Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Barles doskonale wiedział: fakt, że serbski artylerzysta, na przykład, wystrzeli z moździe­rza nabój PPK-S1A, a nie PPK-SSB i trafi w kolejkę po chleb w...Ingtar, lord Ingtar z Dynastii Shinowa (IHNG-tahr, shih­NOH-wah): Wojownik rodem z Shienaru, poznany w Fal Dara...— On tam jest, łap go! — krzyknął Wilhelm i rzuci­liśmy się w tamtą stronę, mój mistrz szybciej, ja wolniej, gdyż niosłem kaganek...Dobbs i Joe Głodomór nie wchodzili w grę, podobnie jak Orr, który znowu majstrował przy zaworze do piecyka, kiedy zgnę­biony Yossarian przykuśtykał do...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...Nikt z jego nowych znajomych nie wiedział nic o zabiera­nych z ulicy i dobrze opłacanych dziewczynach, którym na Croom's Hill kazał stać nago w ogrodzie, aż...- Na litość Boga, niech mi pan nie mówi o piosen­kach, cały dzień żyję wśród muzycznych kłótni!Ale profesor zaczął już mówić, z jego ust słowa...Czy duchy, które walczyły ze sobą za życia, uważają się jeszcze po śmierci za nieprzyjaciół i czy są jeszcze przeciwko sobie nawzajem za­wzięte, jak za...Gdyby wciąż była wolna, mogłaby chcieć poślubić go z obowiąz­ku, bądź co bądź miała ojca pułkownika...Minęli kilka dość dużych zajazdów i innych budynków, które mogłyby posłużyć im za kwatery, po czym dojechali do przeciw­ległego krańca miasta...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


- Czemu zaraz niezauważeni? - mruknął Murtagh.
Słowa te bynajmniej nie uspokoiły Eragona. Nasłuchiwał nerwowo w obawie, że zaraz ktoś się zjawi. Najbardziej przerażała go myśl o spotkaniu z Cieniem. U szczytu schodów mieściła się sala jadalna, pełna szerokich drewnianych stołów. Pod ścianami ustawiono tarcze, drewnianą powałę podtrzymywały łukowate belki. Murtagh złożył elfkę na stole i z niepokojem spojrzał na sufit.
- Mógłbyś skontaktować się z Saphirą?
-Tak.
- Powiedz, by zaczekała jeszcze pięć minut.
W dali rozległy się krzyki, obok wejścia do sali przemaszerowali żołnierze. Eragon zacisnął usta.
- Cokolwiek planujesz, wątpię, byśmy mieli zbyt wiele czasu.
- Po prostu jej powiedz i schowaj się - warknął Murtagh i odbiegł. Eragon przekazał wiadomość. Nagle zesztywniał, słysząc kroki na
schodach. Walcząc z głodem i wyczerpaniem, ściągnął elfkę ze stołu i ukrył pod spodem. Sam przycupnął obok niej, wstrzymując oddech. Jego dłoń zacisnęła się na sztylecie.
Do sali wpadło dziesięciu żołnierzy. Sprawdzili ją pośpiesznie, zaj­rzeli zaledwie pod parę stołów i ruszyli dalej. Oparty o nogę stołową Eragon odetchnął z ulgą. Nagle znów poczuł głód i pragnienie. Jego uwagę przyciągnął talerz z niedokończonym posiłkiem i kufel po dru­giej stronie sali.
Szybko wypadł z kryjówki, chwycił jedzenie i popędził z powro­tem. W kuflu zostało bursztynowe piwo; opróżnił go dwoma szybki­mi łykami. Zimny płyn spłynął w głąb gardła, niosąc ulgę i łagodząc palące pragnienie. Eragon powstrzymał się przed beknięciem i rzucił żarłocznie na kromkę chleba.
Murtagh powrócił, niosąc w dłoniach Zar'roca, dziwny łuk i ele­gancki miecz bez pochwy. Zar'roca oddał Eragonowi.
- Znalazłem w strażnicy ten drugi miecz i łuk. Nigdy nie widziałem takiej broni, więc założyłem, że należy do elfki.
- Sprawdźmy - powiedział Eragon z pełnymi ustami. Miecz, wąski i lekki, o zakrzywionym jelcu, którego końce zwężały się wdzięcznie, idealnie pasował do pochwy u jej boku. Nie potrafili stwierdzić, czy łuk także należał do niej. Miał jednak tak niezwykły kształt, iż Eragon uznał, że to pewne.
- Co teraz? - spytał, wpychając do ust kolejny kęs. - Nie możemy zostać tu wiecznie. Wcześniej czy później żołnie­rze nas znajdą.
- Teraz - Murtagh chwycił w dłoń własny łuk i nałożył strzałę - bę­dziemy czekać. Jak mówiłem, zorganizowałem nam ucieczkę.
- Nie rozumiesz. Tu jest Cień! Jeśli nas znajdzie, będziemy zgu­bieni.
- Cień! - wykrzyknął Murtagh. - W takim razie powiedz Saphirze, by zjawiła się natychmiast. Chcieliśmy zaczekać na zmianę wart, lecz widzę, że niebezpiecznie jest zwlekać nawet chwilę. - Eragon przeka­zał szybko wiadomość, powstrzymując się, by nie rozproszyć Saphiry pytaniami. - Zepsułeś mój plan, uciekając z celi - poskarżył się Mur­tagh, nie spuszczając wzroku z wejścia do sali.
Eragon uśmiechnął się.
- W takim razie pewnie powinienem był zaczekać. Natomiast ty zjawiłeś się idealnie w porę. Gdybym musiał walczyć z tą szóstką ma­gią, nie byłbym teraz zdolny nawet pełzać.
- Cieszę się, że mogłem się przydać. - Murtagh zesztywniał, sły­sząc kroki. - Miejmy nadzieję, że Cień nas nie znajdzie.
Odpowiedział mu lodowaty śmiech.
- Lękam się, że już na to za późno.
Murtagh i Eragon obrócili się gwałtownie. Cień stał samotnie w ką­cie sali. W dłoni trzymał jasny miecz o zarysowanej klindze. Rozpiął broszę podtrzymującą pelerynę, pozwalając, by opadła na ziemię. Cia­ło miał niczym biegacz, szczupłe i żylaste. Eragon jednak przypomniał sobie ostrzeżenie Broma; wiedział, iż wygląd Cienia jest mylący. W istocie jego siła kilkakrotnie przewyższała ludzką.
- A zatem, mój młody Jeźdźcze, chcesz stawić mi czoło? - prychnął Cień. - Nie powinienem był wierzyć kapitanowi, gdy oznajmił, że zjadasz posiłki. Drugi raz nie popełnię tego błędu.
- Ja się nim zajmę - rzucił cicho Murtagh, odkładając łuk i dobywa­jąc miecza.
- Nie - szepnął Eragon. - Mnie chce dostać żywego, ciebie nie. Mo­gę zająć go chwilę, a ty szykuj drogę ucieczki.
- No dobrze, ruszaj. Ale nie będziesz musiał zajmować go zbyt dłu­go, obiecuję.
- Mam nadzieję - odparł ponuro Eragon. Dobył Zar'roca i powoli postąpił naprzód. Czerwona klinga lśniła w blasku pochodni.
Rdzawe oczy Cienia płonęły niczym rozżarzone węgle. Zaśmiał się cicho.
- Naprawdę sądzisz, że zdołasz mnie pokonać, Du Sundavar Freohrze? Cóż za żałosne imię! Spodziewałbym się czegoś bardziej subtel­nego, ale też pewnie do niczego więcej nie jesteś zdolny.
Eragon nie dał się ponieść emocjom. Wpatrywał się w oblicze Cie­nia, czekając na błysk oka, drgnięcie warg, cokolwiek, co zdradziłoby jego następne posunięcie. Nie mogę użyć magii, bo wówczas zrobiłby to samo. Sądzi, że zdoła wygrać, nie uciekając się do niej. I pewnie tak jest w istocie.
Nim którykolwiek zdążył się ruszyć, powała zadrżała z donośnym hukiem. Obłok pyłu wypełnił salę, wokół nich posypały się kawałki drewna, uderzając o posadzkę. Z dachu dobiegły krzyki i brzęk metalu.