Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
..
To ostatnie przy niebagatelnym udziale niejakiego Dymitra Krupkina, czującego się w kosmopolitycznym świecie Paryża jak ryba w wodzie. Znasz kogoś, kto by się lepiej do tego nadawał...? Pomyśl tylko, Kruppie, wszedłbyś do ścisłego grona najlepiej poinformowanych członków KC! Mógłbyś sprzedać tę nędzną budę nad Jeziorem Genewskim, a kupić ogromną posiadłość nad Morzem Czarnym!
- Muszę przyznać, że to bardzo sensowna i atrakcyjna propozycja - odparł Krupkin. - Znam dwóch lub trzech ludzi z Komitetu Centralnego, z którymi mogę się skontaktować w ciągu paru minut... W ścisłej tajemnicy, ma się rozumieć.
- Niet! - wrzasnął ponownie komisarz KGB, waląc pięścią w stół Krupkina. - Ja dobrze trochę rozumiem! Wy mówicie za bardzo szybko, ale ja rozumiem! Wariaci!
- Zamknij się, do cholery! - ryknął Dymitr. - Mówimy o sprawach, o których ty nie masz najmniejszego pojęcia!
- Szto...? - Komisarz zareagował niczym dziecko zbesztane przez dorosłego: jego zapuchnięte oczy otworzyły się szeroko, a na twarzy pojawił się wyraz zdumienia i niedowierzania, wywołany gniewnym wybuchem podwładnego.
- Daj szansę mojemu przyjacielowi, Kruppie - poprosił Aleks. - Nie macie nikogo lepszego. Tylko on może pokonać Szakala.
- Może również zginąć, Aleksiej.
- Wiele razy ocierał się o śmierć. Wierzę w niego.
- Wierzysz...! - szepnął rozpaczliwie Krupkin, wznosząc oczy ku sufitowi. - Dobrze, że jeszcze możesz sobie pozwolić na taki luksus. W porządku, zostaną wydane odpowiednie rozkazy, ma się rozumieć w całkowitej tajemnicy. Zawiozę cię do części amerykańskiej, żeby to miało choć pozory prawdopodobieństwa.
- Jak szybko mogę się tam dostać? - zapytał Bourne. - Będę potrzebował maksymalnie dużo czasu.
- Godzinę drogi stąd jest lotnisko, nad którym sprawujemy całkowitą kontrolę, ale najpierw muszę poczynić niezbędne przygotowania. Podaj mi telefon... Tak, ty, niedorozwinięty komisarzu! I ani słowa więcej, rozumiesz? Telefon!
Jeszcze niedawno wszechmocny i dumny, a teraz zbity z tropu i posłuszny zwierzchnik przyniósł pośpiesznie Krupkinowi aparat.
- Jeszcze jedno - powiedział Bourne. - Niech TASS opublikuje obszerny komunikat o tym, że znany terrorysta Jason Bourne zmarł w Moskwie od ran odniesionych podczas starcia z siłami bezpieczeństwa. Spróbujcie nadać temu możliwie duży rozgłos. Oczywiście żadnych szczegółów, ale wszystko musi mniej więcej odpowiadać prawdzie.
- To żaden problem. Agencja TASS jest posłusznym narzędziem władzy.
- Jeszcze nie skończyłem - mówił dalej Jason. - W tekście komunikatu musi się znaleźć wzmianka, że przy ciele Bourne'a znaleziono mapę drogową Brukseli i okolic z zaznaczonym czerwonym kółkiem Anderlechtem.
- Zamach na głównodowodzącego sił NATO... Bardzo przekonujące. Muszę jednak zwrócić pańską uwagę, panie Bourne, Webb, czy jak tam pan się nazywa, że ta historia w ciągu kilkunastu minut rozejdzie się po całym świecie.
- Wiem o tym.
- I jesteÅ› na to przygotowany?
- Jestem.
- A co z twoją żoną? Nie uważasz, że powinieneś się z nią skontaktować, zanim świat dowie się o twojej śmierci?
- Nie. Nie wolno nam dopuścić do powstania przecieku.
- Boże! - wybuchnął Aleks. - Przecież mówisz o Marie, nie o jakimś obcym człowieku! Ona się załamie!
- Muszę podjąć to ryzyko - odparł lodowatym tonem Delta Jeden z "Meduzy".
- Ty sukinsynu!
- Niech i tak będzie - zgodził się kameleon.
John St. Jacques wszedł z komputerowym wydrukiem w dłoni do rozświetlonego słonecznymi promieniami pokoju w wiejskim, specjalnie strzeżonym domu w stanie Maryland. Czuł, że jeszcze chwila, a wzbierające mu w oczach łzy popłyną po policzkach. Jego siostra bawiła się z tryskającym zdrowiem Jamiem na podłodze obok kanapy, ułożywszy uprzednio do snu na piętrze maleńką Alison. Marie miała zmęczoną, wychudzoną twarz i sińce pod oczami; wycieńczyło ją zarówno ciągłe napięcie, jak i długa, idiotycznie zaplanowana podróż z Paryża do Waszyngtonu. Choć dotarła do domu zaledwie wczoraj późnym wieczorem, wstała z samego rana, żeby jak najdłużej być z dziećmi. Nie odwiodła jej od tego nawet matczyna, troskliwa perswazja pani Cooper. John gotów byłby zrezygnować z kilku lat życia, gdyby w zamian nie musiał przejść przez to, co go czekało za chwilę, ale zdawał sobie sprawę, że nie ma żadnego wyboru. Powinien być z siostrą, kiedy ona się o tym dowie.