Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
.. - mrukn¹³ stary.
- I mówi³a mi te¿ - ci¹gnê³a Nelly, coraz bardziej o¿ywiaj¹c siê i jakby pragn¹c zaprzeczyæ Miko³ajowi Siergie-iczowi, lecz zwracaj¹c siê do Anny Andriejewny - mówi³a mi, ¿e dziadek jest na ni¹ bardzo zagniewany, ¿e ona jest winna wobec niego i ¿e na ca³ym œwiecie nie ma ju¿ nikogo prócz dziadka. I jak mi to mówi³a, to p³aka³a... "On mi nie przebaczy - mówi³a, gdyœmy tu jeszcze jecha³y - ale mo¿e, jak ciebie zobaczy, to ciê pokocha i przebaczy mi ze wzglêdu na ciebie." Mama mnie bardzo kocha³a i gdy to mówi³a, zawsze mnie ca³owa³a, a do dziadka ba³a siê iœæ. Uczy³a mnie modliæ siê za dziadka i modli³a siê sama; opowiada³a mi o dawnych czasach, kiedy by³a z dziadkiem, i ¿e dziadek bardzo j¹ kocha³, bardziej ni¿ wszystkich. Grywa³a mu na fortepianie i wieczorami czytywa³a ksi¹¿ki, a dziadek j¹ ca³owa³ i dawa³ jej prezenty... wszystko jej dawa³, a¿ pewnego razu posprzeczali siê w mamy imieniny, bo dziadek myœla³, ¿e mama jeszcze nie wie, jaki bêdzie podarunek, a mama ju¿ dawno wiedzia³a. Mama chcia³a dostaæ kolczyki, a dziadek ci¹gle j¹ oszukiwa³ umyœlnie i mówi³, ¿e podaruje nie kolczyki, ale broszkê; i kiedy przyniós³ kolczyki i zobaczy³, ¿e mama ju¿ wie, ¿e bêd¹ kolczyki, a nie broszka, to rozgniewa³ siê, ¿e
1018
mama ju¿ o tym wiedzia³a, i poi dnia z ni¹ nie rozmawia³, a potem sam przyszed³ j¹ ca³owaæ i przepraszaæ.
Nelly opowiada³a z zapa³em i nawet rumieniec pojawi³ siê na jej bladych, chorowitych policzkach.
Widaæ by³o, ¿e mamusia nieraz rozmawia³a z maleñk¹ Nelly o swych dawnych, szczêœliwych latach, siedz¹c w k¹cie, w suterenie, œciskaj¹c i ca³uj¹c sw¹ córeczkê, jedyn¹ jej pociechê w ¿yciu, i p³acz¹c nad ni¹, a jednoczeœnie nie podejrzewaj¹c, z jak¹ si³¹ utrwalaj¹ siê te jej opowiadania w chorobliwie wra¿liwym i przedwczeœnie dojrza³ym sercu chorego dziecka.
Lecz podniecona w³asnymi s³owami Nelly nagle siê opamiêta³a, obejrza³a siê wokó³ podejrzliwie i zamilk³a. Starzec zmarszczy³ czo³o i znów zacz¹³ bêbniæ palcami po stole; w oczach Anny Andriejewny ukaza³a siê ³za, milcz¹c otar³a j¹ chusteczk¹.
- Mama przyjecha³a tu bardzo chora - doda³a Nelly cichym g³osem - piersi j¹ bardzo bola³y. D³ugo szuka³yœmy dziadka i nie mog³yœmy odnaleŸæ, a same mieszka³yœmy w suterenie, k¹tem.
- K¹tem chora! - zawo³a³a Anna Andriejewna.
- Tak... k¹tem... - odpowiedzia³a Nelly. - Mamusia by³a biedna. Mamusia mi mówi³a - doda³a o¿ywiaj¹c siê - ¿e nie grzech byæ biedn¹, grzech byæ bogatym i krzywdziæ innych... i ¿e Bóg j¹ karze.
- A wiêc mieszka³yœcie na Wasiliewskiej! To tam u Bubno-wej, prawda? - zapyta³ starzec zwracaj¹c siê do mnie i staraj¹c siê nadaæ niedba³y ton swemu pytaniu. Zapyta³ zaœ dlatego, ¿e milczeæ by³oby jakoœ niezrêcznie.
- Nie, nie tam... z pocz¹tku na Mieszczañskiej - odpowiedzia³a Nelly. - By³o tam ciasno i wilgotno - ci¹gnê³a dalej po chwili - i mamusia bardzo siê rozchorowa³a, ale jeszcze chodzi³a wtedy. Pra³am jej bieliznê, a ona p³aka³a. Mieszka³a tam te¿ pewna staruszka, kapitanowa, i mieszka³ dymisjonowany urzêdnik; przychodzi³ zawsze pijany, co noc krzycza³ i ha³asowa³. Ba³am siê go bardzo, mama bra³a mnie do siebie do ³ó¿ka i tuli³a; dr¿y ca³a, a urzêdnik krzyczy i wymyœla. Chcia³ raz pobiæ kapitanowa, a ona by³a bardzo stara i chodzi³a o kiju. Mamusi zrobi³o siê jej ¿al i ujê³a siê za ni¹; urzêdnik uderzy³ mamusiê, a ja urzêdnika...
1019
Nelly zatrzyma³a siê. Wspomnienie wzruszy³o j¹: oczêta jej zab³ys³y.
- Bo¿e wielki! - zawo³a³a Anna Andriejewna, ¿ywo przejêta opowiadaniem i nie spuszczaj¹c oczu z Nelly, która zwraca³a siê przewa¿nie do niej.
- Wtedy mama wysz³a - ci¹gnê³a Nelly - i mnie zabra³a z sob¹. By³o to we dnie. Chodzi³yœmy d³ugo po ulicach, a¿ do samego wieczora i mama wci¹¿ p³aka³a, i wci¹¿ sz³a, a mnie prowadzi³a za rêkê. By³am bardzo zmêczona; nie jad³yœmy wcale tego dnia. A mamusia ci¹gle mówi³a do siebie i do mnie ci¹gle mówi³a: "B¹dŸ biedna, Nelly, a gdy umrê, nie s³uchaj nikogo i niczego. Nie chodŸ do nikogo i b¹dŸ sama, biedna, i pracuj, a gdy pracy nie ma - proœ o ja³mu¿nê, a do nich nie chodŸ!" Dopiero o zmroku, gdyœmy przechodzi³y przez jedn¹ du¿¹ ulicê, mama nagle zawo³a³a: "Azorek! Azorek!" - nagle du¿y pies, bez sierœci, podbieg³ do mamusi, zaskowycza³ i rzuci³ siê ku niej, a mama siê przestraszy³a, zblad³a, krzyknê³a i rzuci³a siê na kolana przed wysokim starcem, który szed³ z lask¹ i patrzy³ w ziemiê. A ten wysoki starzec to by³ dziadek; taki by³ chudy, Ÿle ubrany. Wtedy to po raz pierwszy ujrza³am dziadka. Dziadek bardzo siê przestraszy³ i zblad³ ca³y, a gdy zobaczy³, ¿e mama klêczy przed nim i objê³a jego nogi, wyrwa³ siê, odepchn¹³ mamê, uderzy³ lask¹ po kamieniach i odszed³ od nas prêdko. Azorek zosta³ jeszcze i ci¹gle wy³, i liza³ mamê. Potem pobieg³ do dziadka, schwyci³ go za po³ê i poci¹gn¹³ z powrotem, a dziadek uderzy³ go lask¹. Azorek znowu pobieg³ do nas, ale dziadek przywo³a³ go i on pobieg³ za dziadkiem, i ci¹gle wy³. Mamusia le¿a³a jak nie¿ywa, dooko³a zebrali siê ludzie, przyszli policjanci. Krzycza³am ci¹gle i podnosi³am mamê. Wsta³a wreszcie, obejrza³a siê woko³o i posz³a ze mn¹. Poprowadzi³am j¹ do domu. Ludzie d³ugo na nas patrzyli i krêcili g³owami.
Nelly umilk³a, by odetchn¹æ i nabraæ si³. By³a bardzo blada, lecz stanowczoœæ b³yszcza³a w jej oczach. Widaæ by³o, i¿ postanowi³a wreszcie powiedzieæ wszystko. W tej chwili mia³a w sobie nawet coœ wyzywaj¹cego.
- No có¿ - zauwa¿y³ Miko³aj Siergieicz za³amuj¹cym siê, szorstkim, rozdra¿nionym g³osem - có¿, twoja matka go skrzywdzi³a i mia³ za co j¹ odepchn¹æ...
- Mamusia mi to samo mówi³a - ostro podchwyci³a
1020
Nelly - i gdyœmy sz³y do domu, ci¹gle mówi³a: "To twój dziadek, Nelly, jestem wobec niego winna, on mnie przekl¹³ i dlatego w³aœnie Bóg mnie karze"; ca³y ten wieczór i potem mówi³a ci¹gle to samo. Mówi³a tak, jakby by³a nie ca³kiem przytomna. Starzec milcza³.
- A potem, jakeœcie siê przenios³y na inne mieszkanie? - zapyta³a Anna Andriejewna pop³akuj¹c wci¹¿ z cicha.