Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.– Inżynierowie Eesyana stworzyli podwójnÄ… bramÄ™ – torus, który w jednym kierunku funkcjonowaÅ‚ jako wejÅ›cie, a w odwrotnym jako wyjÅ›cie...krakowskiego Marka12 nakÅ‚ania ksiÄ™cia Konrada, żeby traktowaÅ‚ bratanka Å‚agodnie i nie przedsiÄ™braÅ‚ żadnych knowaÅ„ na życie jego lub jego bliskich...Moss znowu jedzie? Mapa Judyty i jej dzieje, milczenie Arina, mówiÄ…ce wiÄ™cej, niż ktokolwiek chciaÅ‚by powiedzieć na gÅ‚os, wszystkie demony szalejÄ…ce w myÅ›lach...W s³owotwórstwie musimy okreœliæ nie tylko warunki wyjœciowe danej regu³y...- Pod tÄ™ burzÄ™ powinniÅ›my wypić jeszcze po jednym - zaproponowaÅ‚em...One thing you’ll notice is the awkwardness of the use of Structure1...hotelowe przeÅ›cieradÅ‚a jak szaleÅ„cy i rozstali siÄ™ jak przyjaciele...rażajÄ…c pana Boromira...xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxcNależy również podkreÅ›lić, że wraz z rozwojem współpracy miÄ™dzynarodowej w dziedzinie stosunków cywilnych i ujednolicaniem reguÅ‚ miÄ™dzynarodowego postÄ™powania...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Powiadam wam, że mrok w połączeniu z wiatrem i wodą uwolnił inne stwory, musimy - znaleźć bezpieczne miejsce.
Nie przekonała mnie, ale wiedziałem też, że żaden mój argument nie wywrze na niej wrażenia. A Kemoc nie zaprotestował. Szliśmy więc i deszcz smagał nas, jak tamten jeździec smagał grunt, na którym teraz widniały wielkie czarne smugi wypalonej roślinności i ziemi. Udało mi się przynajmniej nakłonić Kaththeę do skierowania się w tę stronę, w której zniknął tajemniczy wybawca.
Las nie byÅ‚ już tak gÄ™sty. PomyÅ›laÅ‚em, że natrafiliÅ›my na jakiÅ› dawny szlak czy drogÄ™, gdyż Å‚atwiej nam siÄ™ szÅ‚o. Szlak ten zaprowadziÅ‚ nas nad rzekÄ™. Kaththea miaÅ‚a zapewne chwilÄ™ jasnowidzenia, gdyż na Å›rodku przybiera­jÄ…cej, chÅ‚ostanej deszczem rzeki znajdowaÅ‚a siÄ™ skalista wysepka. Z jednej jej strony sterczaÅ‚ stos naniesionych przez wodÄ™ drzew, a pagórek w Å›rodku tworzyÅ‚ naturalnÄ… wieżę strażniczÄ….
- Lepiej chodźmy tam, zanim poziom wody podniesie się jeszcze bardziej - odezwał się Kemoc.
Nie byłem pewny, czy nam się to uda, gdyż obciążały nas bagaże i broń. Kaththea oderwała się i już szła w bród przez płycizny. Tkwiła po pas w wodzie i walczyła z prądem, kiedy do niej dołączyliśmy. Sprzyjał nam fakt, że weszliśmy do rzeki ponad wąskim końcem wyspy, gdyż prąd zniósł nas właśnie w to miejsce, i wypełzliśmy z wody niewiele bardziej przemoczeni niż przedtem.
Natura utworzyÅ‚a tu Å‚atwÄ… do obrony stanicÄ™ z osÅ‚oniÄ™tÄ… skaÅ‚ami przestrzeniÄ… jako kwaterami i punktem obser­wacyjnym w górze. Krótki zwiad udowodniÅ‚ nam, że wyszliÅ›my na brzeg w jedynym nadajÄ…cym siÄ™ do tego miejscu. WszÄ™dzie indziej skaÅ‚y nie dawaÅ‚y oparcia dla rÄ…k i nóg, lecz tworzyÅ‚y niewielkie klify sterczÄ…ce ponad spienionÄ… wodÄ…. Gdyby rasti nas zaatakowaÅ‚y, musielibyÅ›­my bronić tylko niewielkiego skrawka wyspy, wiÄ™c pewnie nie mogÅ‚yby utworzyć zÅ‚owrogiego krÄ™gu.
- To jest wolne miejsce, nie skalane przez zło - powiedziała nam Kaththea. - Teraz je zapieczętuję, żeby takim pozostało. - Z tłumoczka z ziołami wyjęła łodygę illbany, zmiażdżyła ją w garści, a potem podniosła rękę do ust na przemian śpiewając i chuchając na to, co w niej trzymała. W końcu powędrowała opierając się na kolanach i łokciach i wcierając roślinną maź w skalną drogę, na którą wyszliśmy z wody. Później wróciła do nas i oparła się bezsilnie o kamień, jak po całym dniu ciężkiej pracy.
Nawałnica oddaliła się, ale woda w rzece nadal wrzała wokół naszego schronienia. Gwałtowna ulewa zmieniła się w mżawkę, która z czasem ustała.
ByÅ‚em pochÅ‚oniÄ™ty myÅ›lami o jeźdźcu, który nas urato­waÅ‚. Kaththea oÅ›wiadczyÅ‚a, że nieznajomy posÅ‚ugiwaÅ‚ siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie MocÄ…, tyle że nie w taki sam sposób jak ona. Wprawdzie nie odpowiedziaÅ‚ na próbÄ™ porozumienia siÄ™, ale nie musiaÅ‚o to oznaczać wrogoÅ›ci. Już sam fakt, że wyÅ›wiadczyÅ‚ nam takÄ… przysÅ‚ugÄ™, Å›wiadczyÅ‚ o dobrej woli. Jak dotÄ…d nie napotkaliÅ›my nikogo innego spoÅ›ród rdzen­nych mieszkaÅ„ców tej krainy. Chyba że zaliczylibyÅ›my do nich potwora z kamiennej puÅ‚apki i to, co zapewne kwaterowaÅ‚o w kamiennej stanicy nad rzekÄ….
Niewiele mogÅ‚em powiedzieć o wyglÄ…dzie naszego wybaw­cy, gdyż widziaÅ‚em go tylko przelotnie w mroku i deszczu. Nie wÄ…tpiÅ‚em, że w przybliżeniu miaÅ‚ ludzkÄ… sylwetkÄ™, że byÅ‚ dobrym jeźdźcem i że doskonale wiedziaÅ‚, jak rozgromić rasti. Poza tym nic o nim nie wiedziaÅ‚em.
Jednakże widok konia w tym kraju dał mi do myślenia. Odkąd po raz pierwszy dosiadłem kucyka, mając zaledwie cztery lata, nigdy z własnej woli nie podróżowałem pieszo. Po tym, jak pozostawiliśmy torgiańczyki z tamtej strony gór, prześladowało mnie poczucie jakiejś straty. Teraz - gdyby w tym kraju były konie, im wcześniej je dostaniemy, tym lepiej dla nas! Podróżując konno nie musielibyśmy obawiać się rasti.
Jutro musimy zapolować, pójść tropem naszego wyba­wcy i dowiedzieć siÄ™, jacy ludzie zamieszkujÄ… te dzikie strony...