X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Z drugiej jednak strony nie ulega w�tpliwo�ci, �e cnota moralna jako sprawno�� specyfikuje si�, czyli nabiera tre�ci gatunkowej jako cnot�i moralna (a konsekwentnie...Twierdzenie o prawdopodobieDstwie logicznym zdania opiera si jednak nie tylko na owej konfrontacji zdaD, m�wicej |e ze wzgldu na nie naszej hipotezie H przysBuguje prawdopodobieDstwo pDzisiaj jednak uniformizacja kultury w skali globalnej dokonuje się bardziej pokojowo, wzory kulturowe przenoszą się przede wszystkim za pośrednictwem mass...POKUTA22 Z modlitwą jednak łączyć się winna pokuta, to znaczy: duch pokuty i ćwiczenie się w chrześcijańskiej pokucie...Kiedy usunął ostatnie korytko, z wielkim szacunkiem dotknął papierów; był to cienki plik złożonych dokumentów, a jednak chodziło o skarb, albowiem uniknęły...Kiedyś miałem sposobność obserwować go przez cały wieczór podczas koncertu symfonicznego; ku memu zdziwieniu, siedział w pobliżu, wcale mnie jednak nie...opiekuna, w głębi duszy była jednak rada, że może ofiarować człowiekowi, który tak wysoko ją ocenił, fortunę co najmniej równą majątkowi, jaki...Musiał jednak wspiąć się na górę, a już miał duże opóźnienie w stosunku do planu, jedynym zaś pocieszeniem, jakie słyszał zewsząd, była wola Allaha...Teren i Talia opuścili izbę, dyskretnie zamykając za sobą drzwi, zostawiając obydwie kobiety same, by w odosobnieniu mogły dać upust wspólnej rozpaczy; jednak...— A niech pana cholera weźmie! — odparł Graczow, uśmiechając się jednak przyjaźnie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Dojechali aż do krawędzi otwartej przestrzeni, którą Zamek Smythe, jak wszystkie zamki, utrzymywał ze względów obronnych wokół swych murów. Wyglądając spoza zasłony liści Jim ujrzał grupę stu lub niewielu mniej uzbrojonych ludzi o dość prostackim wyglądzie. Stłoczeni byli w bezładną gromadę pod główną bramą zamku i najwyraźniej dowodził nimi wielki, czarnobrody osobnik.
Zamek Smythe był szczelnie zamknięty - to znaczy tak szczelnie, jak tylko dawało się go zamknąć. Fosa na pół wyschła, najwidoczniej nie było też czasu, by opuścić kratę, albo też mechanizm, który pozwalał ją opuszczać, nie działał. Zresztą metalowa krata, która powinna ochraniać parę ciężkich wierzei, przerdzewiała do stanu, w którym stawiałaby niewielki opór zdecydowanemu atakowi.
Same wrota były jednak zamknięte na głucho i wyglądały na wystarczająco potężne, by stawić znaczny opór. Ale w tej właśnie chwili Jim dostrzegł powód, dla którego zgraja atakujących nie szturmowała murów zamku. Zrąbali oni wielkie drzewo i zaciągnęli je przed wrota; teraz zajęci byli ociosywaniem ostatnich gałęzi, by uformować prowi­zoryczny taran.
- Jak sądzisz, dokąd udał się sir Brian i ten jego zbrojny? - spytał Jim Theolufa.
Zbrojny stał obok niego przyglądając się zza tej samej osłony liści widokowi przed nimi. Jim instynktownie zniżył głos. Byli właściwie dość daleko i tamci nie mogli ich słyszeć, ale był to ten rodzaj sytuacji, w którym zniżenie głosu zdawało się nieodzowne.
- Mam nadzieję, że ci ludzie nie złapali ich dwóch... - powiedział Jim.
- Bądź o to spokojny, Jamesie - tuż za nim odezwał się chrapliwy głos. - Są w lesie, jak wy, po drugiej stronie zamku i obserwują.
Jim odwrócił się i ujrzał Aragha, angielskiego wilka.
Aragh, jak zwykle, mimo swoich rozmiarów, pojawił się za nimi bezszelestnie. Stał na czterech łapach, z otwartą paszczą i wywieszonym językiem, uśmiechając się do Jima.
- Araghu - powiedział Jim radośnie i trochę głoś­niej - cieszę się, że cię widzę!
- Dlaczego? - spytał wilk. - Spodziewałeś się, że ci pomogę?
Ponieważ była to dokładnie pierwsza myśl, jaka przyszła mu do głowy, Jim zaniemówił na chwilę.
- Bo nie pomogę tobie - dodał Aragh. - Jestem tu, by pomóc szlachetnemu Brianowi. On także jest mym przyjacielem, tak samo jak ty, od czasu gdy byliśmy Towarzyszami pod Twierdzą Loathly. Myślałeś, że opuszczę przyjaciela?
- Oczywiście, że tak nie myślałem - odparł Jim. - Chciałem tylko wyrazić, że tak ogólnie cieszę się, że cię widzę.
- Ogólnie czy szczególnie jestem tu - uciął wilk. - Sporo tam obcych, nieprawdaż?
I znów z wywieszonym jęzorem uśmiechnął się szeroko do Jima.
- Araghu - niecierpliwie powiedział Jim - umiesz poruszać się szybciej i ciszej niż ktokolwiek z nas, a poza tym wiesz, gdzie w tej chwili jest sir Brian i jego człowiek. Może poszedłbyś i sprowadził ich do nas, żebyśmy mogli razem poczynić plany?
- Nie ma potrzeby - odrzekł wilk. - Już są w drodze tutaj, bo powiedziałem im jakiś czas temu, że nadchodzicie. Każdy oprócz takich jak wy, ludzi, słyszałby was i te wasze wielkie konie, przedzierających się z trzaskiem przez krzaki dziesięć minut temu. Mówiłem prawdę wtedy, kiedy ty i Gorbash byliście razem w jego ciele, gdy przygadałem mu, że jest trochę nierozgarnięty. Ale przynajmniej jego uszy usłysza­łyby, jak nadchodzicie, a jego nos was wywąchał na długo, zanimbyście tu dotarli. Nie żeby jakikolwiek smok mógł równać się z wilkiem w sprawach nosa i uszu, ale przynajmniej u niego nadawały się do czegoś. Wy, ludzie, macie tylko oczy. Albo tylko tego używacie. Ale wracając do twojego pytania, sir Brian z tym człowiekiem powinni być tu lada chwila.
Rzeczywiście, w chwilę później pojawił się rycerz i jego zbrojny, ten ostatni prowadził swojego konia i konia swego pana.
- Jamesie! - powiedział Brian podszedłszy do Jima. - Dobrze, że jesteś. Ilu ludzi wziąłeś ze sobą?

 

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.