Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Ale
ponieważ pan domu wyznawał zasady demokratyczne, więc „porządniejszych” częstował
czasem cygarami po 2 centy w. a.333, a niektórym z nich pozwalał nawet usiąść do stołu , nota
bene jeżeli nie było pani Kacprowskiej. Formułka pozwolenia brzmiała: „Może zostaniesz na
herbacie? Zostań, nie żenuj się!” Właścicieli tabularnych nie posiadających więcej jak 500
morgów obszaru puszczano aż do sali bilarowej, dawano im Cuba334 po 4 cnt. w. a. i niektó-
rych sadzano przy stole nawet powyżej pana domu. Do ostatnich dwóch salonów, gdzie było
sanctissimum335 pani Kacprowskiej, mieli wstęp tylko optime nati et possessionati 336; ci do
herbaty oprócz chleba z masłem i bryndzy dostawali po kawałku melona albo poziomek ze
śmietaną, a po jedzeniu p. Meliton prosił ich do swego pokoju i każdemu podawał Cabanos 337
po 6 centów. Tak tedy naczelnik opozycji obwodu cybulowskiego umiał pogodzić zasady
demokratyczne z wymaganiami porządku towarzyskiego i oddać każdemu, co mu należało.
Prawdę mówiąc, to pełne taktu postępowanie ułatwione było panu Melitonowi Kacprow-
skiemu i przychodziło mu samo przez się z powodu, iż w gruncie czuł on się tym, czym był w
istocie, tj. potomkiem starożytnego rodu Kacprowskich i mężem Zeneidy Mohoryczewskiej,
pochodzącej z domu, którego początek sięga nie mniej daleko jak podane powyżej drzewo
genealogiczne p. Melitona. Nawet temu głębokiemu przeświadczeniu o godności własnej,
temu poczuciu wyższości rasy, równie jak swoim trzem krociom setek tysięcy i wynikające-
mu stąd powszechnemu szacunkowi współobywateli, zawdzięczał p. Meliton głównie to sta-
nowisko, o którym przy innej sposobności mówiliśmy i którego mu jakiś czas zazdrościł sam
hr. Cybulnicki.
Był to mężczyzna słusznego wzrostu i okazałej postawy, jego głowa była tak pięknie
uczesaną, że pan hr. Cyprian twierdził złośliwie, jakoby p. Meliton nosił perukę, o czym nie
mogę nic mówić, nie mając w tej mierze przekonania. Bądź co bądź, fryzura ta, złożona z
misternych kruczków na każdej skroni, połączona z okrągłymi, dużymi, na wierzchu siedzą-
cymi oczyma i z ogólnym konturem czaszki i fizjonomii, nadawała głowie p. Melitona wiel-
kie podobieństwo do owych spiżowych antyków, które przed wynalezieniem prochu, przy-
kute do długiego drewnianego belka, służyły oblegającym do rozbijania murów i zwały się
taranami, albo też, if you like it better338, do zwykłej baraniej głowy, nie lanej ze spiżu. Otóż
jakkolwiek p. Meliton Kacprowski, walcząc na drodze legalnej o nie przedawnione nasze
prawa w różnych zgromadzeniach ustawodawczych i nie wywalczywszy niczego, powtarzał
współobywatelom swoim, że „głową muru nie przebije”, to współobywatele uśmiechali się z
niedowierzaniem i myśleli sobie po cichu, że takiej głowie i najgrubszy mur oprzeć by się nie
333 w. a. – waluty austriackiej.
334 Cuba – gatunek cygar.
335 sanctissimum (łac.) – najświętsze; tu w znaczeniu sanctuarium – uświęcony przybytek.
336 optime nati et possessionati (łac.) – dobrze urodzeni posiadający dobra dziedziczne, arystokraci i szlachta.
337 Cabanos – gatunek cygar.
338 if you like it better (ang.) – jeżeli wolicie.
104
zdołał. Powierzali mu tedy raz po raz najtrudniejsze misje, oczywiście tylko legalne, i p. Me-
liton był stałym, legalnym ich reprezentantem i świecznikiem.
Otóż natrafiliśmy nareszcie na klucz zagadki, który nam ją wytłumaczy do reszty. Pan
Meliton był l e g a l n ą głową, a przynajmniej jedną z legalnych głów obwodu cybułowskie-
go, a pan hr. Cyprian był n i e l e g a l n ą jego podobizną. Pan Meliton przypatrzył się był
podczas długiej swojej kariery politycznej, jak nieraz w wielkich domach naszych ojciec pia-
stuje l e g a l n e posady i dostojeństwa, a syn, nim dorośnie i posiwieje dostatecznie, ażeby
mu tamte poruczono, bawi się tymczasem nielegalnie w prezydenta, w ojca ojczyzny, w mo-
ralnego dyktatora339. Pan Meliton pytał sam siebie, dlaczego by tak nie miało być w wielkim
rodzie Kacprowskich, skoro bywa w innych wielkich rodach. Pan Meliton chciał pozostać
legalnym naczelnikiem swojej okolicy, nie chciał mieszać się do organizacji powstańczej i
zachowywał sobie na przyszłość rolę rozjemcy między krajowym rządem narodowym a kra-
jowymi c.k. władzami, ale pragnął, by tymczasem ster organizacji obwodowej przynajmniej
złożono w ręce p. Wicentego Kacprowskiego, jego potomka. Lecz temu słusznemu i natural-
nemu życzeniu ojcowskiemu nie stało się zadość; naczelnikiem obwodowym mianowano hr.
Cypriana, między którym a panem Melitonem istniał tajemny jakiś antagonizm, a panu Wi-
centemu dano zaledwie godność naczelnika powiatowego. Oczywiście, że tknięty do żywego
p. Wicenty nie mógł wysokich swoich zdolności i głębokiej nauki marnować w tak szczupłym
zakresie działania i że poleconych mu czynności nie pełnił, wskutek czego na przedstawienie
hr. Cypriana odjęto mu nawet i tę mizerną godność naczelnika powiatowego. Naówczas pp.
Meliton i Wicenty Kacprowscy, spostrzegłszy, jak źle, nieporadnie i niepatriotycznie urzą-
dzoną była organizacja narodowa w całym kraju, a osobliwie w obwodzie cybulowskim, sku-
pili naokoło siebie cały obóz malkontentów i postanowili obalić „stronnictwo” będące u steru.
Jeżeli się grubo nie mylę, to królestwa Galicji i Lodomerii, wraz z W. Ks. Krakowskim, są
nieraz widownią podobnych bardzo agitacyj politycznych, prowadzonych na wielką skalę i
zmierzających do tego, by nie pan X., ale pan Y. stał najbliżej wielkiego ołtarza i by nie tam-
temu, ale temu przy wielkich uroczystościach dawano całować patynę340. O godność kolatora
w wielkiej podkarpackiej parafii toczą się zwykle nasze wielkie polityczne spory, tylko że