Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.---------------{t_lucretius_carus} Lukrecjusz{t_lucretius_carus_desc}Wiedza o naturze i jej aspektach, jak rwnie| swoboda w poezji, czyni z tego przedstawiciela epikureizmu miBego towarzysza dla my[lcego czBowieka************************************************************************************************************************************************************************************** Changes made after 01/03/2004 5:11:34 PM*********************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************** Changes made after 21/04/2004 9:00:00 AM*********************************************************************************************************************************************************************************{actor_effects_desc}WpBywy +1{aged_retainer_effects_desc}Zarzdzanie +1, +1 do osobistego bezpieczeDstwa (zwiksza szanse odkrycia i zapobiegnicia prbie zabjstwa){agriculturalist_effects_desc}+1 do produkcji rolniczej{animal_trader_effects_desc}WpBywy +1{architect_effects_desc}10% zni|ki do kosztw budowy, -1 do ndzy (zwiksza porzdek publiczny i wzrost populacji){armourer_effects_desc}+1 do morale dla wszystkich |oBnierzy na polu bitwy{artist_effects_desc}WpBywy +1, 10% zni|ki do kosztw Bapwki{astrologer_effects_desc}Dowodzenie +1, Zarzdzanie -1---------------{barbarian_slave} BarbarzyDski niewolnik{barbarian_slave_desc}"Drobna pamitka z podr|y za granic— Nimbus — powiedziałem poważnie — zwróć to zdjęcie...— Postanowiłem wreszcie dowiedzieć się — powiedział — co to są powtórne narodziny i uczestniczyć w nich...— Teraz powiedział pan coś interesującego — roześmiał się Faber — nie czytając nawet o tym...– Wejdź – powiedział Pentarn...Grace dała jej swój numer i dodała:- Proszę mu powiedzieć, że chce z nim mówić doktor Grace Mitowski i że zajmę mu tylko kilka minut...Petersburgu biegają Nosy albo Raskolnikowowie z siekierami!” — Mamy tu do czynienia z jakąś formą współdziałania — powiedział...Moss znowu jedzie? Mapa Judyty i jej dzieje, milczenie Arina, mówiące więcej, niż ktokolwiek chciałby powiedzieć na głos, wszystkie demony szalejące w myślach...— Lepiej nie — powiedziała krótko Ewa..."Poczekaj aż zobaczysz co tutaj zobaczyłem, " powiedział z zadowoleniem...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Świadomość, że jest on tak blisko, a jednocześnie pozostaje nietykalny, była trudna do zniesienia. Staliśmy cały ranek w niewielkiej odległości od plaży Mo'unga, podczas gdy Geordie i trzech ludzi z załogi odwieźli Kane'a na brzeg. Zabrał się z nimi bez sprzeciwu, a nawet chętnie; zdawał się wcale nie troszczyć o to, jak długo będzie musiał tam pozostać. Geordie wrócił z wieściami o raczej obojętnym przyjęciu go przez tubylców, którzy byli przyjaźni i nie okazywali zbytniej ciekawości. Najwyraźniej w swoim czasie oglądali wiele zachodnich oddziałów desantowych. Geordie pytał ich, przy użyciu mnóstwa gestów i z ogromnymi trudnościami lingwistycznymi, czy wiedzą coś o Falcon Island, i najlepsze rezultaty uzyskał wtedy, gdy wyrzucał w górę szeroko rozpostarte ręce i naśladował aktywność wybuchającego wulkanu.
Wywołało to śmiechy i chichoty wraz z potwierdzeniem, że istotnie zjawiska takie występują gdzieś w kierunku północnym, lecz żadnych dokładniejszych informacji nie udało się uzyskać. Tak, więc pozbyliśmy się Kane'a ze statku po raz drugi i znów wszyscy poczuliśmy wyraźną ulgę. Pomyślałem, że człowiek ten może i nie był mordercą, lecz z pewnością nędzną kreaturą.
Znowu wyruszyliśmy w drogę, a po pewnym czasie Geordie oznajmił:
- Już prawie jesteśmy na szlaku między Fonua Fo'ou i Minerwą. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, jutro będziemy mogli zacząć czerpać próbki z dna - o ile zamierzacie zatrzymać się w tym celu.
- Wykorzystamy każdą chwilę z czasu, jaki dał nam Jim Taylor - odrzekł Campbell. - Równie dobrze możemy zacząć teraz. Po to tutaj jesteśmy. Chodź, Mike, napijemy się kawy. Chcę z tobą pogadać.
Kiedy nalałem kawy, powiedział:
- Tej nocy dwa razy doznałem wstrząsu z waszego powodu. Pierwszy raz - kiedy dowiedziałem się, do czego jesteście zdolni, i drugi raz, kiedy powiedziałeś mi, co tam znaleźliście. Czy myślisz, że Ramirez planował napaść na nas w prawdziwie pirackim stylu?
- Na podstawie tego, co mi opowiedziałeś o strajkach w twoich kopalniach, sądzę, że jest zdolny do akcji bezpośredniej, gdy to mu odpowiada. Piractwo na tych wodach nie byłoby bynajmniej trudne; nie zanikło ono do tej pory. Przyjmuje się, że ofiarą pirackiej napaści stała się niedawno "Jovita", lecz w rzeczywistości sprawa ta nigdy nie została do końca wyjaśniona.
- Tak, czytałem o tym.
- Nawet teraz dochodzi nadal do wielu aktów piractwa, niedaleko stąd - na wodach Indonezji, a także na wyspach Bahama, wszędzie. Myślę, że Ramirez napadłby na nas, gdyby to było dla niego dogodne. Niewątpliwie chciałby, żebyśmy zaprowadzili go do złóż bryłek manganowych, a potem zatopiłby nasz statek z całą załogą. Któż by się kiedykolwiek dowiedział?
- Myślę, że chciałby nas zatopić, nawet, jeśli wie, gdzie są te złoża - stwierdził Campbell.
- Po prostu, żeby pozbyć się ciebie? Tak, być może masz rację. Ale on ma inny problem, który musi rozwiązać, zanim będzie to mógł zrobić.
- Jaki?
- Znaleźć nas - powiedziałem krótko.
Campbell poświęcił tej sprawie nieco uwagi.
- Rozumiem. Jak powiedziałeś tej nocy, ocean jest duży. Powinniśmy być bezpieczni, dopóki pozostaniemy na otwartym morzu. Gdy jednak wejdziemy do jakiegokolwiek portu, on nas znowu znajdzie. - Zabębnił palcami w stół. - Ale może mieć szczęście i tak czy owak znaleźć nas gdzieś tutaj - o tym właśnie chcę z tobą porozmawiać.
Podniosłem brwi.
- Wasza załoga to twardy zespół i wiem, że potrafią się bić, jeśli muszą - ale czy zechcą? Mówicie, że Ramirez ma około trzydziestu ludzi.
- To zależy od rodzaju walki. - powiedziałem. - Może oczyściliśmy statek Ramireza z broni, a może nie. Jeśli wystąpi przeciw nam z bronią palną, to pójdziemy do Abrahama na piwo. Jeśli będzie to walka wręcz, choćby najbardziej nieczysta, to mamy duże szansę.
- Przy ich dwukrotnej przewadze?
- Widziałem ludzi Geordiego w akcji. Trzeba przyznać, że atak ten przeprowadzili z zaskoczenia, ale przejawiali przy tym mniej więcej tyle emocji, jak gdyby znajdowali się na herbatce u pastora. Nasza załoga, a przynajmniej jej większość, to dobrze wyszkoleni komandosi. Ramirez ma szumowiny z dzielnic portowych.
- Mam nadzieję, że tak jest, jak mówisz. Ale w każdym razie chciałbym porozmawiać z naszymi chłopcami. Człowiek powinien wiedzieć, o co walczy.
- Oni wiedzą - odparłem spokojnie. - Widzieli szpital na Tanakabu.
- To prawda. Lecz wart jest pracownik zapłaty swojej. Oni nie znają wartości tego, czego szukamy, a ja zamierzam im o tym powiedzieć. Nie szkodzi wspomnieć o sutej premii, jaka ich czeka po zakończeniu wyprawy - bez względu na to czy dopisze nam szczęście w poszukiwaniach, czy nie.
- Wszyscy będą na pokładzie przy ustawianiu wciągarki przy burcie - powiedziałem. - Mógłbyś wtedy pogadać z nimi.
Następnego dnia wczesnym rankiem przygotowaliśmy wszystko do czerpania próbek, a o dziesiątej Campbell miał przed sobą załogę zgromadzoną na pokładzie. Wdrapał się na wciągarkę i zasiadł swobodnie na siodełku operatora, patrząc w dół na zebranych mężczyzn.
- Wiecie już trochę, o co w tym wszystkim chodzi - zwrócił się do nich. - Ale nie wiecie wszystkiego. Więc wam powiem oficjalnie. Widzieliście, że czerpaliśmy próbki w paru miejscach tu i ówdzie, a ja wyjaśnię, czego szukamy.
Podniósł rękę, w której trzymał bryłkę.