Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Kiedy usunął ostatnie korytko, z wielkim szacunkiem dotknął papierów; był to cienki plik złożonych dokumentów, a jednak chodziło o skarb, albowiem uniknęły...Podniosła osadzone na zawiasach wieko zdobnie rzeźbionej kasetki z czarnego drewna, w której trzymała swoje najbardziej sekretne dokumenty, i zaczęła...poszczególnych oddziałów pobierając dokładnie ten sam dokument z biblioteki zobaczą tylko dane swojej jednostki! Filtrowanie odbywa się automatycznie i...Z każdej linii protokołów widać, że to rozbicie i rozczłonkowanie społeczeństwa gojów postępowało w szybkim tempie w chwili ogłoszenia dokumentów...syszymy Boga, poniewa suchamy istot yjcych wok nas, poniewasuchamy nas samych, poniewa jestemy zaaferowani naszymi sprawami,wydarzeniami,...miał gruby plik dokumentów i czystą kartę pergaminu rozłożoną na wierzchu...pana Kosterke: „Jak tam interesy?”, a wtedy kupiec kolonialny odpowiada³, ¿e nie tak jak dawniej, bo odk¹d brunatne koszule opanowa³y ulice w naszym wolnym...Analiza dokumentów XML za pomocą PHP oraz Expat...- Nawet jeżeli to prawda, to mój ojciec grał w innej lidze niż ojciec pana Abbeya...Ułożyłem dokumenty w palenisku i podpaliłem je...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Po pańskim wyjściu przypomniałem sobie o jeszcze jednym pudełku z
materiałami źródłowymi. Pan wybaczy, ale ten remont nas wykończy. Wygrzebałem jednak
dokument adresowany do Rady Miejskiej w Rovinju, którego nadawcą była spółka akcyjna
zajmująca się nieruchomościami pod nazwą “Adriatico” z Vercelli, zamierzająca wybudować
na wyspie szkołę dla personelu sanitarnego włoskiej marynarki. Dokument pochodzi z 1942
roku i jest prośbą o udostępnienie potrzebnej inwestorowi dokumentacji. Ale nie to jest
ważne. Niech pan spojrzy tutaj.
Do dokumentu przyczepiony był niewyraźny plan wyspy Sveta Katarina, niemniej
jednak roiło się tam od szczegółów. Wyjąłem lupę i dokładnie obejrzałem wyblakły mocno
plan. Moją uwagę zwrócił jeden szczegół, a mianowicie rozmieszczenie studzienek na
wyspie. Były tam zaznaczone te same, które zachowały się po dziś dzień, ale było o jedną
studzienkę więcej.
Porównałem starą i nową mapkę, które przyniósł kustosz. Studzienka, o której mowa,
znajdowała się niegdyś za pałacem w miejscu, w którym dzisiaj jest wejście do budynku
mieszkalnego sąsiadującego z kompleksem pałacowym, ale jakby nieco wydzielonego od
reszty. Kończył się w tym miejscu nieduży ogród botaniczny i blisko było do kortów
tenisowych.
Długo rozmawialiśmy. A kiedy skończyliśmy naradę, odprowadziłem kustosza
kawałek drogi. Po dwudziestej pierwszej odwiedziłem Kingę, aby zaproponować jej
wycieczkę do Vrsaru i przekazać rewelacje, jakie nadesłała z Niemiec reporterka Busch.
- Nie wierzę! - podskoczyła na fotelu Kinga, gdy opowiedziałem jej o wszystkim. -
Nie wierzę! Jest pan genialny! Twierdzi pan, że mój dziadek, porucznik Abwehry Martin
Schmidt był zastępcą komendanta w Rovinju i rezydował w pałacu Milewskiego w 1944
roku?
- Tak. I pewnie współpracował z Otto Kayserem, który widać miał uprawnienia do
działań w Chorwacji. Pracował w Grupie E należącej do VI Urzędu Gestapo w komórce
kontrwywiadu “Południe”. Co prawda, gestapo nigdy się nie lubiło z Abwehrą, ale kiedy
sprawa dotyczy pieniędzy, to... i mysz z kotem potrafią się dogadać.
- O czym pan mówi? - zdziwiła się.
- Wygląda mi na to, że twój dziadek ułożył się z Kayserem już podczas pobytu na
Istrii. To wtedy któryś z nich poznał lekarza Repecia, który zabrał list Milewskiego i obrazy z
pałacu w 1926 roku. Resztę historii znamy. Nie wiemy jednego: jaką rolę odegrał kapitan
Gerard Steinbeck. Może reporterka Busch znajdzie jakieś dokumenty stwierdzające, co stało
się z kapitanem? Czy został rozstrzelany, a może wysłano go na front wschodni? Nie wiemy
też, czy kapitan Steinbeck był spokrewniony z naszym płetwonurkiem Kurtem Steinbeckiem.
-A może Kayser, mój dziadek i ten kapitan Steinbeck tworzyli trio? - zgadywała
Kinga. - I Kayser z moim dziadkiem pozbyli się Steinbecka?
- Kto wie? - szepnąłem. - Aha, jeszcze jedno.
Kinga Pollock spojrzała na mnie uważnie, gdyż wypowiedziałem te słowa niezwykle
tajemniczo.
- Chyba wiem, Kingo, gdzie Milewski ukrył skarb.
Młoda Niemka wstrzymała oddech i patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, jakby
zgadywała, czy przypadkiem jej nie nabieram.
- Żartuje pan? - żachnęła się. - Za spokojnie pan to powiedział. To gdzie pańskim
zdaniem jest ukryty skarb Milewskiego?
- Nie chcę wywoływać niezdrowych emocji, więc nie udzielę ci odpowiedzi - rzekłem.
- Istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że się mylę, a nie mogę tego sprawdzić...
- Znalazł pan “podkowę”, prawda? - dopytywała się.
- Domyślam się, że mogła znajdować się w brakującej studzience za pałacem.
Kluczem do odkrycia skarbu jest “kamienna droga”.
- “Na kamiennej drodze spragnionego Rycerza do szczęścia” - powtórzyła na głos
tajemniczą sentencję Milewskiego, jakby to było jakieś zaklęcie. - Jeśli skarb ukryty jest na
“drodze” pomiędzy “spragnionym Rycerzem”, czyli studzienką za restauracją, a “podkową”
znajdującą się w usuniętej studzience za pałacem, to gdzie go szukać? W pałacu? I gdzie jest
“kamienna droga”?
- Obiecuję, że gdy będę już całkowicie pewny, dowiesz się o tym pierwsza. Teraz
muszę odnaleźć Pawła. Skarb to drugorzędna sprawa.
- Ma pan rację - powiedziała bez przekonania.
Nagle ktoś załomotał do drzwi. Okazało się, że była to Lidka. Przybiegła tutaj w
modnych butach na wysokim podbiciu aż z samego szczytu wzgórza, na które wybrała się z
Sową.
- Panie Samochodzik! - wrzeszczała wymachując lornetką. -Wypatrzyłam motorówkę!
Bartek poleciał do portu do kapitana Slatko, a mnie kazał pana zawiadomić. Musimy się
pospieszyć.
- Ale o co chodzi?
- Facet z fajką i starsza kobieta! - nadawała Lidka z dzikim wyrazem twarzy. - To ja
ich wypatrzyłam. Mamy gości na wyspie! Przypłynęli motorówką i węszą tam.
- Dickinsonowie? - zdziwiłem się.
- O właśnie!
Ucieszyłem się tak bardzo, że pocałowałem Kingę w spontanicznym odruchu w
policzek.
I zaraz pobiegliśmy na dół.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
POŚCIG DO ZELENEJ LAGUNY • DOMEK NR 116 • DLA KOGO
PRACUJĄ DICKINSONOWIE? • SŁÓW KILKA O DWUFUNTÓWCE •
ZOSTAJEMY PARTNERAMI • ROLAND CLARE KŁAMCĄ •
TELEFON OD PAWŁA • KOLEJNA WYPRAWA NAD ZALEW LIMSKI
• NIESPODZIANKA NA “CERDESIE” • NOCNA ROZMOWA Z
PAMELĄ • KIERUNEK LOTNISKO • INŻYNIER NA TROPIE
“PODKOWY” • PUŁAPKA W STARYM DOMU • ODBIJAMY
ZAKŁADNIKA • JAK WUNDERALP UCHRONIŁ SIĘ PRZED
WPADKĄ • BATURA PROPONUJE MI SPOTKANIE
Płynęliśmy prosto na wyspę, przy brzegu której Marek wyłowił z podwodnych skał
nadajnik ukryty w dwufuntówce. Zbliżał się zmrok, ale było jeszcze na tyle widno, że w miarę
wyraźnie widzieliśmy przez lornetkę motorówkę Dickinsonów cumującą przy zachodnim
brzegu tego skrawka lądu. Gdy dzieliło nas od wysepki pięćset metrów, para staruszków
pospiesznie zajmowała kokpit motorówki.
- Odpływają! - wrzasnęła Lidka. - Zauważyli nas! Szybciej, kapitanie!