho, ale z naciskiem.
─ Czy znacie go? Czy widzieliście i spotkaliście go już kiedy?
─ Nie widziałem go jeszcze, ale poznaję go po ubraniu, postaci, wieku, a najbardziej po
strzelbie. To słynna srebrna rusznica, która nigdy nie chybia celu. Macie szczęście poznać
najsłynniejszego indiańskiego wodza Ameryki Północnej, wodza Apaczów, Winnetou, naj-
wybitniejszego wojownika ze wszystkich Indian. Imię jego rozbrzmiewa w każdym pałacu, w
każdej chacie, przy każdym obozowym ognisku. Sprawiedliwy, rozumny, rzetelny, wierny,
dumny, waleczny aż do zuchwalstwa, mistrz we władaniu wszelką bronią, przyjaciel i obroń-
ca wszystkich czerwonoskórych i białych potrzebujących pomocy, znany jest wszerz i wzdłuż
Stanów Zjednoczonych i daleko poza ich granicami jako największy bohater dalekiego Za-
chodu.
─ Ale gdzie nauczył się tej angielszczyzny i tych manier białego dżentelmena?
─ Spędza wiele czasu na Wschodzie, a prócz tego opowiadają, że europejski uczony dostał
się do niewoli Apaczów, którzy jednak tak dobrze się z nim obchodzili, że postanowił u nich
pozostać. On to był nauczycielem Winnetou, ale nie wpoił prawdopodobnie w niego swoich
humanitarnych zasad i, być może, sam zmarniał w niewoli.
Old Death powiedział to tak cicho, że ja ledwie zdołałem go zrozumieć. Mimo to Indianin,
choć siedział od nas o jakich pięć łokci, odwrócił się i rzekł do mego nowego przyjaciela:
─ Old Death się pomylił. Biały uczony dobrowolnie przybył do Apaczów, gdzie go przyjaź-
nie przyjęto. Stał się nauczycielem Winnetou i uczył go być dobrym i odróżniać grzech od
sprawiedliwości i prawdę od kłamstwa. Nie zmarniał on w niewoli, lecz przez cały czas do-
znawał czci i nie tęsknił nigdy do białych mężów. Gdy umarł, obsadzono grób jego dębami.
Przeniósł się na wiecznie zielone sawanny, gdzie zbawieni nie rozszarpują się wzajem, lecz
piją zachwyt z oblicza Manitou. Tam go Winnetou znowu zobaczy i zapomni o nienawiści,
jaką widzi tu, na ziemi.
Old Death był niesłychanie uszczęśliwiony tym, że Winnetou go poznał. Twarz promieniała
mu radością, kiedy zapytał:
─ Jak to, sir, wy mnie znacie? Rzeczywiście?
─ Nie widziałem was jeszcze, ale mimo to poznałem was natychmiast, gdy tu wszedłem. Je-
steście poszukiwaczem ścieżek, którego imię rozbrzmiewa aż po Las Animas.
Po tych słowach znów się od nas odwrócił. Podczas rozmowy nie drgnął ani jeden rys jego
spiżowej twarzy. Teraz siedział cicho zatopiony w sobie, jak gdyby nie zajmował się zupełnie
tym, co się odbywało z tyłu, poza nim.
Nasi przeciwnicy szeptali dalej między sobą, kiwali potwierdzająco głowami i powzięli za-
pewne jakieś postanowienie. Nie znali Indianina, nie umieli z jego mowy wywnioskować,
kim jest, i zamierzali prawdopodobnie wynagrodzić sobie poniesioną przedtem klęskę, dając
mu odczuć, jak dalece gardzą czerwoną skórą. Byli też, zdaje się, przekonam, że nie przyjdzie
nam na myśl ująć się za nim, gdyż jako nie dotknięci osobiście obrazą, musielibyśmy, wedle
panujących tu zasad, zachować się spokojnie. Ten, który przedtem mnie zaczepił, wstał i pod-
szedł powoli w wyzywającej postawie ku Indianinowi. Ja na to wydobyłem z kieszeni rewol-
wer i położyłem na stole przed sobą, żeby go móc łatwo dosięgnąć.
─ To niepotrzebne! ─ szepnął do mnie Old Death. ─ Winnetou poradzi sobie nawet z po-
dwójną liczbą takich drabów.
Awanturnik rozkraczył się szeroko przed Apaczem, oparł ręce na biodrach i rzekł:
─ Czego szukasz tu, w Matagordzie, czerwona skóro? My nie możemy znieść dzikich w
swym towarzystwie.
Winnetou nie spojrzał nawet na mówiącego, podniósł szklankę do ust, pociągnął dobry łyk,
mlasnął językiem.na znak, że mu smakuje, i postawił znowu szklankę na stole.
─ Czy słyszałeś, co powiedziałem, przeklęta czerwona skóro? ─ krzyknął drab. ─ Chcę
wiedzieć, co tutaj robisz. Snujesz się, by podsłuchiwać i grać rolę szpiega. Te czerwone skóry
stoją po stronie Juareza, który ma także skórę czerwoną, ale my jesteśmy po stronie imperato-
ra Maksa i wieszamy każdego Indianina, który nam wejdzie w drogę. Jeśli w tej chwili nie
zawtórujesz nam w okrzyku: „Niech żyje cesarz Maks!”, to założymy ci stryczek na szyję!
I teraz nie odezwał się Apacz ani słowem. Ani jeden muskuł nie drgnął mu w twarzy.
─ Psie, czy rozumiesz? Żądam odpowiedzi! — wrzasnął rozwścieczony awanturnik i poło-
żył pięść na ramieniu Winnetou.
Na to poderwała się natychmiast gibka postać Indianina.
─ Precz! ─ zawołał rozkazująco. ─ Nie ścierpię, jeśli na mnie kojot wyje.
Kojot to tchórzliwy wilk preriowy, uważany powszechnie za zwierzę godne pogardy. India-
nie posługują się tą obelgą, ilekroć chcą komuś okazać swoje lekceważenie.
─ Kojot? ─ zawołał drab. ─ To obelga, za którą puszczę ci krew, i to natychmiast.
Równocześnie wydobył rewolwer, lecz wtem stało się coś, czego się napastnik nie spodzie-
wał. Oto Apacz wytrącił mu z ręki broń, porwał go za biodra, podniósł i rzucił nim w okno,
które oczywiście roztrzaskało się w drobne kawałki i wyleciało razem z nim na ulicę.