Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Tak mówił Piris - i długo jeszcze wyjaśniał, jakim gatunkiem drzewa jest on sam, jakim jest Chlo, a jakim gatunkiem młodych pędów są ich synowie...— Być może, że nie… chociaż pańskie nagłe pojawienie się…— W kinematografie robią jeszcze lepsze sztuki…— Więc niech mi pan...Ale Kaśka nie chce tej prawdy zrozumieć, żyje jeszcze sama za krótko i choć od dziecka widzi nędzę i ból, przez jakie podobne jej istoty przechodzą, wobec...oznaki słabości i uległości będą wywoływać współczucie i skłaniać do "fair play", a w jakich warunkach będą one po prostu pobudzać do jeszcze... Tego samego jeszcze miesiąca, w którym objął rządy Pomorza, dnia 26-go Lipca 1295 roku, koronował się Przemysław w Gnieźnie na króla polskiego, za...— Idź więc, i to szybko! Coś mi zaczyna świtać we łbie! Pruski oficer w cywilnym ubraniu, szpieg Juareza i jeszcze dwaj inni, o których nic nie wiemy! To by był...– Czyż nie mówiłam przed chwilą, że masz być moim bohaterem? Nie widział jej twarzy, ale czuł dobrze, że żartuje, rzekł więc jeszcze poważniej...Widoczny z daleka, zbudowany bez jednolitego planu dom na farmie wciąż jeszcze zdawał się mały, kiedy Tam ściągnął wodze i zamachał do Aielów, by przyłączyli...- Ale - przerwał mu Michael - zrozumieliście, że Adam będzie pierwszą ofiarą, jeżeli oprócz tych dwóch śledzi go jeszcze jakiś inny gestapowiec, i że nigdy nie...– No, na pewno – burknęła jeszcze inna starucha...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Słyszała ten instrument znacznie wcześniej niż u Mamutoi, kiedy grał na nim Manen. Pierwszy raz doświadczyła tego przeżycia podczas Ceremonii Niedźwiedzia Jaskiniowego na Zgromadzeniu Klanu. Mogur z innego Klanu przygrywał wtedy na podobnym instrumencie, choć jego ton był nieco inny niż ten, którego słuchała teraz i dawniej, gdy grał Manen.
Ź zamyślenia wyrwały Aylę słowa Pierwszej, która odezwała się nagle pełnym, dźwięcznym głosem:
Wielka Matko Ziemio, Stwórczym, Ty wezwałaś do siebie jedno z Twoich dzieci. Duch Bizona zażądał ofiary i dostał ją, lecz my, Zelandonii, lud z południowego zachodu tej ziemi, prosimy cię, by to jedno życie wystarczyło. Ten mężczyzna był dobrym łowcą, dobrym partnerem i wytwórcą dobrych oszczepów. Swoim życiem czcił Cię tak jak należy. Prosimy, poprowadź go bezpiecznie ku sobie. Opłakuje go dziś jego partnerka, kochały go jej dzieci, a ludzie darzyli go szacunkiem. Wezwałaś go do siebie w najlepszych latach jego życia. Spraw, by Duch Bizona był zadowolony, Doni, spraw, by wystarczyła mu ta jedna ofiara.
- Niech wystarczy ta jedna ofiara, o Doni - zaintonowali pozostali Zelandoni, a po nich niezbornym chórem powtórzyli tę frazę ludzie ze wszystkich Jaskiń.
Nagle odezwało się donośne, monotonne tłuczenie - dźwięk nie był czysty, gdyż nie wytwarzały go same bębny, ale cały zestaw instrumentów, w tym kilka uderzanych dłońmi skór, rozciągniętych na drewnianych pętlach opatrzonych wygodnymi uchwytami. Dołączył do nich niesamowity flet, którego dźwięk kluczył skomplikowaną linią melodyczną między rytmicznymi uderzeniami instrumentów perkusyjnych. Jego ton zdawał się wyzwalać w żałobnikach emocje - Relona poczęła płakać i lamentować, a po chwili już większość zebranych zalewała się łzami, pojękując i pokrzykując rozpaczliwie.
Do muzyki dołączył znienacka głos - pełny, dźwięczny kontralt - śpiewający pieśń pozbawioną słów, lecz tempem i melodią doskonale wpasowującą się w rytm i trele fletu. Pierwszy raz w życiu Ayla usłyszała ludzki śpiew dopiero, kiedy zamieszkała wśród Mamutoi. Większość mieszkańców Obozu Lwa potrafiła śpiewać, choć niektórzy tylko w chórze z bardziej muzykalnymi osobami. Lubiła słuchać ich pieśni i czasem próbowała się włączać, ale z czasem uznała, że opanowanie tej sztuki przekracza jej możliwości. Umiała wydobyć z siebie monotonny pomruk, lecz nigdy nie zdołała nadać mu formy melodii. Pamiętała, że niektórzy Mamutoi śpiewali lepiej od innych i podziwiała ich talent, lecz nie słyszała jeszcze głosu tak bogatego i silnego. Głos ten należał do Zelandoni, Pierwszej Wśród Tych Którzy Służą, a Ayla słuchała go w oszołomieniu.
Dwaj mężczyźni trzymający tyczkę z przodu odwrócili się twarzami do tych, którzy stali z tyłu. Wszyscy czterej jak na komendę zdjęli ciężar z ramion i poczęli wolno opuszczać kołyszący się hamak pogrzebowy. Dół nie był zbyt głęboki, a tyczka zdecydowanie odeń dłuższa. Nim oba jej końce spoczęły na ziemi, spowite w matę ciało leżało już na dnie grobu. Mężczyźni rozwiązali linki podtrzymujące sieć, a ich końce także wrzucili do mogiły.
Następnie chwycili brzeg skóry, na którą odłożyli stertę wykopanej ziemi, i przyciągnęli j ą nieco bliżej. Długą tyczkę wbili pionowo w piach tuż przy stopach zmarłego, przy jego głowie osadzili zaś palik z rzeźbionym i malowanym czerwoną ochrą abelanem Shevonara, po czym oba kawałki drewna podsypali ziemią tak, by się nie przewróciły. Symbol miał wskazywać miejsce spoczynku łowcy, a jednocześnie ostrzegać, że właśnie tu leży ciało, zatem gdzieś w pobliżu może przebywać zbłąkany elan.
Relona sztywno postąpiła kilka kroków naprzód, ze wszystkich sił starając się panować nad sobą. Kiedy zbliżyła się do kopca, niemal ze złością chwyciła garść ziemi i cisnęła ją do wnętrza grobu. Dwie starsze kobiety poleciły jej dzieciom uczynić podobnie, a potem same nabrały w dłonie piachu i przysypały owinięte trawami ciało. Po nich przyszła kolej na pozostałych żałobników. Kiedy wszyscy dorzucili po garści ziemi, dół został wypełniony, a nadmiar piasku utworzył niewysoki kopiec.
Kilka osób wróciło, by powtórzyć rytuał, gdy nagle Relona opadła na kolana, załkała i zalewając się łzami, rzuciła się na miękką ziemię mogiły. Starsze dziecko podeszło do niej i płakało, piąstkami rozmazując po policzkach łzy. Młodsze, zagubione i przestraszone, podbiegło do grobu i zaczęło ciągnąć matkę za ramię, próbując podnieść ją i pocieszyć.
Ayla przyglądała się temu, zastanawiając się, dokąd poszły dwie starsze kobiety i dlaczego nikt inny nie zajmie się przerażonymi malcami.
ROZDZIAŁ 16
 
Po chwili znachorka zauważyła, że matka zaczyna odpowiadać na płaczliwe wołania młodszego dziecka. Relona z wysiłkiem podniosła się na rękach i usiadła, by - nie strzepnąwszy nawet z ubrania świeżej ziemi z mogiły - przytulić dziewczynkę. Tymczasem starszy syn przykucnął obok i objął matkę za szyję. Ona także otoczyła go ramieniem i przez chwilę siedzieli razem, płacząc coraz ciszej.
Ayla stwierdziła, że ich szloch nabrał nieco innego zabarwienia - nie była to już rozpacz w czystej postaci, ale wyraz smutku, wzajemnego zrozumienia i próba pocieszenia. Wreszcie, na sygnał dany przez Pierwszą, Zelandoni, Ranokol i kilku mieszkańców Dziewiątej Jaskini pomogli najbliższym zmarłego powstać i odprowadzili ich od grobu.