X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Gdy zakoDczyB si sezon oratoryjny 1750, w ramach kt�rego prawykonana zostaBa Teodora, Handel po raz ostatni wyprawiB si do Rzeszy, kt�rej granice przekroczyB akurat w dniu [mierci Bacha (niewiele wcze[niej i jego |ycie znalazBo si podobno w niebezpieczeDstwie -w zwizku z wypadkiem powozu, kt�rym podr�|owaB przez Holandi)Profilaktyka zaburze� emocjonalnych to przede wszystkim uczenie dziecka r�nych sposob�w radzenia sobie w sytuacjach trudnych, a nie tylko ochrona dziecka przed...Aby jakiekolwiek wydarzenie czy sytuacja mog�o zaistnie� na planie fizycznym,musi zosta� poprzedzone przez my�l, wprawione przez ni� w ruch oraz...– Co pan tu robi, kryje się po kątach?Houston zbliżył się i gdy jego twarz znalazła się zaledwie o centymetry od twarzy Johna, szepnął:–...Choć dodatkowe wyniki uzyskane przez Langer wykazały istnienie wielu sytuacji, w których ludzie nie zachowują się w taki automatyczny sposób, badaczka ta jest...W swoim klasycznym studium4 Berle i Means podkre�lali, �e to daleko posuni�te rozproszenie w�asno�ci kapita�u akcyjnego doprowadzi�o do rozdzia�u w�asno�ci i kontroli...porównana do sytuacji szachisty, który ma do swej dyspozycji szereg figur o różnychfunkcjach i wartościach i których ruchami kieruje dla uzyskania swego celu...— Jak to nie obchodzi?! — krzyknął kapitan Giles nie kryjąc już oburzenia, które zresztą przejawiało się u niego w sposób opanowany i spokojny...Renę Mallibeau, najbardziej zapalony winiarz kolonii, wciąż nie znalazł dla swoich winnic terenu o odpowiedniej glebie i nachyleniu, chociaż otwierał ciągle..."Vy se oh�n�te vojenskou ct�, kapit�ne?!" ozval se Michal Horv�th, kter� ne�ekan� vkro�il do s�n�...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Słał do admirała depesze, zapewniając, że chociaż bierze wodę, daje sobie radę. Nowy kształt pokładu-lotniska uważał za ostatni krzyk mody, bardziej doskonały od starych typów. Twierdził, że poziomy pokład świadczy o braku fantazji, i pytał, czy admirał nie jest tego samego zdania. Dodawał, że jeśli wiatr powieje z odpowiedniego kierunku - pokład stanie się doskonałym żaglem. W ostatniej depeszy meldował, że starty samolotów będą raczej trudne, i Tyndall, obarczony nadmiarem kłopotów, odpowiedział mu tak dosadnie, że wszelkie meldunki urwały się natychmiast.
Tuż przed szóstą eskadra ukryta się całkowicie za Langenes, podchodząc na dwie mile od brzegu. Półwysep Langenes jest nizinny i wciąż przybierający na sile wiatr przelatywał nad nim swobodnie. Lecz morze na szczęście było spokojniejsze niż przed godziną, chociaż okręty nadal się zataczały.
Krążowniki i okręty osłony, z wyjątkiem „Portpatricka" i „Ganneta", natychmiast podeszły do lotniskowców i zaczęły brać paliwo.
Tyndall po długim namyśle zadecydował, że „Portpatrick" i „Gannet" nie nadają się do dalszej podróży, że potencjalnie są stracone, wobec czego będą osłaniały powrót „Defendera" do Scapa Flow.
Wyczerpanie legło prawie namacalnym ciężarem w pomieszczeniach załogi i oficerów „Ulissesa". Mieli za sobą jeszcze jedną bezsenną noc, jeszcze jedną pozbawioną spokoju i wytchnienia dobę. W otępieniu słuchali komunikatu, że „Defender", „Portpatrick" i „Gannet" powrócą do Scapa Flow, gdy tylko polepszy się pogoda. Sześć okrętów już odpadło, pozostało osiem - połowa eskadry. Nic dziwnego, że czuli się załamani na duchu, jakby ktoś ich zdradził, jakby (mówiąc słowami Rileya) zostali rzuceni wilkom na pożarcie.
A przy tym było bardzo mało rozgoryczenia, wprost zaskakujący brak niezadowolenia. Przeważyła zupełnie bierna rezygnacja.
Brooks zdawał sobie z tego sprawę. Nie pojmował, co spowodowało taką martwotę uczuć, to nienaturalne uspokojenie podnieconych umysłów. Czyżby to był punkt szczytowy? Granica, poza którą chore umysły chorych ludzi przestają w ogóle działać i następuje zamieranie procesów życiowych? A może to już ostateczna apatia? Intelekt podpowiadał mu, że to prawda, że tak musi być... Lecz przez cały czas jakaś ukryta intuicja, jakieś przebłyski jasnowidzenia zmuszały go do czujności. Niewyraźnie uświadamiał sobie, że coś jest nie tak. Lecz mózg miał zbyt znużony, aby taką myśl rozwinąć.
Jakiekolwiek były to nastroje, na pewno nie wynikały z apatii. Przez krótką chwilę gwałtowna fala gniewu przebiegała po okręcie jak błyskawica, pozostawiając oburzenie na fakt, który ją wywołał. Że istniały powody do gniewu, wiedział nawet Vallery, lecz nikomu nie pobłażał. Wszystko stało się bardzo zwyczajnie. Podczas zwykłej wieczornej kontroli okazało się, że światła sygnalizacji bojowej na dolnej rei nie działają. Zrazu przypuszczano, że przyczyną tego jest lód.
Dolna reja - w tej chwili pokryta oślepiającą warstwą śniegu i lodu - wznosiła się sześćdziesiąt stóp nad pokładem i osiemdziesiąt nad powierzchnią morza. Światła sygnalizacyjne zwisały z jej końców. Reperuje się je siedząc nadzwyczaj niewygodnie, okrakiem na rei, gdyż tam jest przymocowana stalowa antena radiowa. Można również pracować siedząc na stołku bosmańskim zawieszonym na rei, jednak przygotowania do tego zawsze nastręczały wiele trudności. Tej nocy praca musiała być wykonana w błyskawicznym tempie, aby nie przerwać łączności radiowej. Przed przystąpieniem do pracy należało wyjąć bezpiecznik wyłączający napięcie trzech tysięcy woltów, który do zakończenia reperacji musiał się znajdować u oficera wachtowego.
Ta precyzyjna, delikatna praca musiała być wykonana na oślizłej, gładkiej jak szkło rei, przy temperaturze poniżej dwudziestu stopni mrozu. Robota trudna, naprawdę niebezpieczna, gdyż przechyły „Ulissesa" regularnie osiągały trzydzieści stopni. Marshall nie chciał wyznaczyć do niej służbowego torpedysty, tym bardziej że był to marynarz w średnim wieku, grubawy rezerwista, który już dawno miał poza sobą szczyty formy sportowej. Spytał o ochotników. Zgłosił się Ralston.
Praca trwała pół godziny. Dwadzieścia minut zajęło wdrapywanie się na maszt, przepełznięcie na koniec rei i umocowanie stołka bosmańskiego, właściwa reperacja pochłonęła resztę. Ze dwie setki zmęczonych marynarzy, wykradając sobie minuty snu, wyszło na pokład i nie bacząc na wicher, z podziwem obserwowało Ralstona.

 

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.