Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— A cóż ojciec? — Ba, w tym cała rzecz, że go nie zastał: wyjechał gdzieś na sześć dni, inaczej czyż Azamatowi udałoby się porwać siostrę?...Kilka razy się tedy zanosiło na rozlanie krwie i po staremu przyszło, bo w kilka dni potem stało się spectaculum tragiczne, kiedy niejaki Firlej Broniowski,...W inne dni, kiedy już nie mogliśmy bez siebie wytrzymać, szliśmy do któregoś z bardziej odległych kin: Ochoty, Wisły czy Feminy i tam jak para nastolatków...Chociaż pan Losberne nie bez wielu grymasów niezadowolenia przyjął propozycję pociągającą za sobą zwlokę całych pięciu dni, to jednak musiał przyznać,...Tymczasem przez bagno przetoczyły się dwa kolejne szturmy, oba zakończone taką samą klęską jak pierwszy – Irlandczycy nie tylko zatrzymywali natarcie...Nie chcę już mówić o tym, co działo się w Joppe w ciągu dni i nocy plądrowania, bo gdy o tym opowiadam, serce zamienia mi się w piersi w kamień i ręce mi drętwieją z...Jednak podczas telefonicznej rozmowy z Vicky kilka dni po aresztowaniu syna, żelazna samokontrola Reginy osłabła na moment...Kiedyś miałem sposobność obserwować go przez cały wieczór podczas koncertu symfonicznego; ku memu zdziwieniu, siedział w pobliżu, wcale mnie jednak nie...Nikogo nie spotkałem na schodach, tylko między szóstym i siódmym piętrem siedział skulony na stopniach jakiś maleńki, żałosny człowieczek, obok niego...Czy naprawdę mógł tego dokonać ze schowka? - Wszędzie mam przełączniki awaryjne! - obwieścił i wczepił dwa pazury w panel nad głową...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Przyjechała rankiem z Sittaford.
Inspektor Narracott przyglądał się jej z uznaniem. Podziwiał śmiałość Emilii, jej odwagę, nieustępliwość i pogodę ducha. Miała naturę bojownika, a inspektor Narracott podziwiał bojowników. Jego zdaniem była o wiele za dobra dla Jima Pearsona, nawet gdyby się okazało, że ten młody człowiek jest niewinny.
— Pisuje się zwykle w książkach, że policji zależy tylko na tym, aby złapać ofiarę i zdobyć dość dowodów rzeczowych, by można ją było skazać, a nie obchodzi ich wcale, że może to być ktoś niewinny. To nieprawda, proszę pani, nam zależy tylko na schwytaniu winnych.
— Czy pan naprawdę uważa, że Jim jest winny, panie inspektorze?
— Nie mogę na to udzielić oficjalnej odpowiedzi. Ale powiem pani, że bardzo dokładnie badamy dowody nie tylko przeciwko niemu, ale również przeciwko innym osobom.
— Ma pan na myśli jego brata Briana?
— Ten pan, Brian Pearson, przedstawia się bardzo niekorzystnie. Odmówił nam odpowiedzi na pytania dotyczące jego osoby, ale sądzę — tu szeroki uśmiech inspektora Narracotta, typowy dla mieszkańców hrabstwa Devonshire, pogłębił się — uważam, że nieźle odgadłem sens niektórych jego poczynań. Za pół godziny okaże się, czy mam rację. Następnie jest ten pan Dering.
— Widział go pan? — spytała z ciekawością Emilia.
Inspektor Narracott spojrzał na jej ruchliwą twarz i uległ pokusie uchylenia przed nią rąbka tajemnicy. Odchylił się do tyłu na krześle i zdał sprawę ze swej rozmowy z panem Deringiem, a następnie z teczki leżącej na biurku koło jego łokcia wyjął kopię telegramu, jaki wysłał do pana Rosenkrauna.
— Oto co wysłałem — powiedział — a tu jest odpowiedź.
Emilia czytała:
„Narracott 2 Drysdale Road Exeter. Stanowczo potwierdzam oświadczenie pana Deringa. Był ze mną całe popołudnie w piątek. Rosenkraun”.
— Och! Niech to licho porwie! — wykrzyknęła Emilia, wybrawszy łagodniejsze wyrażenie niż to, którego chciała użyć, wiedziała bowiem, że policjanci są na ogół staromodni i łatwo ich zgorszyć.
— Taak — powiedział inspektor Narracott z namysłem. — Bardzo irytujące, prawda?
I znowu na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech rodem z Devonshire.
— Lecz ja jestem człowiekiem podejrzliwym, proszę pani. Powody, jakie podał pan Dering, brzmiały całkiem przekonywająco, ale pomyślałem, że szkoda byłoby zdawać się tylko na niego. Więc wysłałem nowy telegram.
Podał jej znów dwie kartki.
Pierwsza brzmiała: „Potrzebna informacja w sprawie morderstwa kapitana Trevelyana. Czy podtrzymuje pan poparcie dla oświadczenia o alibi dla Martina Deringa na piątek po południu. Inspektor Narracott Exeter”.
Odpowiedź świadczyła o zdenerwowaniu i zdumiewającym nieliczeniu się z kosztami: „Nie miałem pojęcia że chodzi o sprawę kryminalną nie widziałem Martina Deringa w piątek. Zgodziłem się potwierdzić jego oświadczenie jak przyjaciel przyjacielowi sądziłem że żona go śledzi w celach rozwodowych”.
— Aha! — powiedziała Emilia. — Och, inspektorze, jaki pan przebiegły!
Inspektor najwyraźniej był tego samego zdania i uśmiechnął się z zadowoleniem.
— Ależ ci mężczyźni są solidarni — ciągnęła Emilia, przeglądając telegramy. — Biedna Sylwia. W pewnych sprawach mężczyźni to bestie, tak sobie nieraz myślę. I dlatego — dodała — tak jest miło, gdy spotka się mężczyznę, na którym można naprawdę polegać. — I uśmiechnęła się do inspektora z podziwem.
— Ale, proszę pani, to wszystko jest bardzo poufne — ostrzegł ją inspektor. — Posunąłem się dalej niż mi wolno, udostępniając pani te fakty.