Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Że ostrzeżenie nie było rzucane na wiatr, przekonał się poniewczasie niepoprawny chłopek, gdyż już w parę tygodni po wybudowaniu wiatraku w niewyjaśniony sposób wiatrak spłonął. Od tej pory upłynęło lat kilkanaście i nikt więcej nie próbował podobnego eksperymentu. Dopiero w ostatnich czasach jeden z naszych emigrantów, człowiek bezwzględny i śmiały, zabrał się do budowy wiatraka i potrafił go utrzymać od 1914 roku tylko dzięki ostrzeżeniu ze swej strony żydowskich młynarzy o represjach, jakie zastosowałby z całą bezwzględnością na wypadek, gdyby wiatrak jego spłonął.
Również całkowicie zostało przez żydów opanowane leśnictwo oraz przemysł leśniczy. Z urzędu prac sejmowych miałem możność zetknąć się z tzw., komisją rewizyjną kontraktów lasowych. Przez moje ręce przeszło paręset kontraktów lasowych i mogłem dzięki temu zebrać ciekawe cyfry, a mianowicie: na terenie woj., białostockiego, lubelskiego, tzw., okręg siedleckiego zarządu lasów, oraz części radomskiego i warszawskiego okazało się, że przeszło 90% stanowią kontrakty, zawarte wyłącznie przez żydów!
Przechodzę teraz do kwestji, która może nie jest jeszcze nadmiernie aktualną, lecz w najbliższej przyszłości niezawodnie stanie się nie mniej groźną od innych spraw, to jest kwestja posiadłości rolnej. Dotychczas, mimo rządów zaborczych, polityka rolna szła w kierunku możliwego niedopuszczania żydów do posiadania roli. Inaczej w Galicji, gdzie żydzi byli prawie wszechwładnymi panami i gospodarzami posiadłości rolnej. Dziś jednak brak zrozumienia wśród ludzi rządzących niebezpieczeństwa żydowskiego może być fatalne i nieoczekiwanie wydać rezultaty, jeżeli nie otoczymy nadzwyczajną opieką tej najcenniejszej części naszego gospodarstwa narodowego, tej podwaliny naszej narodowości i państwowości, inaczej w najbliższym czasie spodziewać się można, że wieś i rolę naszą spotka ten sam los, jaki spotkał już nasze miasta, tembardziej, że żydzi przestaną stronić od gospodarki rolnej, jako mniej intratnej iwestycji kapitału w porównaniu z handlem czy choćby parcelacją majątków, po doświadczeniach wojny ostatniej, która dowiodła, że największe nawet majątki, fabryki, domy itp., mogą uledz zniszczeniu, jedynie tylko ziemia pozostanie nienaruszalnym, stałym kapitałem i najpewniejszą jego lokatą.
Zresztą przy swoim sprycie i wyrafinowaniu, żydom nie trudno będzie wyciągnąć rękę po ziemię polską. Dobrze są nam znane wszystkie te sposoby, jakiemi żydzi opanowują nieopatrznych i naiwnych właścicieli ziemi. Będących w tarapatach finansowych, usłużny żydek na niski procent pożycza pieniądze, jest bardzo pokornym, kiedy zachodzi potrzeba pierwszych prolongat, które szybko zwiększają zaciągnięty dług, lecz kiedy on poczuje, że już dostatecznie, jak pająk muchę, oplątał swego dłużnika, jest już bezwzględnym, a komornik jest zazwyczaj ostatnim wykonawcą woli żyda. Łzy, nędza, rozpacz nie tylko starszych, ale i dzieci, nigdy nic nie wskórają; żyd staje się zawsze bezwzględnym posiadaczem własności swego dłużnika i tą drogą zawsze i łatwo może zdobywać ziemię, skoro jej bardziej niż dotychczas dla siebie wyłącznie, a nie na zlicytowanie, pożądać zacznie.
Jako wysoce charakterystyczny szczegół przytoczę ilustrację dwóch wiosek żydowskich, które znam dobrze. Jedna wioska zwie się Palestyna, druga Izaakowo, znajdują się one w powiecie sokolskim w województwie białostockiem. Powstały one za czasów Katarzyny II. Obserwowałem te wioski przez dłuższy okres czasu i przyjrzałem się im dokładnie. Żyd siedzi na roli, ma swoją chałupę i traktuje ją jako swój własny kąt, do którego ma bezwzględne prawo, w którym ma mieszkać po to, aby cały swój proceder handlarski, szwindlarski i lichwiarski uprawiać. Praca na roli jest dla niego zajęciem podrzędnym; stara się głównie posługiwać pracą najemną, przeważnie najmity chrześcijanina. Dziwny wygląd przedstawia jedna z tych wsi: nigdzie w całej wsi nie ma ani jednego drzewka. Wszystko jest tam brudne, obdarte i oberwane, jak w naszych miasteczkach. Musimy strzec się usilnie, by tę zasadniczą podwalinę, szczególnie w takim kraju, jak nasz, tj., w większej części jeszcze mało lub wcale nieuprzemysłowionym, tę podwalinę naszych finansów, naszych kapitałów i całego naszego życia gospodarczego oraz jego rozwoju utrzymać w naszym ręku.
Dotychczas procentowy odsetek ziemi, znajdującej się w posiadaniu żydów, jest jeszcze stosunkowo nikły, wyjąwszy Galicję: w Kongresówce i na Kresach Wschodnich w posiadaniu żydów jest średnio 2.5%, najwięcej na Wschodzie – 4.2%, najmniej w Kaliskiem – 1.2%.
Natomiast w Galicji posiadłość żydowska rolna wynosi juz 18.8%, co jest już wyraźnym niebezpieczeństwem, skoro się zważy, iż żydzi nie stanowią przecież tak znacznego odsetku ogółu ludności Polski. W poszczególnych okolicach Galicji cyfry te przedstawiają się następująco: średnio w Galicji Wschodniej żydzi mają 18.8% ziemi w swem posiadaniu, lecz spotykamy powiaty, w których własność żydowska przekracza nawet 50%. W Nadburzu posiadłość żydowska wynosi 30%. Cyfry te są aż nazbyt wymowne.
Teraz przechodzę do kwestji etycznej. Jeżeli tak szkodliwy wpływ żydzi wywierają na wieś pod względem gospodarczym, to stokroć straszniejszym i niebezpiecznym jest dla nas ich wpływ pod względem etycznym.