X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Z drugiej jednak strony nie ulega w�tpliwo�ci, �e cnota moralna jako sprawno�� specyfikuje si�, czyli nabiera tre�ci gatunkowej jako cnot�i moralna (a konsekwentnie...Twierdzenie o prawdopodobieDstwie logicznym zdania opiera si jednak nie tylko na owej konfrontacji zdaD, m�wicej |e ze wzgldu na nie naszej hipotezie H przysBuguje prawdopodobieDstwo pDzisiaj jednak uniformizacja kultury w skali globalnej dokonuje się bardziej pokojowo, wzory kulturowe przenoszą się przede wszystkim za pośrednictwem mass...POKUTA22 Z modlitwą jednak łączyć się winna pokuta, to znaczy: duch pokuty i ćwiczenie się w chrześcijańskiej pokucie...Kiedy usunął ostatnie korytko, z wielkim szacunkiem dotknął papierów; był to cienki plik złożonych dokumentów, a jednak chodziło o skarb, albowiem uniknęły...Kiedyś miałem sposobność obserwować go przez cały wieczór podczas koncertu symfonicznego; ku memu zdziwieniu, siedział w pobliżu, wcale mnie jednak nie...opiekuna, w głębi duszy była jednak rada, że może ofiarować człowiekowi, który tak wysoko ją ocenił, fortunę co najmniej równą majątkowi, jaki...Musiał jednak wspiąć się na górę, a już miał duże opóźnienie w stosunku do planu, jedynym zaś pocieszeniem, jakie słyszał zewsząd, była wola Allaha...Teren i Talia opuścili izbę, dyskretnie zamykając za sobą drzwi, zostawiając obydwie kobiety same, by w odosobnieniu mogły dać upust wspólnej rozpaczy; jednak...— A niech pana cholera weźmie! — odparł Graczow, uśmiechając się jednak przyjaźnie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Dwaj ludzie, którzy ponieśli śmierć w starej chacie, udawali się ku cywilizacji. Zabrali trochę złota, chąc je wymienić na żywność. Czyż ważyliby się jednocześnie mieć przy sobie plan, tak wyraźnie wskazujący przebyty szlak, jak to czynił prymitywny rysunek na skrawku kory brzozowej? Czy nie należało tu zastosować tajemniczego klucza znanego tylko im dwu, który rozwiązywał zagadnienie?
Mukoki zabrał karabin i znikł wśród prerii rozesłanej nad brzegiem rzeki, a Rod i Wabi, zjadłszy gorącą niedźwiedzią pieczeń, którą popili kawą, rozmawiali długi czas przy świetle obozowego ogniska. Stary Indianin był już nieobecny przeszło godzinę, gdy wtem sponad dolnego biegu rzeki huknął strzał karabinowy, a wnet po nim rozbrzmiały dwa inne. Po chwilowej ciszy znowu nastąpiły strzały.
— To umówiony znak! — krzyknął Rod. — Mukoki nas woła!
Wabi skoczył na równe nogi i pięciokrotnie wypalił w powietrze.
— Słuchaj!
Ledwo echo zamarło w oddaleniu, a już karabin Mukiego huknął na nowo.
Nie tracąc próżno słów, obaj chłopcy skoczyli do czółna, które tym razem nie było jeszcze wyładowane.
— Jest o parę mil od nas w dole rzeki — odezwał się Wabi, gdy odbijali od brzegu. — Ciekaw jestem, co się stało?
— Myślę — odparł Rod, a głos drżał mu podnieceniem — że Muki znalazł drugi wodospad!
Ta nadzieja dodała sił obolałym ramionom i czółno szybko pomknęło w dół rzeki. W kwadrans potem nowe strzały raz jeszcze powtórzyły umówiony sygnał, na co Wabi odpowiedział głośnym okrzykiem. Teraz Mukoki odezwał się donośnym „halo!", ale nim chłopcy ujrzeli wyniosłą postać starego myśliwca, nowy dźwięk dosięgnął ich uszu. Był to stłumiony grzmot kaskady. Obaj młodzi raz po raz rzucili w mrok nocy wesołe okrzyki, a poprzez ich hałaśliwy dwugłos przedarło się raptem wołanie Mukiego, nakazujące im przybić do brzegu. Stary wojownik spotkał chłopców, zaledwie ci wysiedli na ląd..
— Ten jest ogromny! — wołał. — Strasznie grzmi! Niesie moc wody!
— Hura! — Wrzasnął Rod po raz dwudziesty, w podnieceniu wyczyniając dziwne skoki.
— Hura! — wtórował Wabi.
A Mukoki wykrzywiał się i chichotał radośnie, trąc jedną o drugą żylaste dłonie.
Wreszcie, gdy nieco ochłonęli, Wabi rzekł:
— Ten John Ball był jednak mało inteligentnym jegomościem)! Co na to powiesz, Rod?
— Albo też był niezwykle sprytny — zaprzeczył Rod. — Podejrzewam, że nie bez pewnego wyrachowania zmienił częściowo skalę na mapie.
Wabi spojrzał na niego, niezupełnie pojmując myśl kolegi.
— Co chcesz przez to powiedzieć?
— Chcę powiedzieć, że nasz trzeci wodospad znajduje się prawdopodobnie w pobliżu tego. A jeśli tak, to znaczy, że John Ball rozmyślnie pozmieniał odległości. Jeżeli jutro ujrzymy ostatni wodospad, będzie to najlepszym dowodem, że kreślił mapę z zamiarem wprowadzenia kogoś w błąd. Może nawet miał na myśli swoich dwu kolegów, którzy wyruszyli właśnie w cywilizowane okolice?
— Muki, jak wiele ujechaliśmy? — zapytał Wabigoon.
— Trzy razy więcej, niż dzieliło starą chatę od pierwszego wodospadu — odparł stary Indianin bez namysłu.
— Sto pięćdziesiąt mil w ciągu trzech dni i jednej nocy! Wydaje się, że dobrze oceniłeś odległość. Ale jeśli wierzyć mapie, od trzeciego wodospadu dzieli nas jeszcze sto mil.
— Jednak, moim zdaniem, mamy przed sobą tylko dwadzieścia pięć mil drogi — powiedział Rod z przekonaniem. — Rozpalmy teraz ogień i idźmy spać. Jutro będziemy mieli dość pracy przy poszukiwaniu złota.