Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, ĹĽeby mĂłc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Nauczyciel-wychowawca - podmiot wychowaniaKim jest? Kim być moĹĽe? Kim być powinien nauczyciel-wychowawca jako podmiot wychowania i jednoczeĹ›nie...PoniewaĹĽ widzimy wielkość i status jako wzajemnie powiÄ…zane, niektĂłrzy mogÄ… ciÄ…gnąć zyski z zastÄ™powania statusu samÄ… wielkoĹ›ciÄ…...quanto - o ilequantum - ile, o ilequapropter - dlategoquare - dlaczegoquasi-jak by, jakobyquatenus - dokąd; o ile; jako żequater - cztery razy,...I czyz surowe zakazy i wyjasnianie chlopczykom, jako kobieta rozsiewa grzech, bo jest istota nieczysta, czyz nie musza wlasnie podniecac niezdrowej wyobrazni? Ale...A jako chirurg naprzód miękką rękę składaNa ciele chorującym, nim ostrzem raz zada:Tak Robak wyraz bystrych oczu swych złagodził,Długo nimi po oczach...Spotykane czasami określenie zachowania się dłużnika polegające na wydaniu rzeczy wierzycielowi jako „świadczenie rzeczy" nie jest wyrażeniem ścisłym i może być...Goracy zwolennik samodzielnosci, James uwazal, ze wola odgrywa podstawowa role w osobistym rozwoju, i opisywal ja jako "decydujacy czynnik, z ktorego moze wyniknac...DecyzjÄ™ zorganizowania PolenlagrĂłw powziÄ…Ĺ‚ w poĹ‚owie roku 1942 Hein-rich Himmler, a administrowanie obozami zlecono Volksdeutsche Mittelstelle (VoMi) jako...Davida Coverdale'a - ten związek okazał się rzeczywiście niezwykle trwały, jako żeorganista, oprócz rzecz jasna szefa, przez najbliższe sześć lat pozostanie...WewnÄ…trz SDelegate metoda identyfikowana przez przekazany parametr jest okreĹ›lana jako Write, a po wyĹ›wietleniu prostego komuni-katu CallDelegate wywoĹ‚uje...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


Czy naprawdę? Wiele dobrego starałem się robić dla innych. Może za mało.
Czego nauczyli mnie Szkoci
Ile razy Karajan zagrał V Symfonię Beethovena?
Myślę, że wykonał ją jakieś sto pięćdziesiąt razy.
A ile razy Polska Orkiestra Kameralna zagrała Serenadę Czajkowskiego?
Naprawdę więcej nie było można.
Przez kilka lat ciężkiej pracy, przypominającej katorgę Paganiniego zamykanego w pokoju
przez ojca, doszliśmy do doskonałości.
Czy można bez końca udoskonalać? Musiałem opuścić Polską Orkiestrę Kameralną. Nie
byłem nią znudzony, to nieprawda. Czułem jednak, że nie da się już tego kontynuować.
Gdyby zachwyt przeradzał się w największy zachwyt i na tym by się kończyło! Gdybyśmy
rodzili się, byli coraz silniejsi, mądrzejsi, a nasza forma rosła... Gdyby bez końca można było
zwielokrotniać miłość... Kończy się jednak na staraniach, żeby wszystko utrzymać jak najdłużej
w jak najlepszym stanie, formie, jakości.
Nie wszystkie rzeczy można poprawiać. Garnitur kupiony u Yvesa Saint-Laurenta nie
wymaga zmian, dodatki go psują. Gdybyśmy do Chanel 5 dodali jeszcze inny zapach, żeby go
ulepszyć, efekt byłby straszny. A jak poprawić Symfonię g-moll? Posadzić Mozarta niech pan
zmienia? Wtedy napisałby inny, nowy utwór. Poznawanie, coraz większy zachwyt, a wreszcie
odrzucenie tak było z Eine kleine Nachtmusik. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że
grając jakiś utwór codziennie i nieustannie starając się go udoskonalić, zacząłem go... psuć.
A orkiestra czekała na zmianę. Stale.
Niedawno Francesco Wybrańczyk zaproponował mi zadyrygowanie Tamburetty. Nie
zgodziłem się. Nawet świetna Sinfonia Varsovia nie jest w stanie zagrać tego krótkiego
barokowego utworu Jarzębskiego tak jak POK. Nigdy tego już nie zadyryguję.
W Szkocji szukali w 1982 roku dyrygenta, który ma inklinację do smyczków i umie je
poprawić. Bardzo wysoko cenili POK,
Niestety repertuar dla orkiestry kameralnej jest ubogi.
Neville Marriner zaczął powiększać orkiestrę, Obawiałem się.
Wiedziałem, że niemożliwe byłoby osiągnięcie takiego poziomu wykonania jak przy
Tamburetcie.
A interesowało mnie tylko najwspanialsze wykonanie, albo żadne, więc stałem się jednym
z kandydatów. Zaprosili mnie na koncert, na którym dyrygowałem Ognistego ptaka
Strawińskiego, jakiś utwór, którego nie pamiętam, a na koniec Teafor Two. Tę Herbatkę we
dwoje geniusz Szostakowicz zinstrumentował tak, że właściwie został „czysty” Szostakowicz.
I pomyśleć, że zabrało mu to tylko pięćdziesiąt sześć minut! Mniej niż godzinę. Ja zawziąłem się
na rytm, ważny w tym utworze. Spodobało się to tym, którzy mnie oceniali. (Po to przecież
zaprosili mnie na ten koncert). I wybrali mnie. Nie było mowy o pieniądzach, o żadnych
szczegółach. Od tego byli już inni ludzie. Ja, jak to ja, zachowałem się inaczej niż wszyscy
i mimo namowy podpisałem umowę dopiero od dnia, w którym faktycznie zacząłem pracę
z orkiestrą. Za wcześniejszą „gotowość” nie chciałem wziąć pieniędzy. To mój honor nic za
darmo, nic nieuczciwie. Dlatego w czasach, kiedy jeszcze władzę mieli partyjni sekretarze, nie
przyjąłem proponowanego mi mieszkania, chyba nawet willi.
„A orkiestra też dostanie mieszkania?” zapytałem, może i naiwnie.
„Nie? W takim razie dziękuję, ale nie mogę mieszkania przyjąć”.
Potem koledzy okazali się bardziej starowni niż ja, ale nie szkodzi.
Od czasu rozmowy z szefem BBC minął jednak prawie rok, nim tak naprawdę podjąłem
ostateczną decyzję. Zastanawiałem się pełen obaw. Ich człowiek jeździł za mną na wszystkie
koncerty i czekał, aż będę pewien. Ja jednak nie mogłem się zdecydować.
Kilka lat pracowałem tylko z małą orkiestrą, więc niełatwo było podjąć taką decyzję. Całe
szczęście, że miałem wcześniej do czynienia z Wielką Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia
w Katowicach.
Niestety nie za wiele, bo chociaż bardzo cenię tę orkiestrę, w tamtym czasie miałem za dużo
pracy, zgodziłem się jedynie ją firmować.
Niepotrzebnie zresztą uległem, bo nikt nie pamiętał, jaka była umowa, i potem były
pretensje, że za mało czasu poświęcam WOSPR.
Przed podpisaniem umowy rozmawiałem z samym szefem BBC.