Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Barles doskonale wiedział: fakt, że serbski artylerzysta, na przykład, wystrzeli z moździe­rza nabój PPK-S1A, a nie PPK-SSB i trafi w kolejkę po chleb w...Ingtar, lord Ingtar z Dynastii Shinowa (IHNG-tahr, shih­NOH-wah): Wojownik rodem z Shienaru, poznany w Fal Dara...— On tam jest, łap go! — krzyknął Wilhelm i rzuci­liśmy się w tamtą stronę, mój mistrz szybciej, ja wolniej, gdyż niosłem kaganek...Dobbs i Joe Głodomór nie wchodzili w grę, podobnie jak Orr, który znowu majstrował przy zaworze do piecyka, kiedy zgnę­biony Yossarian przykuśtykał do...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...Nikt z jego nowych znajomych nie wiedział nic o zabiera­nych z ulicy i dobrze opłacanych dziewczynach, którym na Croom's Hill kazał stać nago w ogrodzie, aż...- Na litość Boga, niech mi pan nie mówi o piosen­kach, cały dzień żyję wśród muzycznych kłótni!Ale profesor zaczął już mówić, z jego ust słowa...Czy duchy, które walczyły ze sobą za życia, uważają się jeszcze po śmierci za nieprzyjaciół i czy są jeszcze przeciwko sobie nawzajem za­wzięte, jak za...Gdyby wciąż była wolna, mogłaby chcieć poślubić go z obowiąz­ku, bądź co bądź miała ojca pułkownika...Minęli kilka dość dużych zajazdów i innych budynków, które mogłyby posłużyć im za kwatery, po czym dojechali do przeciw­ległego krańca miasta...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Jednym słowem, było to zakamuflowane centrum dowodzenia riggera - na kółkach. Sam denerwował się, kiedy Hart rozbrajała zabezpieczenia samochodu, odetchnąwszy dopiero wtedy, kiedy po otwarciu tylnych drzwi zastał półprzytomną Willie. Dziewczyna rozpoznawszy przyjaciół zemdlała. Hart po­dała samochodowi koordynaty i powiedziała Samowi, że jadą do miejsca, w którym wcześniej była.
Przesiedzieli dobrą godzinę w kryjówce, zanim Willie zarea­gowała na środki z osobistego medycznego zestawu. Kiedy otwo­rzyła oczy, jej źrenice były rozszerzone, ale Sam nie miał pewno­ści, czy to z powodu leków, czy sprzężenia zwrotnego. Willie mówiła bardzo niewyraźnie.
- Co się stało? Gdzie wszyscy?
- Hart i ja jesteśmy tutaj, Willie. Wyjdziesz z tego.
- Inni się wydostali?
- Nie mam żadnych wieści od Estiosa i jego grupy, odkąd ru­szyli w pościg za druidami. Miło z ich strony, że zostawili nas na pastwę tego szlamowego potwora.
Willie zaczęła dygotać. Sam uspokoił ją dotykiem ręki.
- Wszystko w porządku. Hart załatwiła bestię. Już nie wróci.
- Na pewno?
- Na pewno.
-Nienawidzę magii.
Ja także, chciał powiedzieć Sam. Pomyślał, że będzie jednak lepiej zostać w pozytywnym nastawieniu.
-Akcja skończona. Jedna rzecz udała nam się całkiem nieźle: przeżyliśmy.
- Co to był za futrzasty stwór? - spytała Willie.
- Dla mnie wyglądał jak sasquatch - powiedział Sam.
- Bardziej przypominał wendigo - stwierdziła Hart.
- Chociaż oba wyglądają bardzo podobnie. Czasami nie moż­na odróżnić nawet po aurze.
- Dlaczego myślisz, że to było... jak to nazwałaś?
- Wendigo - odpowiedziała Hart. - Haczyk na mięso.
Wendigo to paranormalne stworzenie, które żywi się ludzkim mięsem. Krąg prawdopodobnie oporządzał ciała, aby wyżywić tę bestię. Paskudny interes.
- Ten stwór będzie teraz długo głodował, bo paszcza nie ma już połączenia z żołądkiem. Odstrzeliłam futrzakowi głowę od korpusu.
Uśmiech został na twarzy Willie, kiedy jej oczy zamknęły się i ona sama zaczęła chrapać.
ROZDZIAŁ 26
 
Dopiero po trzech mikrosekundach czujnik aktywności zare­jestrował manipulację na danych. Dużo czasu. Dodger rozważał zalety otwarcia bańki, wiążącej jego osobę w zamaskowanym pli­ku kredytowym, który odkrył na tajnym koncie Glovera w ATT. Liczba manipulacji, przez które przebrnęła bańka, była wysoka, znacznie wyższa od prawnie uzasadnionych, albo nawet od zwy­kłych nielegalnych transferów funduszy. Bańka dotarła daleko, może nawet do najbardziej wewnętrznego systemu druidów. Wie­dział, że powinien czekać dłużej. Operator, który ściągnął plik, do którego Dodger był przyklejony, mógł w dalszym ciągu sie­dzieć w systemie.
Zmęczony czekaniem przygotowywał się do akcji. Wyjście w tej chwili niosło ze sobą spore ryzyko, ale pozostanie w kapsu­le było jeszcze bardziej niebezpieczne. Anulował program ma­skujący, przybierając swoją zwykłą postać.
Hebanowy chłopiec wyciągnął się, jak gdyby budząc ze snu i zamarł. Dookoła nie było widać żadnych wirujących światełek. Jego lśniący płaszcz zniknął, zastąpiony innym rodzajem blasku. Ramiona otaczał mu błyszczący metal, który przypominał wy­kończeniem antyczną zbroję. Wizerunek konstruktu był wspa­niały, ale absolutnie nie w jego stylu. Dodger wdusił przycisk reformatowania, ale konstrukt pozostał nie zmieniony. Urucho­mił procedurę, aby zmienić jego kształt, ale wciąż nie uzyskał rezultatu. Program diagnostyczny wykazał wartość nominalną, co znaczyło, że wizerunek konstruktu został narzucony przez sy­stem hosta. Taki efekt wymagał systemu o potężnej mocy.
Jeden rzut oka wystarczył, żeby ocenić na ile potężnej. Więk­szość systemów, nawet narzuconych systemów wizerunkowych, nosiło znamię rzeczywistości elektronowej. Nawet najlepsze wir­tualne rekonstruktory nie zawsze zapewniały pełnię realizmu i dostarczały tylko specyficzne translacje do podporządkowanych decków. Zwykli użytkownicy widzieli jedynie iluzję interfejsu. Ale temu miejscu daleko było od przeciętności. Gdyby nie wie­dział, że magia nie może działać w Matrycy, pomyślałby, że kra­jobraz został stworzony za pomocą zaklęcia.
Dookoła niego rozciągała się zielona i pogodna kraina. Stał za skraju lasu, spoglądając na faliste wzgórza z polami dojrzałego zboża i przypadkowo rozrzuconymi kępami drzew.
Las za jego plecami rozciągał się w obu kierunkach po hory­zont. Puszcza tętniła życiem. Widok, dźwięk i zapach napełniły go siłą witalną. Gdybyż to wszystko było prawdziwe.
Dodger obejrzał się i rzucił okiem raz jeszcze na otwartą prze­strzeń. Nie mógł sobie pozwolić na zachwyty. Przez moment las był tylko czymś odwracającym uwagę. Może kiedy zrobi to, co wymagało zrobienia i zobaczy to, co wymagało zobaczenia, wróci tutaj, żeby podziwiać uroki tego konstruktu. Póki co, musiał wrócić do pracy.