Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Żeby to otworzyć - odrzekł Dirk, potrząsając wielką kopertą, obficie oblepioną taśmą klejącą.
- Zaraz jakiś zdobędę.
Młody człowiek, siedzący samotnie przy sąsiednim stoliku, odwrócił na chwilę głowę, więc Sally szybko wychyliła się i porwała jego nóż.
- Jestem ci bardzo zobowiązany - rzekł Dirk i wyciągnął rękę, żeby wziąć od niej nóż.
Sally cofnęła swoją.
- Co jest w kopercie? - zapytała.
- Bardzo wścibska i arogancka z ciebie pannica! - wykrzyknął Dirk.
- Aż ciebie wielki kawał dziwaka - odparowała.
- Na tyle, na ile jest mi to potrzebne.
- Hm - mruknęła sceptycznie. - Co jest w tej kopercie?
Nadal trzymała nóż z dala od niego.
- To nie twoja koperta - oświadczył Dirk - więc jej zawartość nie powinna cię obchodzić.
- Ale wygląda bardzo interesująco. Co jest w środku?
- Nie dowiem się, póki jej nie otworzę!
Spojrzała nań podejrzliwie i błyskawicznym ruchem wyrwała mu z ręki kopertę.
- Nalegam, żebyś... - wyrzucił z siebie Dirk, lecz nie dokończył.
- Jak się nazywasz?
- Gently. Dirk Gendy.
- Zatem nie Geoffrey Anstey ani żadne z pozostałych, skreślonych nazwisk? - Patrząc na nie nachmurzyła się leciutko.
- Nie. Z całą pewnością nie.
- Czyli że ta koperta nie jest także twoja.
- Ja... To znaczy...
- Aha! Zatem ty także jesteś... Jak to szło?
- Wścibski i arogancki. Nie zaprzeczam. Ale ja jestem prywatnym detektywem. Za to, żebym był wścibski i arogancki, płacą mi. Nie tak znów często i hojnie, jakbym sobie życzył, niemniej jestem wścibski i arogancki z przyczyn ściśle profesjonalnych.
- Jakie to smutne. Moim zdaniem, zabawniej być wścibskim i aroganckim z przyczyn ściśle hobbistycznych. Tak więc ty jesteś profesjonalistą, ja zaś amatorem na olimpijskim poziomie. Nie wyglądasz na prywatnego detektywa.
- Żaden prywatny detektyw nie wygląda na prywatnego detektywa. To jedna z podstawowych zasad prywatnej detekcji.
- Ale jeśli żaden prywatny detektyw nie wygląda na prywatnego detektywa, to skąd taki prywatny detektyw wie, jak ma nie wyglądać? Zdaje się, że mamy tu niewielki problem.
- Być może, ale nie jest to problem, który spędzałby mi sen z powiek - odparł zirytowany Dirk. - W każdym razie, ja nie jestem jak inni prywatni detektywi. Stosuję metody holistyczne oraz, w dokładnym tego słowa znaczeniu, chaotyczne. Działam poprzez badanie fundamentalnej wzajemnej więzi między wszystkim, co istnieje.
Sally Mills tylko zamrugała.
- Każda molekuła wszechświata - ciągnął Dirk, rozgrzewając się coraz bardziej - wywiera wpływ na wszystkie inne molekuły, choćby nie wiem jak nikły i niebezpośredni. Wszystko łączy wzajemna więź ze wszystkim. Uderzenie motylego skrzydła w Chinach może wpłynąć na bieg huraganu na Atlanty ku. Jeśli potrafiłbym przesłuchać tę nogę stołową w sposób, który miałby dla mnie albo dla niej jakiś sens, to ta oto noga stołowa mogłaby przedstawić odpowiedź na pytanie o naturę wszechświata. Mógłbym zadać dowolnej osobie każde dowolne pytanie, jakie akurat przyszłoby mi na myśl, a odpowiedź - bądź też jej brak - będzie w pewien sposób związana z problemem, którego rozwiązania właśnie poszukuję. Kwestia w tym, żeby wiedzieć, jak ją interpretować. Nawet ty, którą spotkałem całkiem przypadkowo, prawdopodobnie wiesz o kilku sprawach, które mają żywotne znaczenie dla mojego śledztwa - gdybym tylko wiedział, jak cię o nie zapytać, bo nie wiem, i gdybym tylko miał na to ochotę, bo nie mam.
Przerwał na chwilę, by zaraz dodać:
- A teraz, proszę, daj mi nóż i kopertę, dobrze?
- Mówisz tak, jakby od tego zależało czyjeś życie.
Dirk spuścił wzrok.
- Wydaje mi się, że czyjeś życie rzeczywiście od tego zależało - odrzekł. Powiedział to takim tonem, że dziewczyna odniosła wrażenie, jakby przemknęła nad nimi nagła chmura.
Sally Mills zmiękła i przekazała Dirkowi nóż i kopertę.
Nóż był tępy, a warstwy taśmy klejącej nader grube. Dirk męczył się z nimi przez kilka sekund, lecz nie był w stanie ich przeciąć. Opadł z powrotem na krzesło, zmęczony i skłonny do irytacji.
- Pójdę i spytam, czy nie mają czegoś ostrzejszego - powiedział po chwili, wstając i chwytając kurczowo kopertę.
- Powinieneś pójść i zrobić coś z tym nosem - powiedziała Sally Mills cicho.
- Dziękuję - odrzekł Dirk i leciutko się ukłonił.
Zgarnął oba rachunki i udał się na zwiedzanie wystawy kelnerów, usytuowanej na tyłach kawiarni. Spotkał się tam z niejakim chłodem, gdyż nie wykazał chęci, by wzbogacić dobrowolnym dowodem uznania obowiązkowy piętnastoprocentowy dodatek za obsługę. Powiedziano mu także, że jest to, niestety, jedyny typ noża, jakim dysponują, i koniec.
Dirk podziękował i powędrował z powrotem przez kawiarnianą salę.
Na jego miejscu siedział teraz, pogrążony w rozmowie z Sally Mills, młody człowiek, któremu uprzednio podwędziła nóż. Dirk skinął dziewczynie głową, ale tak mocno wciągnęła ją rozmowa z nowym znajomym, że nie zauważyła.