Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Eurykles opowiedziawszy Herodowi o nieżyczliwości Aleksandra na podstawie tego, co sam miał słyszeć, łatwo znalazł wiarę, a że przy tym jątrzył go chytrymi słowami, doprowadził w końcu króla do takiego wzburzenia, iż powziął nieprzejednaną nienawiść, którą już wtenczas okazał. Euryklesowi bowiem król natychmiast rozkazał wypłacić pięćdziesiąt talentów, z którymi ten udał się na-stępnie do króla Kapadocji, Archelausa, i wychwalał Aleksandra dodając, że bardzo mu dopomógł do pojednania się z ojcem. Wyłudził więc i od niego pieniądze i odjechał, zanim dowiedziano się o jego podłych postępkach. Eurykles także i w Lacedemonie /Sparcie/ nie zaprzestał swych niegodziwych postępków i został za liczne swoje sprawki wygnany z ojczyzny.
2. Król judejski nie poprzestał tym razem, tak jak poprzednio, na
wysłuchaniu oskarżeń rzucanych na Aleksandra i Arystobula, lecz powziął
tak głęboką nienawiść ku nim, że jeśli nawet nikt na nich nie skarżył, sam do tego nakłaniał, każąc wszystko szpiegować i o wszystko wypytywać oraz pozwalając donosić każdemu, kto miał coś do powiedzenia na nich. W końcu /powiadomiono go/, iż Ewaratos /Ewarestos/ z Kos knuje wraz z Aleksandrem spisek. Była to dla Heroda szczególnie przyjemna wiadomość.
3. Potem spadły na młodzieńców jeszcze gorsze nieszczęścia, gdyż
wymyślano na nich coraz to inne oszczerstwa i by tak rzec, jakby na wyścigi każdy starał się donieść królowi coś ważnego, rzekomo w trosce o jego bezpieczeństwo. Herod miał w swojej straży przybocznej dwóch ludzi, których cenił dla ich wielkiej siły fizycznej i ogromnego wzrostu; byli do Jukundus i Tyrannus. Obaj swego czasu narazili się królowi
i wyrzuceni ze służby jeździli konno razem z Aleksandrem, który, jako że w sztukach gimnastycznych byli bardzo biegli, ogromnie ich polubił
i dawał im złote monety i inne podarki. Lecz to od razu wzbudziło
podejrzenie króla, który kazał ich wziąć na tortury. Przez długi czas wszystko mężnie znosili, aż w końcu zeznali, że Aleksander chciał ich namówić, aby zabili Heroda, gdy oddali się tropiąc zwierzynę na polo-
waniu. Łatwo bowiem będzie można wytłumaczyć, iż spadł z konia i nadział się na własną dzidę, tym bardziej że już raz mu się podobny wypadek przydarzył. Jednocześnie wskazali, że w stajni znajduje się zakopane złoto i oskarżyli wielkiego łowczego, iż wydał im królewskie dzidy, a słudzy Aleksandra na jego rozkaz otrzymali broń.
4. Po nich z kolei pochwycono i wzięto na tortury dowódcę twierdzy
Aleksandreion. Temu zaś zarzucano, jakoby przyrzekł młodzieńcom, że ich wpuści do twierdzy i wyda im przechowywany w niej skarbiec kró-
lewski. Gdy jednak oskarżony do niczego się nie przyznał, przyszedł jego syn i oświadczył, że tak istotnie było i pokazał list, który, jak się wydawało, napisany był ręką Aleksandra. A brzmiał on tak: „Gdy z pomocą Bożą wykonamy wszystko, co postanowiliśmy, przybędziemy do was.
A wy nie omieszkajcie, zgodnie z waszą obietnicą, przyjąć nas do twierdzy". Gdy Herod zobaczył to pismo, nie miał już żadnej wątpliwości, że synowie dybią na jego życie. Aleksander wprawdzie twierdził, że pisarz Diofantos podrobił jego pismo, a sam list był niegodziwym wymysłem
Antypatra (Diofantos umiał doskonale podrabiać pismo i dlatego później, gdy mu dowiedziono fałszerstwa w innych wypadkach, został ukarany
śmiercią).
5. Następnie król rozkazał wszystkich, których poddał torturom, poprowadzić do Jerycha i stawić przed narodem, aby świadczyli przeciwko
synom, lecz tłuszcza wszystkich ukamienowała. To samo o mało co nie spotkało Aleksandra i Arystobula, lecz król przeszkodził temu, polecając Ptolemeuszowi i Ferorasowi powstrzymać lud. Wszelako synów rozkazał
uwięzić i trzymać pod strażą, aby nikt nie miał do nich dostępu, a zarazem bacznie obserwować wszystko, co czynią i mówią. Młodzieńcy teraz żyli w poniżeniu i strachu, niczym nie różniąc się od skazańców. Jeden z nich, Arystobul, tak był zrozpaczony, że usiłował swoją ciotkę i teściową
/Salome/ skłonić do litości nad swym losem i wzbudzić nienawiść do tego, który dał się tak omamić. „Czyż ty także nie znajdujesz się — powiedział
— w niebezpieczeństwie życia, dlatego że, jak słychać, donosisz o wszystkim, co się tu dzieje, Syllajosowi /Syleuszowi/ licząc na to, że go po-
ślubisz?" Słowa te Salome natychmiast powtórzyła bratu Herodowi, który nie mogąc się już pohamować, polecił go związać i obydwu oddzielić.
Następnie rozkazał im podać na piśmie, co przeciw swemu ojcu złego