Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Większość statków orbitujących po wewnętrznej stronie pasa asteroid były to transportowce, przeznaczone raczej do przewożenia żołnierzy, niż do toczenia gwiezdnych bitew, toteż przewaga Republiki w walce z nimi zaznaczyła się dość szybko.
Do tymczasowego ośrodka dowodzenia dotarł wreszcie zmęczony i brudny Mace Windu. W spojrzeniach, które wymienił z Mistrzem Yodą, wiele było nadziei na rychły koniec bitwy, lecz i niemało obaw związanych z przyszłością.
- Więc jednak postanowiłeś ich sprowadzić - stwierdził Mace.
- Nie cieszy mnie to - odparł Yoda, wolno przymykając oczy. - Dwie ścieżki otwierały się przed nami, lecz tylko jedną z nich tak wielu Jedi mogło bezpiecznie powrócić.
Mace Windu skinął głową, aprobując wybór dokonany przez Yodę. Mistrz przyjrzał się znowu orgii zniszczenia rozgrywającej się dookoła i raz jeszcze przymknął wielkie oczy.
Obi-Wan przecisnął się obok Anakina, by przemówić do pilota.
- Leć za tamtym śmigaczem!
Kanonierka przyspieszyła i obniżyła pułap lotu. Wkrótce w iluminatorze pojawił się znajomy pojazd zaparkowany u stóp potężnej wieży. Republikański statek wyhamował gwałtownie i zniżył się jeszcze bardziej. Anakin i Obi-Wan zeskoczyli na ziemię i pobiegli ku bramie. Nie zatrzymując się ani na chwilę, padawan z mieczem świetlnym w dłoni wpadł do wielkiego hangaru pełnego dźwigów towarowych, holowników, paneli kontrolnych i stołów roboczych.
Hrabia Dooku stał właśnie przy jednym z pulpitów sterujących, pracując w skupieniu. Tuż obok spoczywał niewielki jacht międzygwiezdny - zgrabny, błyszczący pojazd o kulistym kadłubie wspartym na dwóch ramionach podwozia. Cofnięte żagle przypominały złożone skrzydła ptaka.
- Zapłacisz za wszystkich Jedi, których dziś zabiłeś, Dooku! - krzyknął Anakin, rzucając się z determinacją w stronę hrabiego. Poczuł jednak, że zatrzymuje go silna dłoń Obi-Wana.
- Zrobimy to razem - wyjaśnił Obi-Wan. - Ruszysz wolno na...
- Nie! Załatwię go od razu! - Padawan wyrwał się mistrzowi i pobiegł w stronę byłego Jedi.
- Anakinie, nie!
Młody rycerz wkroczył do akcji niczym szarżujący reek, gotów zieloną klingą przeciąć Dooku na pół. Hrabia spojrzał na niego kątem oka, uśmiechając się z rozbawieniem.
Anakin nawet tego nie zauważył. Gniew niósł go naprzód, tak jak wtedy, gdy rozprawiał się z Jeźdźcami Tusken.
Tyle że tym razem nie miał do czynienia z prymitywnym wojownikiem. Dooku wystawił dłoń w stronę atakującego młodzieńca i powitał go pchnięciem Mocy twardym jak mur oraz błękitną błyskawicą Mocy - zjawiskiem nieznanym rycerzom Jedi - która otoczyła padawana siecią wyładowań i uniosła go w powietrze.
Anakin utrzymał w dłoni miecz, lecz zawisł bezradnie w powietrzu, podtrzymywany potężną wolą hrabiego. Jednym skinieniem dłoni Dooku posłał go w przeciwległy kąt sali i cisnął nim o ścianę. Oszołomiony uczeń Jedi osunął się na ziemię.
- Jak widzisz, moja potęga znacznie przewyższa twoją - rzekł Dooku z niezachwianym spokojem.
- Nie sądzę - odparł Obi-Wan, ostrożnie zbliżając się do przeciwnika. Pożyczony miecz świetlny o niebieskim ostrzu trzymał pionowo, ponad ramieniem.
Dooku z uśmiechem włączył czerwoną klingę swojej broni.
Kenobi skradał się powoli i dopiero w ostatniej chwili poderwał się do szybkiego ataku, tnąc mocno z prawej na lewą stronę.
Minimalny ruch czerwonego miecza wystarczył, by zepchnąć niebieską klingę z kursu i skierować ją ku górze. Dooku dyskretnym ruchem zmienił ułożenie dłoni na rękojeści i błyskawicznie pchnął na wprost, zmuszając Obi-Wana do gwałtownego odskoku. Jedi uniósł miecz, by odparować cios, lecz Dooku cofnął już ostrze i spokojnie stanął w perfekcyjnie zbalansowanej postawie obronnej.