Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Ciśnienie powietrza w środku wynosiło zaledwie trzysta milibarów, co farmie z trudem wystarczało, a jednak w porównaniu z ciśnieniem na zewnątrz było olbrzymie; w razie przypadkowego rozhermetyzowania zamknięć albo jakiejś innej drobnej awarii wybuch był nieunikniony. Na szczęście Nadia miała ogromną wiedzę na temat wszelkiego rodzaju zabezpieczeń w zimnym klimacie, więc Hiroko wzywała ją w panice niemal co dnia.
Potem jej stałej pomocy zaczęli się domagać materiałowcy, którzy uruchamiali przetwórnie, później znowu ekipa instalująca reaktor jądrowy poprosiła, aby Nadia nadzorowała każdy ich ruch. W tym ostatnim przedsięwzięciu nieustannie przeszkadzał im Arkady, zasypując ekipę przekazami radiowymi z Fobosa: upierał się, że wcale nie muszą mieć takiej niebezpiecznej techniki, że niezbędną energię mogą uzyskać, wykorzystując siłę wiatru. On i Phyllis bez przerwy toczyli na ten temat zawzięte kłótnie. Jedną z nich ucięła kiedyś Hiroko, mówiąc po japońsku: Shikata ga nai: „nie ma innego wyjścia”. Musieli przecież korzystać z dostępnych materiałów. Arkady twierdził, że wystarczająco dużo mocy mogłyby wytworzyć wiatraki, ale przecież nie mieli wiatraków, byli natomiast wyposażeni w reaktor jądrowy Rickovera, skonstruowane przez armię Stanów Zjednoczonych prawdziwe techniczne cacko. W dodatku nikt się nie kwapił do zbadania możliwości budowy elektrowni wiatrowych, a musieli się bardzo spieszyć. Shikata ga nai. Zdanie to stawało się powoli jedną z najczęściej powtarzanych sentencji.
Tak czy owak, załoga budująca Czarnobyl (nazwę tę oczywiście nadał elektrowni Arkady) co rano błagała Nadię, aby pojechała z nimi i nadzorowała prace. Zamierzali ustawić reaktor daleko na wschód od obozu, więc jeśli Nadia decydowała się im pomóc, musiała wyjeżdżać z nimi na cały dzień. Jednocześnie jednak zespół medyczny poprosił, aby pomogła zbudować klinikę i laboratoria z rozładowanych już towarowych kontenerów, które przemieniono w schrony, a taka praca oznaczała, że zamiast cały czas pozostawać na zewnątrz w Czarnobylu, mogłaby wracać w południe na posiłek, a potem pomagać medykom. Ale jakkolwiek spędzała dzień, i tak co noc padała z wyczerpania.
Niektóre wieczory przed snem musiała jeszcze poświęcić na długie telefoniczne rozmowy z przebywającym na Fobosie Arkadym. Jego ekipa miała kłopoty z mikrograwitacją tego księżyca i Arkady również potrzebował jej rady.
– Gdybyśmy tylko potrafili nieco zwiększyć ciążenie, po to, by życie tutaj było choć trochę mniej męczące, by móc się przespać w normalnej pozycji! – narzekał.
– Zbudujcie okołopowierzchniową pętlę kolejową – zasugerowała Nadia, walcząc z sennością. – Przeróbcie jeden ze zbiorników Aresa na pociąg i niech jeździ w kółko po szynach. Zróbcie sobie na jego pokładzie bazę i uruchomcie pociąg z dostatecznie dużą prędkością, a uzyskacie słabą grawitację przy suficie.
Cisza przerywana zakłóceniami, potem dziki chichot Arkadego.
– Nadieżdo Francine, kocham cię, naprawdę cię kocham!
– Kochasz grawitację, nie mnie.